Название: Pandemia
Автор: Robin Cook
Издательство: PDW
Жанр: Триллеры
Серия: Thriller
isbn: 9788380626805
isbn:
– Okej – odrzekł Vinnie – ale i tak uważam, że te druciane klamry wszystko zmieniają.
– Być może – przyznał niechętnie Jack.
Potrzebowali tylko kilku minut, by wspólnymi siłami wydobyć z worka w pełni ubrane ciało.
– Myślę, że Bart dokonał trafnej oceny – odezwał się Jack. – Kobieta miała mniej więcej trzydzieści lat. Mówił też, że była elegancko ubrana, jak na randkę przy lunchu. I że była trochę sina. Zgadza się?
– Zgadza się – powtórzył Vinnie.
Jack spojrzał na metkę płaszcza, który upchnięto w worku wraz z ciałem. Bergdorf Goodman. Nie był pasjonatem mody, ale wiedział doskonale, że ma przed sobą drogą odzież. Jego uwagę przykuła też misterna fryzura, z krócej podciętą lewą stroną i ciemniejszymi pasemkami. Po prawej stronie i na czubku głowy włosy były wyraźnie dłuższe i profesjonalnie zafarbowane na blond. Były też doskonale utrzymane – ofiara powierzała je fachowcom. Miała na sobie zegarek marki Cartier, kolczyki z brylantami oraz wąski pierścionek z pięcioma podobnymi kamieniami.
Jack sięgnął po nożyczki, a drugą parę podał Vinniemu.
– Rozetnijmy ubranie, ale na razie niech pozostanie na miejscu.
– Dobra – mruknął Vinnie i oddał nożyczki Carlosowi. Poczynając od ramion, zaczęli jednocześnie rozcinać delikatny materiał po obu stronach tułowia.
Gdy tylko Jack odsłonił ramię od nadgarstka po pachę, ujrzał tatuaż na wewnętrznej stronie przedramienia. Odłożył nożyczki.
– To może nam się przydać do identyfikacji – powiedział, odwodząc ramię na zewnątrz, by odsłonić tatuaż. – Spójrzcie tylko. Oryginalny, prawda? Zdaje się, że to element układanki widziany w perspektywie. A tutaj kolorowe tło z miejscem na ten element. Nie jestem miłośnikiem ozdabiania ciała, ale ten tatuaż jest niezły.
– Naprawdę nigdy pan takiego nie widział? – Vinnie zdobył się na ton pełen zdumienia i lekceważenia zarazem. – Widzę, że jest pan jeszcze mniej na czasie, niż sądziłem.
– Czy to znaczy, że ty widziałeś?
– Jasne. Kolory tęczy to najczęściej gejowski symbol. Ostatnio pełno się takich widuje – stwierdził, spoglądając z ukosa na Jacka. – A jak mi pan nie wierzy, to radzę zajrzeć na Pinterest – dorzucił, doskonale wiedząc, że doktor Stapleton nie ma pojęcia, czym jest Pinterest. – Widzi pan imię Helen na tym elemencie? Moim zdaniem ta kobieta była lesbijką, a Helen to jej partnerka.
– Człowiek całe życie się uczy – westchnął Jack. – Spodziewam się więc, że w niedalekiej przyszłości zgłosi się do nas niejaka Helen.
Gdy odsłonili pierś zmarłej, Jack znowu odłożył nożyczki, by przyjrzeć się imponującej różowej bliźnie na jej mostku.
– Sternotomia pośrodkowa. To też powinno pomóc w identyfikacji. Moim zdaniem blizna ma najwyżej trzy miesiące. Operacja na otwartym sercu odbyła się więc tego lata i obstawiam, że w którymś z miejscowych nowojorskich szpitali.
– A możemy w końcu brać się do roboty? – spytał Vinnie. – Nie chciałbym spędzić tu całego dnia.
Jack nie odpowiedział. W milczeniu kontynuował rozcinanie ubrania. Kończył jeszcze, gdy Vinnie zajął się ściąganiem biżuterii i odkładaniem jej na stolik. Czekała ją dezynfekcja i inwentaryzacja, a następnie przekazanie najbliższym.
