Dobry omen. Терри Пратчетт
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobry omen - Терри Пратчетт страница 8

Название: Dobry omen

Автор: Терри Пратчетт

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 9788381696753

isbn:

СКАЧАТЬ mi to usłyszeć – powiedziała siostra Mary. Sądziłam bowiem, że za oceanem nie kochacie ich zbytnio, bowiem wywołaliście rewolucję i wrzuciliście cały transport herbaty wprost do rzeki.

      Trajkotała bez przerwy, skutecznie zachęcana regułą zakonu, by mówić o wszystkim, co przyjdzie do głowy, a łaskawa ślina przyniesie na język. Mr Young poczuł się zbity z tropu, ale był zbyt wyczerpany, by się przejmować takim drobiazgiem. Zapewne życie w ścisłej regule zakonnej sprawiło, że ludzie dziwaczeli. Pragnął, by jego żona obudziła się. Po chwili w monotonnym potoku słów płynących z ust siostry Mary zabrzmiała nutka nadziei.

      – Czy byłoby dużym nietaktem z mojej strony, gdybym zapytał o istnienie możliwości wypicia filiżanki herbaty? – odważył się.

      – Och, mój… – pielęgniarka zakryła usta dłonią. A o czymże innym myślała w tej chwili?

      Mr Young nie skomentował.

      – Zaraz się tym zajmę – dodała. – A może jednak życzy pan sobie kawy? Piętro wyżej mamy maszynkę do parzenia.

      – Proszę o herbatę.

      – Słowo daję, pan się całkiem znaturalizował, nieprawdaż? – powiedziała radośnie i wybiegła, szeleszcząc fartuszkiem.

      Pozostawiony sam ze śpiącą żoną i dwójką noworodków Mr Young opadł ciężko na krzesło. No tak. Długie godziny na klęczniku i pobudki skoro świt robią swoje. Miłe są te siostry, ale chyba nie całkiem compost mentis. Jak w tym filmie Kena Russela. Zakonnice też tam były, ale w ich zachowaniu trudno było dostrzec choćby najmniejsze podobieństwo do tego, co działo się w tym szpitalu. Mówią, że nie ma dymu bez ognia, cóż.

      Westchnął.

      W tej chwili Niemowlę A obudziło się i rozpoczęło ryczytal co się zowie.

      Mr Young od wielu lat nie uspokajał płaczącego noworodka. Zacznijmy od tego, że w ogóle nie umiał sobie z tym poradzić, a pieczętowanie różowej pupy ulubionym gestem sir Winstona Churchilla nie było godne polecenia.

      – Witamy na ziemskim padole – powiedział znużonym głosem. – Wkrótce przywykniesz.

      Niemowlę zamilkło i wpatrzyło się w Mr Younga jak w krnąbrnego generała.

      Siostra Mary wybrała właśnie ów moment, by wkroczyć z herbatą. Nie bacząc, iż jest satanistką, przyniosła talerz lukrowanych ciasteczek zwykle podawanych do herbaty tylko specjalnym gościom. Mr Young wziął ciastko w polewie o takim samym odcieniu różu jak niektóre narzędzia chirurgiczne po operacji. Z polewy wystawał lukrowy bałwanek.

      – Są inne niż te podawane u was – powiedziała siostra Mary. – U was nazywa się je kruchymi ciasteczkami. U nas to biszkopty.

      Mr Young już otwierał usta do potwierdzenia, że owszem, tak nazywał je on, a nawet jego sąsiedzi w Luton, gdy do pokoju wbiegła druga zakonnica, z trudem łapiąc powietrze.

      Spojrzała na siostrę Mary, zorientowała się, że Mr Young w życiu nie miał do czynienia z wnętrzem pentagramu i ograniczyła wypowiedzi do wskazania na Niemowlę A i puszczenia „oczka”.

      Siostra Mary skinęła głową i odpowiedziała mrugnięciem.

      Przybyła zabrała wózek z Niemowlęciem A.

