Название: Winny jest zawsze mąż
Автор: Michele Campbell
Издательство: PDW
Жанр: Триллеры
isbn: 9788308067833
isbn:
Jenny puściła nagranie koleżance, ta zaś ze łzami w oczach uściskała ją i bez końca powtarzała szeptem: „Dziękuję, dziękuję, dziękuję”.
– Nie ma o czym mówić – powiedziała Jenny i pogłaskała ją po plecach, napawając się jej wdzięcznością. Uwielbiała pomagać potrzebującym, a Aubrey zapewniała jej pole do popisu.
Choć Jenny sądziła, że problem Aubrey udało się rozwiązać w niezwykle satysfakcjonujący sposób, im bliżej było do Święta Dziękczynienia, tym bardziej koleżanka była podłamana. Z dnia na dzień robiła się bledsza i smutniejsza, w dodatku chudła w oczach, bo prawie przestała jeść. Rozczarowało to Jenny, która lubiła, kiedy jej starania przynosiły bardziej namacalne efekty. Zaczęła się niepokoić.
Przejrzała wydany przez uczelnię przewodnik dla przedstawicieli akademików, szukając procedur na wypadek podejrzenia u studenta nieleczonej albo niezdiagnozowanej depresji, anoreksji bądź któregokolwiek z długiej listy innych zaburzeń psychicznych lub emocjonalnych. W pierwszej kolejności powinna powiadomić opiekunkę roku, ale tę możliwość z miejsca odrzuciła. Dziewczynę, która pełniła tę funkcję w Whipple – Chen Mei, absolwentkę biochemii – rzadko można było znaleźć, a nawet jeśli się to udało, wyraźnie dawała do zrozumienia, że przyjęła swoją funkcję ze względu na darmowe zakwaterowanie i nie interesują jej problemy studentów. Następna porada w przewodniku sugerowała zgłoszenie sprawy do Akademickiego Ośrodka Zdrowia lub dziekana do spraw studenckich. Aubrey musiałaby wówczas poddać się badaniom stanu psychicznego albo nawet wziąć urlop zdrowotny. Sama myśl o podjęciu tak drastycznych kroków przeraziła Jenny. Była przyjaciółką, nie szpiclem. Musiała sama pomóc współlokatorce, nie mieszając w to władz administracyjnych, co pewnie wpakowałoby ją w kłopoty.
Nie musiała jednak działać w pojedynkę.
Aubrey ubóstwiała Kate i wszędzie za nią chodziła. Na posiłki, na imprezy, gdziekolwiek Kate jej pozwalała. Kupiła sobie nawet farbę i zmieniła mysi kolor swoich włosów na jasny blond, niemal taki sam, jaki miały włosy przyjaciółki. Nikt poza Jenny nie uznał tego za dziwne, wszyscy tylko zachwycali się nowym wyglądem Aubrey. Gdyby Jenny nie była zbyt zajęta, żeby się przejmować, zabolałoby ją to, że Aubrey woli towarzystwo Kate. Zwłaszcza że ta snobistyczna suka traktowała koleżankę jak chłopca na posyłki: kazała jej biegać do Hemingwaya po cappuccino albo na poranne wykłady, żeby ktoś robił za nią notatki, kiedy sama nie miała ochoty podnieść się z łóżka – nawet na zajęcia, na które Aubrey nie była zapisana. (Aubrey twierdziła, że jej się to podoba, ale są jakieś granice). Jenny nie była jednak małostkowa. Chciała, żeby Aubrey była szczęśliwa; najwyższy czas, by Kate wykazała się jako przyjaciółka. Jenny musiała tylko jakoś ją w to zaangażować.
We wtorkowy wieczór przed przerwą na Święto Dziękczynienia na dziedzińcu było cicho i ponuro. Mnóstwo ludzi wyjechało już do domów, od wielu dni padał zimny deszcz. Brukowane alejki były śliskie od mokrych liści, które przyklejały się do nieprzemakalnych butów Jenny. Wolałaby, żeby padał śnieg – przynajmniej byłoby ładniej. W pobliżu Whipple czuć było zapach dymu, więc przed wejściem na górę zajrzała do świetlicy, licząc na to, że w kominku płonie ogień. Sala była jednak pusta, a kominek zimny. W 402 panowała ciemność, tylko pod drzwiami pokoju Kate widniał jasny pasek światła. Jenny szybko odłożyła płaszcz i plecak, a potem zajrzała do drugiego pokoju, żeby upewnić się, że Aubrey tam nie ma – to mogła być świetna okazja do rozmowy o tym, jak jej pomóc.
