Problem trzech ciał. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Problem trzech ciał - Cixin Liu страница 16

Название: Problem trzech ciał

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380627987

isbn:

СКАЧАТЬ wiele razy, ale nie udało mi się przemówić im do rozsądku.

      – Zdaje się, że prowadzą jakieś niezależne śledztwo.

      – Tak, i to o zasięgu globalnym. Powinni już wiedzieć, że dwie osoby z tych zmarłych, w tym… Yang Dong, nigdy nie miały żadnych kontaktów z Granicami Nauki.

      Wymówienie jej nazwiska zdawało się sprawiać mu kłopot.

      – Ding Yi, wie pan, że jestem już w to wciągnięty. A więc… jeśli chodzi o to, dlaczego Yang dokonała wyboru, który… którego dokonała, chciałbym to wiedzieć.

      – Jeśli dowie się pan więcej, wciągnie to pana jeszcze głębiej. Na razie ma pan o tym tylko powierzchowną wiedzę, ale kiedy zdobędzie pan większą, pogrąży się w tym pana duch, a wtedy pojawią się prawdziwe kłopoty.

      – Zajmuję się badaniami stosowanymi. Nie jestem tak wrażliwy jak wasi teoretycy.

      – A zatem dobrze. Gra pan w bilard?

      Ding podszedł do stołu.

      – W szkole trochę grałem.

      – Ona i ja uwielbialiśmy tę grę. Przypominała nam cząstki zderzające się w akceleratorze. – Ding podniósł dwie bile, białą i czarną. Położył czarną obok jednej z łuz, a białą dziesięć centymetrów od niej. – Potrafi pan umieścić tę czarną w łuzie?

      – Z takiej bliskiej odległości? Każdy to potrafi.

      – Niech pan spróbuje.

      Wang wziął kij, uderzył lekko białą bilę, która wepchnęła czarną do łuzy.

      – Dobrze. A teraz przesuńmy stół w inne miejsce.

      Ding polecił zdezorientowanemu Wangowi, żeby razem podnieśli stół i przenieśli go w inny róg salonu, koło okna. Potem Ding zgarnął czarną kulę, położył ją obok łuzy, a białą ustawił dwadzieścia centymetrów od niej.

      – Myśli pan, że potrafi to zrobić jeszcze raz?

      – Oczywiście.

      – Niech pan spróbuje.

      Wang znowu łatwo to zrobił.

      Ding machnął ręką.

      – Znowu go przesuńmy. – Unieśli stół i postawili go w trzecim rogu. Ding ustawił bile jak poprzednio. – Dalej.

      – Niech pan posłucha, my…

      – Dalej!

      Wang wzruszył bezradnie ramionami. Udało mu się umieścić bilę w łuzie po raz trzeci.

      Przesuwali stół jeszcze dwa razy: do drzwi salonu i na koniec z powrotem w miejsce, gdzie znajdował się pierwotnie. Ding jeszcze dwa razy ustawił bile i Wang jeszcze dwukrotnie w nie stuknął, ale oba uderzenia zeszły nieco z toru.

      – Dobrze, na tym koniec eksperymentu. Przeanalizujmy rezultaty. – Ding zapalił papierosa, po czym ciągnął: – Przeprowadziliśmy pięciokrotnie ten sam eksperyment. Cztery razy w różnych miejscach i czasie. Dwa w tym samym miejscu, ale w różnym czasie. Nie zaszokowały pana wyniki? – Rozłożył przesadnie ręce. – Pięć razy! Każdy eksperyment ze zderzeniem bil dał dokładnie ten sam wynik!

      – Co próbuje pan przez to powiedzieć? – zapytał Wang, dysząc.

      – Może pan wyjaśnić ten niewiarygodny wynik? Niech pan użyje języka fizyki.

