Sen Śmiertelników . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sen Śmiertelników - Морган Райс страница 14

СКАЧАТЬ

      - A co z moim palcem? – wrzasnął zdjęty bólem pirat.

      Pozostali piraci roześmiali się. Zignorowali go całkiem i w zamian zabrali się za pozostałą broń, walcząc o zdobycz.

      Thor skupił uwagę z powrotem na mieczu, który spoczywał teraz tak blisko, zwodniczo, tuż po drugiej stronie pokładu. Ponownie spróbował oswobodzić się, naparł ze wszystkich sił, jednak więzy nie chciały puścić. Zbyt dobrze je związali.

      - Gdybyśmy tylko mieli własną broń – syknęła Indra. – Nie mogę znieść widoku ich tłustych łapsk na mojej włóczni.

      - Może ja coś wskóram – powiedziała Angel.

      Thor i pozostali spojrzeli na nią sceptycznie.

      - Nie związali mnie tak dobrze jak was – wyjaśniła. – Bali się mego trądu. Związali mi ręce, ale potem dali sobie spokój. Zobaczcie.

      Angel wstała, pokazując im związane za plecami nadgarstki. Jej stopy jednak nie były niczym spętane.

      - Na wiele nam to się nie zda – powiedziała Indra. – Wciąż tkwisz tu z nami uwięziona.

      Angel pokręciła głową.

      - Nie rozumiecie – powiedziała. – Jestem mniejsza od was wszystkich. Mogę przecisnąć się przez te deski. Potem zwróciła się do Thora. – Mogę dosięgnąć twego miecza.

      Spojrzał na nią. Jej bojowość wywarła na nim wrażenie.

      - Jesteś bardzo odważna – powiedział. – Podziwiam to w tobie. Ale naraziłabyś się. Jeśli cię tam złapią, mogą zabić.

      - Lub gorzej – dodała Selese.

      Angel obejrzała się na nią, patrząc dumnie, uparcie.

      - Umrę tak, czy inaczej, Thorgrinie – odparła. – Wiem to już od dawna. Życie mnie tego nauczyło. Choroba. Śmierć nic dla mnie nie znaczy; tylko życie jest coś warte. I to życie wolne, bez więzów narzucanych przez mężczyznę.

      Thor przyjrzał się jej. Był urzeczony, wręcz zdumiony jej rezolutnością w tak młodym wieku. Wiedziała więcej o życiu niż niejeden z wielkich nauczycieli, których Thor zdążył już poznać.

      Przytaknął jej skinieniem głowy z poważną miną. Dostrzegł w niej ducha wojownika i nie zamierzał go powstrzymywać.

      - Ruszaj więc – powiedział. – Pospiesz się i nie hałasuj. Jeśli zauważysz jakiekolwiek niebezpieczeństwo, wróć do nas. Więcej cenię sobie ciebie, aniżeli ten miecz.

      Angel rozpromieniła się na twarzy. Słowa Thora dodały jej otuchy. Odwróciła się i puściła pędem przez ładownię, poruszając się niezgrabnie z rękoma na plecach, aż dotarła do wyjścia. Przyklęknęła i wyjrzała przez żerdzie, pocąc się i otwierając szeroko oczy ze strachu.

      Wreszcie, widząc nadarzającą się okazję, wytknęła głowę między deskami. Ledwie się mieściła. Jednak przecisnęła się dalej, odpychając się nogami.

      Chwilę później nie było jej już w ładowni. Thor dostrzegł ją na pokładzie. Serce zabiło mu mocniej. Zaczął modlić się o jej bezpieczeństwo, by odzyskała miecz i zdążyła wrócić, zanim będzie za późno.

      Angel wstała, przykucnęła i pospiesznie ruszyła do miecza. Sięgnęła bosą stopą, położyła ją na rękojeści i przesunęła kawałek.