      Mruganie i puszczanie oczek są jednym z wielu sposobów porozumiewania. Jedno mrugnięcie potrafi czasem dużo powiedzieć. Na przykład w mrugnięciu nowo przybyłej zawarte było, co następuje:

      Gdzie się podziewałaś, do diabła? Urodziło się Niemowlę B, jesteśmy gotowi do zamiany, a ty gaworzysz sobie jak gdyby nigdy nic w obecności Wielkiego Adwersarza, Pogromcy Królów, Anioła Bezdennej Otchłani, Bestii zwanej Smokiem, Księcia Tego Świata, Ojca Kłamstwa, Szatańskiego Pomiotu i Władcy Ciemności przy herbatce? Czy zdajesz sobie sprawę, że omal nie zostałam zastrzelona?

      Mrugnięcie siostry Mary w odpowiedzi na powyższe pytania znaczyło mniej więcej tyle:

      Oto Wielki Adwersarz, Pogromca Królów, Anioł Bezdennej Otchłani, Bestia zwana Smokiem, Książę Tego Świata, Ojciec Kłamstwa, Pomiot Szatana i Władca Ciemności. Nie mogę teraz mówić, bo wśród nas jest obcy.

      Aliści siostra Mary zrozumiała mrugnięcie przełożonej tak:

      Dobrze się sprawiłaś, siostro Mary. Sama zamieniłaś noworodki – to doskonale. Wskaż mi teraz nadprogramowego noworodka. Ja zabiorę go stąd, a ty będziesz mogła dopić herbatę w towarzystwie Jego Ekscelencji Kultury Amerykańskiej.

      Wobec czego jej mrugająca odpowiedź brzmiała:

      Oto Niemowlę B, kochaniutka. Weź je teraz sobie i nie przeszkadzaj w herbacie z Jego Ekscelencją. Zawsze chciałam zapytać, po co stawiają te wysokie budynki wykładane na zewnątrz lustrami.

      Powyższe niuanse i subtelności dialogu mruganego zupełnie nie mieściły się w zakresie rozumnego postrzegania Mr Younga, tak że obserwując wymianę konspiracyjnych uprzejmości, poczuł się bardzo zakłopotany i pomyślał, co następuje: Ten Russel… on to wiedział, co mówi. Bez dwu zdań.

      Pomyłka siostry Mary mogłaby zostać dostrzeżona w porę przez nowo przybyłą zakonnicę, gdyby nie fakt, że tę ostatnią w pokoju bacznie obserwował facet z Secret Service, Mr Dowling, i nie próbował nawet ukryć wzbierającego w nim niepokoju. Ów rosnący niepokój był pośrednim skutkiem ćwiczenia określonych reakcji na widok ludzi w długich, luźnych szatach, a zwłaszcza w czepcach oraz stanów, gdy – jak w tej chwili – do zmysłów przedmiotu treningu docierały sprzeczne sygnały. Osobnicy cierpiący na niedowład zdolności kategoryzowania bodźców zewnętrznych nie powinni nosić broni palnej, zwłaszcza gdy polecono im asystować przy naturalnym porodzie, który był najwyższą ilustracją tego, jak bardzo nieamerykański jest sposób przychodzenia nowych obywateli na świat. Ponadto wiadomo, że w zakonnych szpitalach są brewiarze.

      Mr Young wzdrygnął się.

      – Czy wybrał pan już imię? – zapytała figlarnie siostra Mary.

      – Hę? Nie, jeszcze nie. Dziewczynce dalibyśmy imię po mojej matce. Lucinda. Albo Germaine. Tak chciała Deirdre.

      – Asmodeusz brzmi bardzo ładnie – powiedziała siostra Mary, przypomniawszy sobie o powołaniu. – Albo Damien. Damien jest ostatnio bardzo popularny.

      Anathema Device miała osiem i pół roku. Imię wybrała dla niej matka, kobieta słabo zorientowana w zawiłościach teologicznych. Pewnego dnia gdzieś przeczytała słowo, które przypadło jej do gustu tak bardzo, że postanowiła ochrzcić córkę takim imieniem. Córka zaś wykazywała wielkie zainteresowanie Księgą. Pochłaniała ją w tajemnicy przed matką nocą, pod kołdrą i przy latarce.

      Rówieśnicy Anathemy uczyli się ze zwykłych elementarzy bogato ilustrowanych jabłuszkami, piłeczkami, karaluszkami itd. Rodzina Device całkowicie odrzucała takie metody. Ich córka ćwiczyła czytanie z Księgi.

      W Księdze СКАЧАТЬ