Millennium. David Lagercrantz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 7

Название: Millennium

Автор: David Lagercrantz

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Millennium

isbn: 9788380153851

isbn:

СКАЧАТЬ do cholery? – pomyślał nagle Alvar.

      Przed sobą na ekranie zobaczył korytarz mieszczącego się tuż obok pawilonu bezpieczeństwa. Był spokojny i ciemny. Lisbeth raz za razem powtarzała tę samą sekwencję, jakby ją wydłużała albo wplatała w nią powtarzający się interwał. Alvar przez długą chwilę siedział z rękoma na kolanach i zamkniętymi oczami, licząc na to, że wszystko szybko się skończy.

      Były pięćdziesiąt dwie minuty po pierwszej. Lisbeth Salander wstała i wymamrotała „dzięki”. Nie pytając, co robiła, poprowadził ją przez śluzę do jej celi i życzył dobrej nocy. Potem pojechał do domu, ale w zasadzie nie zasnął. Zdrzemnął się tylko na krótką chwilę nad ranem, a w snach widział Benito i jej sztylety.

      Rozdział 4

      17–18 czerwca

      PIĄTKI BYŁY DNIAMI LISBETH.

      W piątkowe popołudnie Mikael Blomkvist jechał odwiedzić Lisbeth Salander w więzieniu. Czekał na to, zwłaszcza ostatnio, kiedy w końcu zaakceptował sytuację i przestał się wściekać. To wymagało czasu.

      Początkowo był wściekły na oskarżenie i wyrok, awanturował się i miotał w telewizji i w prasie. Kiedy jednak spostrzegł, że sama Lisbeth się tym nie przejmuje, spojrzał na sprawę jej oczami. Dla niej nie było to nic wielkiego. Jeśli tylko mogła się zajmować fizyką kwantową i trenować, mogła siedzieć równie dobrze w więzieniu, jak gdziekolwiek indziej, a może nawet traktowała odsiadkę jak pewnego rodzaju doświadczenie, czas na naukę. Pod tym względem była wyjątkowa. Brała życie takie, jakim jest, akceptowała sytuację i często tylko się uśmiechała, kiedy się o nią martwił, nawet przed przeprowadzką do Flodbergi.

      Mikael nie lubił Flodbergi. Nikt jej nie lubił. To był jedyny w kraju zakład karny dla kobiet o klasie bezpieczeństwa 1, a Lisbeth trafiła do niego tylko z powodu dyrektor generalnej szwedzkiej Służby Więziennej, Ingemar Eneroth. Zapewniała, że to dla niej najbezpieczniejsze miejsce, jeśli wziąć pod uwagę groźby pod jej adresem, przechwycone zarówno przez policję bezpieczeństwa, Säpo, jak i przez francuski wywiad, DGSE. Mówiono, że ich źródłem jest siostra Lisbeth, Camilla, i jej przestępcza siatka z Rosji.

      To mogła być prawda. Albo kompletne wariactwo. Ponieważ jednak Lisbeth nie miała nic przeciwko przeprowadzce, tak właśnie się stało. Tak czy inaczej, do końca jej kary nie pozostało już dużo czasu. Może mimo wszystko wyszło jej to na dobre. W ubiegły piątek Lisbeth wyglądała wyjątkowo rześko. Więzienne jedzenie z pewnością było czystą kuracją leczniczą w porównaniu ze śmieciowym żarciem, jakim się opychała na co dzień.

      Mikael siedział z laptopem w pociągu do Örebro i przeglądał letni numer „Millennium”, który w poniedziałek miał iść do druku. Za oknem lał deszcz. Z prognoz wynikało, że to będzie najgorętsze lato od dawna. Jednak jak dotąd niebo wciąż się otwierało. Dzień po dniu padał deszcz. Mikael tęsknił za domem w Sandhamn i za wypoczynkiem. Miał za sobą ciężki czas w pracy. Po tym, jak odkrył, że siły kierujące amerykańskim wywiadem NSA współpracowały z rosyjskimi organizacjami przestępczymi przy wykradaniu tajemnic firm z całego świata, finanse „Millennium” miały się dobrze. Gazeta odzyskała dawny status gwiazdy. Jednak wraz z dochodami przybyło też zmartwień. Mikael i szefowie redakcji czuli się zmuszeni do dalszego rozwijania cyfrowej wersji gazety, co oczywiście było dobre. Konieczne w nowym klimacie medialnym.