Jack usunął rurkę intubacyjną i przystąpił do drobiazgowych oględzin pozbawionego ubrań ciała. Prócz kolejnych dwóch tatuaży, z których jeden, umieszczony na lędźwiach, przedstawiał stylizowaną palmę, a drugi, po wewnętrznej stronie prawej kostki, przypominał niewielką chińską literę, nie znalazł żadnych istotnych znamion ani zmian chorobowych. Sfotografował kolejno wszystkie trzy tatuaże.
Nadszedł czas, by przystąpić do właściwej sekcji. Zaczął od swego ulubionego nacięcia w kształcie litery Y, które połączyło barki z więzadłem międzyobojczykowym oraz – poprzez bliznę na mostku – ze wzgórkiem łonowym. Potrzebował szczypiec, by przeciąć metalowe szwy spinające mostek.
Najpierw skupił się na jamie brzusznej. Wątroba wyglądała zupełnie prawidłowo, jeśli nie liczyć delikatnych śladów stanu zapalnego oraz nieznacznych wynaczynień na pęcherzyku żółciowym, śledzionie i nerkach. Odkrycia te obudziły w jego pamięci skojarzenie z działaniem hantawirusów, ale instynkt podpowiadał mu, że to fałszywy trop. Hantawirusowy zespół płucny występował niezwykle rzadko, a już na pewno nie o tej porze roku w Nowym Jorku. Myśl o zagrożeniu wirusem jednak powróciła.
Teraz Jack zbadał jelita – palpacyjnie, cal po calu, nie wydobywając ich z jamy brzusznej. Nie znalazł żadnych odchyleń od normy. Gdy Vinnie i Carlos zajęli się ich wydobyciem i przeniesieniem do zlewu, gdzie miały być płukane, Jack skupił się na klatce piersiowej. Spodziewał się, że właśnie tam znajdzie najważniejsze odpowiedzi.
Postanowił wyciąć płuca i serce w jednym preparacie, tak by móc zbadać je razem. Pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, była ich masa. Gdy przenosił je na boczny stół, odniósł wrażenie, że są co najmniej dwukrotnie cięższe, niż powinny. Pomyślał, że doszło do obrzęku płuc, a dodatkową masę stanowi zawarty w nich płyn – i nie pomylił się. Nie była to jednak jedyna patologiczna zmiana. Gdy wykonywał nacięcia, płuco otwierało się gwałtownie, jakby pod dużym ciśnieniem. Zajrzał do wnętrza i zobaczył ślady rozległego stanu zapalnego, pewną ilość krwi oraz mnóstwo wydzieliny, którą potocznie nazywa się ropą. Stało się jasne, że zgon młodej kobiety nastąpił z powodu ostrego zapalenia płuc, którego przyczyną z całą pewnością nie były choćby i najpoważniejsze problemy z zastawką. Owszem, nieprawidłowa praca serca mogła spowodować wypełnienie płuc płynem przesiękowym, ale na pewno nie ropną wydzieliną z domieszką krwi. Jack musiał więc powrócić do punktu wyjścia i przyjąć założenie, że przyczyną śmierci było działanie agresywnego wirusa, być może podobnego do tego, który w 1918 roku odebrał życie stu milionom ludzi. Zaraz potem przyszło mu na myśl stare powiedzenie: „Uważaj, czego sobie życzysz”. Owszem, potrzebował intensywnej pracy, by przestać myśleć o kłopotach rodzinnych, ale z całą pewnością nie życzył bolesnej śmierci rzeszom niewinnych ludzi. Pandemia zabójczej grypy zdziesiątkowałaby populację miasta, a może i świata.
Jack przystąpił do rozcinania osierdzia, by odsłonić serce wtulone między płuca. Zwykle była to prosta czynność, ale nie tym razem, natrafił bowiem na blizny będące kolejnym dowodem na to, że kobieta przebyła niedawno zabieg. Prawdziwy szok czekał go chwilę później, gdy odsłonił cały narząd. Tak, to była operacja na otwartym sercu, ale jej celem nie była naprawa zastawek. Ku swemu zdumieniu Jack stwierdził, że ma przed sobą przeszczepione serce.
– Vinnie, chodź tutaj i spójrz! – zawołał.
Obaj technicy podeszli i pochylili się nad odsłoniętym sercem.
– Tutaj – podpowiedział Jack, używając nożyczek jako wskaźnika. – Ślady szycia na wszystkich naczyniach. СКАЧАТЬ