Sekretne dziecko. Kerry Fisher
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sekretne dziecko - Kerry Fisher страница 3

Название: Sekretne dziecko

Автор: Kerry Fisher

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788308067796

isbn:

СКАЧАТЬ doświadczyły niepokalanego poczęcia. Ona zaś twardo stąpała po ziemi i sprawiała wrażenie, jakby jakaś jej część żałowała, że zaszła w ciążę tak wcześnie, zanim miała okazję naprawdę zaszaleć. Ja wciąż czułam się zawstydzona tym, że się tu znalazłam, chociaż oczywiście nie było sensu udawać, że nie uprawiałam seksu.

      Dziewczyna pochyliła się nad tobą.

      – Zobaczmy, kogo tutaj mamy. Przystojniak. Ma twoje oczy.

      To mi dodało otuchy. Ta świadomość, że podarowałam ci coś, czego nikt nigdy ci nie odbierze, i że niezależnie od tego, jaki duży urośniesz, w co cię ubiorą, jaką ci zrobią fryzurę, zawsze będzie ci towarzyszyła jakaś cząstka twojej matki.

      Lizzy ściszyła głos:

      – To jeszcze nie dzisiaj, co?

      Potrząsnęłam głową. Słowo „jutro” było zbyt ciężkie, zbyt prawdziwe, za bardzo przerażające, by je wymówić. Nim zdążyłam się zmusić do odpowiedzi, w korytarzu rozległo się człapanie sandałów jakiejś zakonnicy. To oznaczało koniec rozmowy.

      Poszłam dalej. Po chwili obejrzałam się jednak i zobaczyłam Lizzy, która za plecami zakonnicy wystawiła język w jej stronę. Skądś dobiegał głos Louisa Armstronga śpiewającego What a Wonderful World. Pamiętam, że w tym momencie pomyślałam o karze, jaką poniesie ta, która włączyła radio – jakby mój umysł szukał różnych dróg ucieczki od tego, co najważniejsze. Jednocześnie nad tym pozornym azylem górowała większa, silniejsza nadzieja: może, może jednak, moja matka przyszła tu po to, żeby mi powiedzieć, że znalazła rozwiązanie, że nie mogłaby żyć ze świadomością, iż jej wnuk poniewiera się gdzieś wśród obcych. Tak czy owak, nawet w najśmielszych, najbardziej optymistycznych marzeniach nie potrafiłam sobie wyobrazić scenariusza, w którym mój mąż nie dowiedziałby się, co zrobiłam. Serce mi się ścisnęło, gdy wyobraziłam sobie twarz Danny’ego, który nie może pojąć, dlaczego złamałam przysięgę małżeńską. Musiałam przyznać rację mojej mamie, która w reakcji na tę „radosną” nowinę powiedziała: „To żony mają się martwić o to, co robią ich mężowie, a nie odwrotnie”.

      Na myśl o tym, że mogłabym stracić Danny’ego, nogi się pode mną ugięły, aż musiałam się chwycić poręczy. Moja matka nie dopuszczała możliwości, że powiem mu prawdę. „Nie rezygnuj z przyszłości. Pomyśl o Louise, jeśli nie o sobie. To najlepszy sposób, jedyny sposób. Nawet tak wyrozumiały człowiek jak Danny nie weźmie na wychowanie dziecka innego mężczyzny. Nie w tej sytuacji. Dla dobra córki, którą już masz, musisz zostawić to za sobą i nigdy nikomu nie pisnąć ani słówka. Ja nie dam rady utrzymać ciebie i Louise, jeśli on was wyrzuci, zwłaszcza teraz, po śmierci twojego ojca”.

      Wiedziałam, że ma rację. Jednak cena tego milczenia była bardzo wysoka.

      U podnóża dębowych schodów pojawiła się siostra Patricia, sęp żerujący na ludzkich tragediach.

      – Miejmy nadzieję, że twoja matka przemówi ci do rozsądku.

      Mocno złapałeś mnie za mały palec. Chłopak z intuicją. Wyminęłam siostrę Patricię, by wejść do pokoju widzeń, i od razu poczułam chłód panujący w tej ciemnej salce nawet w słoneczny lipcowy dzień. Przytuliłam cię mocniej, sama trzęsąc się z zimna w cienkiej letniej sukience, którą nosiłam przed ciążą. Nie miałam apetytu, za to ty byłeś wiecznie głodny. Inne dziewczyny zazdrościły mi, że tak szybko wróciłam do dawnej sylwetki.