      Miecz zazgrzytał głośno o pokład, jednak znalazł się bliżej ładowni, zaledwie kilka cali od żerdzi. Wtem powietrze przeciął jakiś głos.

      - Ty mała glizdo! – wrzasnął pirat.

      Na oczach Thora wszyscy piraci obejrzeli się w jej stronę i natychmiast podbiegli.

      Angel puściła się biegiem, starając się wrócić – jednak pochwycili ją zanim zdołała to uczynić. Zgarnęli ją z pokładu, unieśli wysoko i ruszyli do relingu, niejako zamierzając wyrzucić za burtę.

      Angel zdołała podrzucić piętę z siłą i wydobyć z gardła pirata jęk, kiedy trafiła go między nogi. Mężczyzna zawył i upuścił Angel, która bez chwili wahania pobiegła przez pokład, dotarła do miecza i kopnęła go.

      Thor spoglądał jak urzeczony, jak jego oręż przelatuje przez szparę i ląduje ze szczękiem w ładowni, tuż przy jego stopach.

      W następnej chwili usłyszał krzyk, kiedy pirat spoliczkował Angel. Pozostali jego kamraci pochwycili ją i zanieśli nad reling, szykując się do wyrzucenia jej do morza.

      Thor spojrzał na miecz, a obawiając się bardziej o Angel, niż o siebie, oblał się potem. Poczuł jednak tę niesłychanie silną więź, która łączyła go z tym orężem. Nie musiał korzystać z własnych mocy. Przemówił do niego, jak do przyjaciela, i ten go posłuchał.

      - Przybądź do mnie, druhu. Oswobodź mnie z więzów. Niechaj znów będziemy razem.

      Miecz odpowiedział na jego wezwanie. Uniósł się znienacka w powietrze, podpłynął ku więzom i przeciął zwoje sznura.

      Thor obrócił się natychmiast, złapał rękojeść w powietrzu i wykonał cios w dół, rozcinając więzy u swych stóp.

      Potem skoczył na równe nogi i rozciął pęta wiążące wszystkich pozostałych.

      Odwrócił się i rzucił na żerdzie. Podniósł nogę i kopnął drewniane drzwi, rozbijając je na drzazgi. Wypadł na zalany słonecznym światłem pokład. Był wolny, dzierżył miecz – i ponad wszystko pragnął uratować Angel.

      Pobiegł przez pokład i zaatakował mężczyzn trzymających Angel, która zaczęła wykręcać się w ich objęciach ze strachu, kiedy dotarli nad reling.

      - Uwolnijcie ją! – wrzasnął Thor.

      Rzucił się w jej kierunku, wyrzynając piratów, którzy opadali go ze wszystkich stron, tnąc ich torsy jak się patrzy, zanim zdołali zadać chociażby jeden cios – żaden nie mógł równać się z nim, ani z Mieczem Śmierci.

      Przebił się przez grupę piratów, kopniakiem pozbył się kolejnych dwóch z drogi, po czym chwycił za poły koszuli ostatniego, tuż zanim ten zdążył upuścić Angel do morza. Pociągnął go na siebie, sprowadzając Angel znów nad pokład, i wykręcił mu rękę. Zmusił go tym samym do uwolnienia Angel, która wylądowała bezpiecznie na pokładzie.

      Potem chwycił mężczyznę i cisnął za burtę. Pirat pomknął ku lodowatej morskiej kipieli z wrzaskiem.

      Zaraz potem Thor usłyszał odgłosy kroków. Odwrócił się i zobaczył tuziny nadciągających piratów. Tym razem nie była to niewielka łódź żaglowa, lecz ogromny, pełnowymiarowy statek, równy pod względem wielkości każdemu innemu okrętowi wojennemu. Było na nim około setki piratów, wszystkich zahartowanych, nawykłych do życia pełnego morskiej bijatyki. Zaatakowali go całą kupą, najwyraźniej złaknieni utarczki.

      Druhowie СКАЧАТЬ