      Tyle że kradło mu czas. Aktualizacje w sieci i rozmowy o strategii w mediach społecznościowych nie pozwalały mu się skupić. Wprawdzie zaczął rozpracowywać kilka dobrych tematów, ale żadnego z nich nie zgłębił do końca. Sytuacji nie poprawiało to, że osoba, która sprzedała mu gorący temat o NSA, siedziała w więzieniu. Czuł się winny.

      Wyjrzał przez okno z nadzieją, że będzie miał spokój. Oczywiście było to tylko pobożne życzenie. Siedząca obok stara kobieta, która bezustannie przeszkadzała mu pytaniami, chciała wiedzieć, dokąd jedzie. Odpowiedział wymijająco. Jak wielu innych, którzy ostatnio wciąż zawracali mu głowę, miała dobre intencje. Mimo to był zadowolony, kiedy musiał przerwać rozmowę i wysiąść w Örebro. Pobiegł w deszczu do autobusu. Choć zakład karny Flodberga jak na ironię leżał blisko torów kolejowych, w pobliżu nie było żadnej stacji, musiał więc jechać czterdzieści minut starą scanią bez klimatyzacji. Była za dwadzieścia szósta, kiedy kawałek przed sobą zobaczył szary betonowy mur.

      Mur miał siedem metrów wysokości, matowy odcień i zakręcał jak gigantyczna betonowa fala, zastygła w trakcie straszliwego ataku na rozciągającą się równinę. Dopiero na samym końcu, niedaleko horyzontu, można było dostrzec las iglasty. W zasięgu wzroku nie znajdował się żaden budynek mieszkalny, a brama więzienia była tak blisko szlabanów kolejowych, że mógł się przed nią zmieścić tylko jeden samochód.

      Mikael wysiadł i został przepuszczony przez metalowe bramki. Poszedł do centrali strażników i zamknął telefon i klucze w szarej szafce. Przeszedł przez kontrolę bezpieczeństwa i po raz kolejny miał wrażenie, że strażnicy specjalnie się z nim drażnią. Krótko ostrzyżony, wytatuowany chłopak koło trzydziestki złapał go nawet za krocze. Poza tym pojawił się czarny labrador – fajny, radosny psiak. Mikael oczywiście wiedział, że to pies do wykrywania narkotyków. Czy naprawdę myśleli, że wnosiłby narkotyki do pudła?

      Zrobił dobrą minę do złej gry i ruszył długim korytarzem w asyście innego, wyższego i trochę sympatyczniejszego chłopaka. Drzwi śluzy były otwierane automatycznie przez ludzi z obsługi monitoringu, którzy ich obserwowali dzięki kamerom umieszczonym pod sufitem. Trochę potrwało, zanim dotarli na oddział, gdzie odbywały się widzenia. Musiał długo czekać na zewnątrz. Sam nie wiedział, kiedy dokładnie poczuł, że coś jest nie tak.

      Pewnie dopiero wtedy, kiedy nadszedł Alvar Olsen – szef strażników.

      Miał spocone czoło i wyglądał na zdenerwowanego. Po kilku wymuszonych uprzejmościach wprowadził Mikaela do sali odwiedzin na samym końcu korytarza. Wtedy nie było już żadnych wątpliwości. Coś z całą pewnością się zmieniło.

      Lisbeth miała na sobie zniszczone, sprane więzienne ubranie, które zawsze tak śmiesznie na niej wisiało. Zwykle wstawała na jego widok. Tym razem siedziała w napięciu, wyczekująco. Przekrzywiała głowę lekko w lewo, jakby patrzyła na coś za jego plecami. Była dziwnie nieruchoma, odpowiadała monosylabami na jego pytania i unikała kontaktu wzrokowego. W końcu poczuł, że musi zapytać, czy coś się stało.

      – Zależy, jak do tego podejść – odparła i posłała mu trochę niepewny uśmiech. Był to przynajmniej jakiś początek.

      – Chcesz opowiedzieć więcej?

      Nie chciała. „Nie tu i nie teraz”. A więc milczeli. Za zakratowanym oknem widać było deszcz smagający mur i spacerniak. Mikael patrzył pustym wzrokiem na oparty o ścianę zużyty materac.

      – Mam się martwić? – zapytał.

      – Myślę, że tak – odparła Lisbeth i wyszczerzyła zęby.

      Nie był to żart, na jaki liczył. A jednak poczuł się trochę rozluźniony, zareagował lekkim śmiechem i zapytał, czy może w czymś pomóc. Znów umilkła, a potem odpowiedziała: „Może”. Zdziwiło СКАЧАТЬ