Gra luster. Andrea Camilleri
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gra luster - Andrea Camilleri страница 12

Название: Gra luster

Автор: Andrea Camilleri

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Komisarz Montalbano

isbn: 9788373926554

isbn:

СКАЧАТЬ chodzi, mamo?

      – Czy ty w sklepie w Montelusie dostałeś jakieś pogróżki, typu listy czy telefony?

      Arturo też bardzo się zdziwił.

      – Ja? Nigdy! A niby dlaczego?

      Matka i syn spojrzeli pytająco na komisarza. Ten zaś miał już gotową odpowiedź.

      – Otrzymaliśmy informację, że ojciec chłopca, który umarł z przedawkowania, chce się zemścić.

      Oboje zaniemówili, Arturo pobladł.

      – Oczywiście uprzedzę kolegów z Narkotyków, ale w międzyczasie chciałbym otoczyć was dyskretną ochroną. Potrzebuję w związku z tym adres Stelli w Palermo oraz nazwę i adres sklepu, w którym pan pracuje.

      Zapisał informacje, których mu udzielili, i poszedł sobie.

      Czegoś jednak udało mu się dowiedzieć.

      Na przykład tego, że pani Francesce ani Arturowi nawet się nie śniło, że bomba mogła być podłożona z ich powodu. A ci z Narkotyków nie kontaktowali się z rodziną Tallarity.

      Przede wszystkim zaś, dlaczego młody Arturo tak się zdenerwował? Należało się nad tym zastanowić.

      – Miałem szczęście – powiedział Fazio. – Pięć minut po pana wyjściu przyszedł do mnie Aloisi z Narkotyków, przechodził tędy.

      – Zapytałeś o Tallaritę?

      – Oczywiście. Udawał zaskoczonego.

      – Nic o tym nie wiedział, tak?

      – Nic a nic. Według niego nie ma żadnych rozmów z Tallaritą.

      – A może to jedna z tych supertajnych operacji antynarkotykowych…

      – Dałby mi to jakoś do zrozumienia.

      – Czyli Pasquale naopowiadał mi głupot?

      – Nie sądzę, żeby zrobił to celowo – rzekł Fazio. – Może ktoś, wiedząc, że się znacie z Pasqualem, powiedział mu, licząc na to, że prędzej czy później dowie się pan o wszystkim. Taka próba zmyłki.

      – Pewnie tak było. Tallaritowie nie mają zresztą ochrony i nawet im przez myśl nie przeszło, że bomba mogła zostać podłożona z ich powodu.

      – Czyli wszystko się zgadza?

      – Niby tak, ale ten synalek, Arturo… coś z nim nie tak.

      – W jakim sensie?

      – Według mnie coś ukrywa.

      – Mam się dowiedzieć?

      – Tak.

      Wyjął kartkę, na której zapisał adres, i przeczytał.

      – Sklep w Montelusie, w którym pracuje, nazywa się „All’ultima moda”, ulica Atenea sto cztery.

      – Znam go – powiedział Fazio.

      On by nie znał!

      5

      – Kiedy mówiłeś mi o Aloisim, coraz bardziej upewniałem się co do jednej rzeczy – ciągnął komisarz.

      Fazio zmrużył oczy.

      – Proszę powiedzieć.

      – Kiedyś widziałem taki film Orsona Wellesa. Akcja jednej ze scen toczyła się w pokoju pełnym luster. Ten, który był w środku, nie wiedział, gdzie się znajduje, stracił zmysł orientacji i myślał, że rozmawia z kimś, kto stoi przed nim, a ten ktoś był jednak za nim. Wydaje mi się, że z nami chcą zabawić się w ten sam sposób, wpuścić nas do takiego pokoju z lustrami.

      – Może pan mi to lepiej wytłumaczyć?

      – Chcą, żebyśmy stracili zmysł orientacji. Robią wszystko, co tylko możliwe i nawet niemożliwe, abyśmy się nie połapali, kto był prawdziwym adresatem tego ostrzeżenia. Tak to objaśnię: już nie uważam, że bombę celowo przesunięto w stronę magazynu Arnonego, jestem przekonany, że tam właśnie ją zostawiono.

      – Zaczynam rozumieć.

      – Wysyłają anonim do Arnonego i jednocześnie puszczają plotkę o współpracy Tallarity z ludźmi z Narkotyków, co powoduje, że my znajdujemy się ciągle w punkcie wyjścia. Tańczymy tak, jak nam zagrają, jesteśmy jak psy na smyczach, które oni trzymają. Musimy od zaraz przejąć inicjatywę.

      – Ale jak?

      – Już ci tłumaczę. Kiedy powiedziałem ci, żebyś rzucił okiem na lokatorów budynku numer dwadzieścia sześć, przekazałeś, że mieszka tam tylko Carlo Nicotra i dwóch karanych. Dla ciebie, jako policjanta, tylko te trzy osoby wydawały się interesujące, mam rację?

      – No tak.

      – I tu chyba popełniliśmy poważny błąd.

      – Jaki?

      – Że poprzestaliśmy na tej trójce. A gdyby ta bomba była przeznaczona dla innego, niekaranego lokatora? Kogoś poza wszelkim podejrzeniem? O kim nic jeszcze nie wiemy? I robią wszystko, co możliwe, żeby utrudnić nam dostęp do niego?

      Fazio przyjął cios.

      – Ma pan rację.

      – Ile rodzin tam mieszka?

      – Dziewięć. Po trzy na piętrze.

      – A my zajmujemy się jedną trzecią lokatorów. Dlatego…

      – …dlatego już się do tego biorę.

      Po wyjściu Fazia komisarz zajął się pocztą. Pierwszy list był zaadresowany do niego, a na kopercie napisano „do rąk własnych”.

      Otworzył go i od razu się zorientował, że trzyma w ręku anonim, tym razem nie napisany ręcznie, ale na komputerze.

      Cecè Giannino to pechowy złodziej. Ukradł to, czego nie powinien, i nie chciał zwrócić właścicielowi.

      Zachciało mu się śmiać. To idealny dowód na to, co przed chwilą powiedział Faziowi. Zadzwonił do niego i poprosił, żeby przyszedł. Kiedy się pojawił, wręczył mu list.

      – Przeczytaj. Dodali kolejne lustro.

      Nawet Fazio się uśmiechnął.

*

      Kiedy przyszedł do trattorii, był jedynym klientem z powodu wczesnej pory. Enzo oglądał telewizję nastawioną na Televigatę. Właśnie mówił dziennikarz numer jeden tej stacji, Pippo Ragonese, który nie lubił komisarza, za co ten hojnie mu się odwzajemniał.

СКАЧАТЬ