      – Jak ty to robisz, Rita? Masz jakieś cudowne pigułki?

      Ten moment, gdy przywierałeś ustami do mojej piersi, choć lekko bolesny, był źródłem niemal błogostanu. Uwielbiałam cię karmić, to były chwile, kiedy nikt nie mógł mi kazać robić nic innego, byliśmy tylko ty i ja, otoczeni bezpiecznym kokonem. Płakałam, kiedy zakonnice zmusiły mnie, żeby karmić cię butelką, dziesięć dni przed tym, jak miałeś mnie opuścić.

      – Musisz go przygotować do nowego życia. Jego przyszła matka będzie musiała go nakarmić w drodze do domu.

      Nie byłam w stanie sobie wyobrazić wyglądu tej kobiety ani tego, kim ona będzie.

      To ja byłam twoją matką.

      Tymczasem moja matka siedziała w brązowym skórzanym fotelu, smużki słońca połyskiwały na różowych i fioletowych kwadratach jej bluzki – jedynych barwnych plamach w tym pomieszczeniu, pośród ponurych malowideł Jezusa na krzyżu i drewnianych krucyfiksów. Obserwowałam jej twarz, jakby to był portret odległego przodka, w którym poszukiwałam rodzinnych cech. Wdowieństwo i wyrodna córka pozbawiły jej rysy łagodności, pulchności, które w jakiś sposób zwiastowały bezpieczny azyl. Wszystko w niej było sztywne, napięte – przypominała raczej ramę nadającą życiu formę niż samo życie, które powinno wypełnić tę formę treścią. Poderwała się gwałtownie, z głośnym westchnieniem, dociskając ręce do boków, by odruchowo nie wyciągnąć ich w twoją stronę. Jakże to się różniło od tego, kiedy razem z tatą przepychali się przez drzwi na oddział położniczy, żeby pierwszy raz zobaczyć Louise, pośród przekomarzań i radosnych zachwytów w rodzaju „zobacz, ma mój podbródek!”. Tym razem moja matka zachowywała się tak, jakby nie miała nic wspólnego z osobą, która podczas mojej pierwszej ciąży dziergała buciki i kocyki w masowych ilościach.

      Podeszła do mnie.

      – Susie – powiedziała sztywno.

      Gardło wyraźnie ściskały jej emocje, których nie miała odwagi okazać. Jak dziwnie było usłyszeć znowu moje prawdziwe imię, po tak długim czasie reagowania na „Ritę”. W pierwszej chwili poczułam się, jakby mówiła do kogoś innego. Tak zresztą było. Nigdy już nie miałam być tamtą dawną Susie, mamą Louise i żoną Danny’ego. Twoja babcia uniosła dłonie i zaraz je opuściła. Tłumaczyłam sobie, że ona nie jest wrogiem, tylko znalazła się między młotem a kowadłem, a w innych okolicznościach śpiewałaby ci kołysanki, pocieszałaby, gdy nikt inny by nie umiał, chwaliłaby się tobą przed całym światem.

      Nie ukrywałaby nas tutaj.

      Przyglądała się twojej twarzyczce w nieskończoność, jej wargi się poruszały, jakby próbowała ułożyć słowa w odpowiedniej kolejności.

      – Louise za tobą tęskni – powiedziała w końcu.

      Skinęłam głową. Moje serce tak rozpaczało po tobie, że prawie zapomniałam, jak to jest kochać dziecko bez ograniczeń czasowych. Tobie pozostało jeszcze osiemnaście godzin i trzynaście minut mojej miłości. Louise mogła mnie mieć na zawsze.

      Mama postanowiła przerwać ciszę.

      – Kazałam cioci Margaret wysyłać te listy, które napisałaś do Danny’ego. Mniej więcej co tydzień po jednym, tak jak mówiłaś. Tu są odpowiedzi. Otworzyła torebkę i wyjęła plik listów w niebieskich kopertach poczty lotniczej ze znaczkami z Singapuru. Nie chciałam myśleć o jego powrocie i o ponownym wdrażaniu się do dawnego stylu życia.

      – Zachowaj je, mamo. Przeczytam, jak wrócę do domu.

      Za niecałe dwadzieścia cztery godziny miałam cię oddać. Wiedziałam, że przez resztę życia będę szukała sposobów, by ukryć przed СКАЧАТЬ