      – Dobrze… Podczas tych pięciu eksperymentów ani razu nie zmieniła się masa dwóch bil. Jeśli chodzi o ich położenie, to dopóki układem odniesienia jest blat stołu, tu również nic się nie zmieniło. Prędkość białej bili uderzającej w czarną także zasadniczo pozostawała taka sama. A zatem przeniesienie pędu nie uległo zmianie. Dlatego we wszystkich pięciu eksperymentach rezultat był taki sam: wbicie czarnej bili przez białą do łuzy.

      Ding podniósł z podłogi butelkę brandy i dwie brudne szklanki. Napełnił obie i jedną podał Wangowi. Ten odmówił.

      – No, uczcijmy to! Odkryliśmy wielką zasadę natury – prawa fizyki są niezmienne w czasie i przestrzeni. Wszystkie prawa fizyki w ludzkich dziejach, od prawa Archimedesa po teorię strun, wszystkie odkrycia naukowe i owoce umysłowych wysiłków naszego gatunku są produktami ubocznymi tego wielkiego prawa. W porównaniu z nami dwoma, teoretykami, Einstein i Hawking są inżynierami uprawiającymi naukę stosowaną.

      – Nadal nie rozumiem, do czego pan zmierza.

      – Proszę sobie wyobrazić inny zbiór wyników. Za pierwszym razem biała bila wtrąca czarną do łuzy. Za drugim razem czarna odskakuje w bok. Za trzecim leci pod sufit. Za czwartym mknie wokół pokoju jak przestraszony wróbel i na koniec wpada panu do kieszeni. Za piątym pędzi prawie z prędkością światła, przebija barierkę wokół stołu, wystrzela przez ścianę i opuszcza Ziemię i Układ Słoneczny, jak opisał to kiedyś Asimov11. Co by pan wtedy pomyślał?

      Ding przyglądał się Wangowi. Po długim milczeniu Wang powiedział:

      – To się rzeczywiście stało. Zgadza się?

      Ding wysuszył obie szklanki. Patrzył na stół bilardowy jak na demona.

      – Tak. Stało się. W ostatnich kilku latach otrzymaliśmy w końcu sprzęt niezbędny do eksperymentalnego testowania fundamentalnych teorii. Skonstruowano trzy drogie „stoły bilardowe”: jeden w Ameryce Północnej, drugi w Europie i trzeci, znany panu, w Liangxiangu. Dzięki niemu pańskie Centrum Badawcze Nanotechnologii zarobiło mnóstwo pieniędzy. Te akceleratory wytwarzają ilość energii potrzebnej do zderzania cząstek o rząd wielkości przekraczającej tę, którą dysponowaliśmy dotąd. Takiego poziomu nie osiągnięto nigdy wcześniej w dziejach ludzkości. Ale na tym nowym sprzęcie, używając tych samych cząstek, tego samego poziomu energii i tych samych parametrów eksperymentów, otrzymuje się różne wyniki. I to nie tylko wtedy, kiedy korzysta się z różnych akceleratorów, ale nawet podczas eksperymentów przeprowadzanych w różnym czasie w tym samym akceleratorze. Fizycy wpadli w panikę. Powtarzali wciąż na nowo, w tych samych warunkach, eksperymenty ze zderzaniem cząstek, ale wynik był za każdym razem inny i nie mogli się w tym dopatrzeć żadnej prawidłowości.

      – Co to znaczy? – zapytał Wang. Kiedy zobaczył, że Ding patrzy na niego bez słowa, dodał: – Och, jestem nanotechnologiem i też pracuję nad strukturami w mikroskali, ale są one o kilka poziomów oddalone od tego, nad czym pan pracuje. Proszę, niech mnie pan oświeci.

      – To znaczy, że prawa fizyki nie są niezmienne w przestrzeni i czasie.

      – Czyli?

      – Myślę, że resztę może pan sam wywnioskować. Doszedł do tego nawet generał Chang. To naprawdę bystry człowiek.

      Wang spojrzał z zadumą przez okno. Światła miasta były tak jasne, że przyćmiewały gwiazdy.

      – To СКАЧАТЬ



<p>11</p>

Zob. opowiadanie Isaaca Asimova The Billiard Ball.