Kiedy zapukała do Kate, usłyszała chichot.
– Proszę – zawołała Kate.
– Przepraszam, nie wiedziałam, że masz towarzystwo – powiedziała Jenny, otwarłszy drzwi.
– W porządku. Nie jesteśmy nadzy. J e s z c z e – rzekła Kate, śmiejąc się dwuznacznie.
Siedziała na łóżku w objęciach ciemnowłosego chłopaka zwróconego do Jenny plecami. Ich koszulki i jego dżinsy leżały na podłodze. Chłopak odwrócił się z głupkowatym uśmiechem, a Jenny zamarła na jego widok.
– To jest Lucas – oznajmiła Kate.
– Ja… my się znamy – wydusiła z siebie Jenny.
– J e n n y – odezwał się chłopak, a zadowolenie nagle zniknęło z jego twarzy. Jenny odruchowo zerknęła na jego majtki i zobaczyła, że pod nimi też coś maleje. – Jezu – powiedział Lucas, chwytając spodnie. Zaczął zakładać je w podskokach.
– Po co ten pośpiech, Luke? – spytała rozbawiona Kate. – Jenny już widywała w moim łóżku facetów bez spodni. Nic jej nie zszokuje.
A jednak Jenny była w szoku.
– Sorry, muszę lecieć – powiedział Lucas. Założył trampki, po czym złapał koszulkę i plecak. Po chwili usłyszały trzaśnięcie drzwi wejściowych.
– Co mu się stało? – spytała Kate.
– To znaczy?
– Zwiał, jakby zobaczył ducha.
Jenny pokręciła głową.
– Nie mam pojęcia.
Kate miała na sobie tylko dżinsy i czarny biustonosz push-up, a jej wargi były nabrzmiałe od całowania. Patrząc na to, Jenny przypomniała sobie pocałunki z nieogolonym Lucasem oraz swoje usta podrażnione jeszcze dzień później, będące pamiątką wspólnie spędzonych chwil. Z niezdrową fascynacją przyglądała się, jak Kate sięga po tubkę z balsamem do ust i wciera błyszczące mazidło w poczerwieniałe wargi. Każda jej cząstka emanowała seksem. Połyskujący w pępku rubin, opięte dżinsy. A jednak nigdy nie ubierała się tandetnie. Nawet jeśli zachowywała się jak puszczalska, robiła to stylowo. Teraz bawiła się swoimi złotymi włosami, zaplatając je niedbale w luźny, niezwiązany gumką warkocz nad karkiem. Jenny miała na biurku koszyk wypełniony gumkami, opaskami i spinkami dopasowanymi do każdego stroju, lecz nawet kiedy usilnie się starała, jej włosy nigdy nie wyglądały tak dobrze jak nieumyte i nieuczesane loki Kate. Tej dziewczynie życie przychodziło bez wysiłku, jakby niczym nie musiała się przejmować ani o nic starać. Nic dziwnego, że wpadła w oko Lucasowi. Faceci uwielbiają laski, które mają wszystko gdzieś. A Jenny wszystkim przejmowała się aż za bardzo.
– Wyglądasz na zdenerwowaną – powiedziała Kate podejrzliwie. – Coś się stało?
– Przepraszam, jeśli wam przeszkodziłam – odparła Jenny.
– W ogóle się tym nie przejmuj. Muszę się dzisiaj spakować, więc i tak nie miałam ochoty się bzykać. Skąd znasz Luke’a? – spytała Kate i wstała, żeby się ubrać.
„L u c a s a”, pomyślała Jenny. Była wściekła, że Kate nazwała go inaczej niż wszyscy, zupełnie jakby był jej własnością. Potem zauważyła świeżą malinkę na szyi koleżanki i przez chwilę miała ochotę przywalić jej w głowę.
СКАЧАТЬ