Название: Świat Dysku.
Автор: Терри Пратчетт
Издательство: PDW
Жанр: Зарубежное фэнтези
Серия: Świat dysku
isbn: 9788376488967
isbn:
– Wielką ciut… Ach, masz na myśli Tiffany?
– Ano.
– Mamy do wykononio tego małego zwierzoka – dodał Tępak Wullie, unikając spoglądania w ślepe oczy czarownicy.
– Jemu idzie o misię, pani – wyjaśnił Rob Rozbój, zerkając niechętnie na brata. – To takie…
– Niezwykle ważne zadanie do wypełnienia, od którego nie można się uchylić – dokończyła panna Spisek. – Wiem, co to misja. Ale dlaczego?
Przez sto trzynaście lat życia panna Spisek słyszała wiele. Teraz jednak zdumiona wysłuchała historii o ludzkiej dziewczynce, która przez kilka dni była keldą klanu Nac Mac Feeglów. A jeśli ktoś został ich keldą, choćby na kilka dni, będą go pilnować… zawsze.
– I ona jest keldo naszych wzgórz – dodał Billy Brodacz. – Dba o nie i je chroni. Ale… – Zawahał się.
– Naso kelda ma sny – podjął Rob. – Sny o psysłości. Sny o wzgórzach zamarzniętych, gdzie syscy nie zyjom, a wielka ciut wiedźma nosi lodowo korone.
– Na bogów!
– Ano. I to jesce nie syćko! – Billy rozłożył ręce. – Widzioła zielone dzewo rosnące w krainie lodu! Widzioła pierścień z żelaza! Widzioła cłowieka z gwoździem w sercu! Widzioła plagę kurcoków i ser, co chodzi jak cłowiek!
Przez chwilę trwała cisza. Przerwała ją panna Spisek.
– Pierwsze dwa, drzewo i pierścień, żaden problem. Dobry okultystyczny symbolizm. Gwóźdź też, bardzo metaforyczny. Mam pewne wątpliwości co do sera… Czyżby chodziło jej o Horacego? I nie jestem pewna, czy można mieć plagę kurczaków. Jak myślicie?
– Jeannie było cołki pewna co do kurcoków – oświadczył Rob Rozbój. – Śniło jej się wielo zecy dziwnych i strosnych, no to żesmy pomyśleli, ze zobacymy, jak se zyje wielka ciut wiedźma.
Rozmaite oczy panny Spisek wpatrywały się w niego. Rob odpowiadał spojrzeniem zaciekłej szczerości. Nawet nie drgnął.
– To przecież honorowe przedsięwzięcie – przyznała czarownica. – Czemu zaczęliście od kłamstwa?
– Och, kłamstwo byłoby o wielo ciekawse – wyjaśnił Rob.
– Kiedy prawda wydaje mi się dostatecznie ciekawa.
– Może być, ale zem chcioł dołozyć jesce łolbzymów, piratów i magicne łasice – oświadczył Rob. – Naprawdę dobro robota.
– Cóż… Kiedy panna Tyk przyprowadziła mi Tiffany, rzeczywiście mówiła, że ochraniają ją niezwykłe moce.
– Ano. To ło nos, zgadzo się.
– Ale panna Tyk jest dość apodyktyczna – dodała panna Spisek. – Przykro mi to przyznać, lecz niezbyt uważnie jej słuchałam. Zawsze mi powtarza, że te dziewczęta są pilne i bardzo chcą się uczyć, a na ogół okazuje się, że to zwykłe trzpiotki i chcą zostać czarownicami, żeby zawracać w głowach chłopcom. I uciekają po paru dniach. Ale ta nie ucieka, o nie! Ta raczej biegnie do tajemnic! Wiecie, że próbowała tańczyć z zimistrzem?
– Ano. Wimy – potwierdził Rob Rozbój. – Ześmy tam byli.
– Byliście?
– Ano. Ześmy sli za wami.
– Nikt was tam nie widział. Wiedziałabym, gdyby ktoś coś zauważył.
– Tak? No bo ześmy są dobre w tym, coby nas nie widzieli. – Rob uśmiechnął się z satysfakcją. – Aze dziwi, jacy ludzie nos nie widzom.
– Naprawdę próbowała zatańczyć z zimistrzem – powtórzyła panna Spisek. – Chociaż mówiłam jej, że nie wolno.
– Ha, ludzie ciągle nam gadajom, zeby cegoś nie robić. Stąd wimy, co jest najciekawse do zrobienio.
Panna Spisek przyglądała mu się oczami jednej myszy, dwóch kruków, kilku ciem i skorka.
– Istotnie. – Westchnęła. – Tak. Wiecie, kiedy ktoś ma już tyle lat, kłopot polega na tym, że młodość jest bardzo odległa. Czasami mam wrażenie, że przydarzyła się komuś innemu. Długie życie nie jest takie przyjemne, jak się powszechnie uważa, to fakt. Jest…
– Zimists suko tero wielkiej ciut wiedźmy – przerwał jej Rob. – Widzielim, jak tańcyła z zimistsem. A terozki on jej suko. Słysymy go w wyciu wichury.
– Wiem – przyznała panna Spisek. Znieruchomiała i nasłuchiwała przez chwilę. – Wiatr ucichł – oznajmiła. – Znalazł ją.
Chwyciła obie laski i ruszyła do schodów. Z zadziwiającą szybkością wspięła się na górę. Feeglowie przemknęli obok niej do sypialni, gdzie na wąskim łóżku spała Tiffany.
W czterech kątach pokoju paliły się świece na spodeczkach.
– W jaki sposób ją znalazł? – zapytała panna Spisek. – Przecież ją ukryłam! Wy, niebiescy, przynieście drewna. – Spojrzała na nich z surową miną. – Powiedziałam: przy…
Usłyszała kilka stuknięć. Kurz osiadł. Feeglowie przyglądali się jej wyczekująco. A patyki, bardzo dużo patyków, leżały ułożone na stos w malutkim kominku.
– Dobze zeście to załatwili – pochwaliła. – Iw som cos.
Płatki śniegu wlatywały przez komin.
Panna Spisek skrzyżowała przed sobą obie laski i tupnęła.
– Drewno spal! Ogniu płoń! – krzyknęła.
Stos drewna z palenisku rozjarzył się płomieniem. Ale szron osiadał już na oknie, z cichym trzaskiem rozrastały się na szybie białe gałęzie paproci.
– Nie pozwolę na coś takiego w moim wieku! – oświadczyła czarownica.
Tiffany otworzyła oczy.
– Co się dzieje? – spytała.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного СКАЧАТЬ