Название: Fjällbacka
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
isbn: 9788380154773
isbn:
– No to pa, dzidzia. Bądź grzeczna dla mamusi, niedługo wrócę.
Jeszcze szybki całus w policzek i wybiegł pośpiesznie. Erika z westchnieniem wygrzebała się z łóżka i narzuciła na siebie ciuch rozmiarów namiotu. Tylko to mogła teraz nosić. Wbrew temu, co podpowiadał jej rozsądek, przeczytała całe stosy książek o pielęgnacji niemowląt i stwierdziła, że autorów opisujących ciążę jako istny błogostan powinno się poddawać publicznej chłoście. W rzeczywistości ciąża to bezsenność, bóle stawów, rozstępy, hemoroidy i huśtawka hormonalna. Z pewnością też Erika nie miała wrażenia, że płonie wewnętrznym ogniem. Postękując, zeszła powoli po schodach po pierwszą tego dnia kawę. Oby rozjaśniła poranek.
Kiedy Patrik przybył na miejsce, trwał tam gorączkowy ruch. Wylot Wąwozu Królewskiego zamknięto żółtą taśmą. Patrik doliczył się trzech samochodów policyjnych i karetki. Ekipa techniczna z Uddevalli już przystąpiła do pracy. Nie było po co się tam pchać. To typowy błąd nowicjuszy. Ale komisarzowi Mellbergowi nie przeszkadzało to kręcić się wśród techników. Z rozpaczą obserwowali, jak szef wnosi na butach i ubraniu tysiące rozmaitych mikrowłókienek. Ulżyło im dopiero, gdy Patrik przystanął przed taśmą i kiwnął Mellbergowi ręką. Wreszcie się wyniósł, przełażąc na drugą stronę.
– Cześć, Hedström.
Zabrzmiało to serdecznie, niemal radośnie. Patrik drgnął ze zdziwienia. Brakuje tylko, żeby go uściskał. Na szczęście było to jedynie chwilowe wrażenie. Facet był zupełnie odmieniony! Minął zaledwie tydzień, odkąd Patrik poszedł na urlop, a stojący przed nim człowiek zupełnie nie przypominał skwaszonego gościa mamroczącego znad biurka, że urlop to wymysł, z którym należałoby skończyć raz na zawsze.
Mellberg energicznie potrząsnął jego ręką i poklepał po plecach.
– Jak tam nasza ciężarna? Będzie niedługo coś z tego?
– Mówią, że dopiero za półtora miesiąca.
Patrik nadal nie mógł zrozumieć, co wywołało tę ostentacyjną życzliwość Mellberga. Ale darował sobie ciekawość i spróbował skupić się na tym, po co go wezwano.
– Co znaleźliście?
Mellberg starł z twarzy uśmiech i wskazał palcem na pogrążony w cieniu wąwóz.
– Chłopczyk, sześciolatek, wymknął się z domu o świcie, gdy rodzice jeszcze spali, i przybiegł bawić się w rycerza na tych skałkach. Znalazł martwą kobietę. Zawiadomienie wpłynęło kwadrans po szóstej.
– Od jak dawna pracują technicy?
– Od godziny. Najpierw przyjechała karetka. Ratownicy od razu stwierdzili, że nic tu po nich, więc technicy mogli przystąpić do pracy. Ale wiesz, jacyś są marudni… Chciałem podejść, popatrzeć, mówię ci, straszne z nich gbury. Może człowiek robi się taki od dupy strony, jak cały dzień spędza na czworakach, szukając z pęsetą jakichś włókien.
Dawny, dobrze znany Mellberg. Patrik wiedział z doświadczenia, że nie ma co prostować jego poglądów, nie warto nawet próbować. Lepiej wpuścić jednym uchem i wypuścić drugim.
– Co o niej wiemy?
– Na razie nic. Miała około dwudziestu pięciu lat. Z ubrania, jeśli tak można powiedzieć, ma tylko torebkę. Poza tym jest golusieńka. Niezłe ma cycki.
Patrik zamknął oczy, powtarzając w duchu jak mantrę: Jeszcze trochę, a odejdzie na emeryturę. Jeszcze trochę…
Mellberg niewzruszony mówił dalej:
– Na pierwszy rzut oka nie da się podać przyczyny zgonu, ale widać, że została mocno zmasakrowana. Sińce na całym ciele, sporo skaleczeń, które wyglądają na rany kłute. Tam leży, na szarym kocu. Jest lekarz sądowy, właśnie ją ogląda, chyba zaraz powie, co ustalił.
– Są jakieś zgłoszenia o zaginięciu osób w tym wieku?
– Nie, ani w podobnym. W zeszłym tygodniu było zgłoszenie o zaginięciu jakiegoś dziadka, ale okazało się, że znudziło mu się siedzieć w przyczepie z żoną, więc nawiał z laską, którą poznał w restauracji Galären.
Patrik widział, jak ekipa ostrożnie przenosi zwłoki do worka. Dłonie i stopy okrywały plastikowe torebki – chodziło o zachowanie ewentualnych śladów. Sprawnie włożyli ciało do worka. Również koc, na którym leżała, miał trafić do plastikowej torby, a potem do szczegółowego badania.
Nagle znieruchomieli. Wyglądali na zdumionych. Patrik domyślił się, że wydarzyło się coś nieoczekiwanego.
– Co jest?
– Nie do wiary, tu są kości, w tym dwie czaszki. Sądząc po liczbie kości, mamy dwa szkielety.
[3]
Rower chwiał się pod nią, gdy w noc świętojańską wracała do domu. Zabawa okazała się huczniejsza, niż się spodziewała, ale to nie szkodzi. Przecież jest dorosła, może robić, co jej się podoba. Najważniejsze, że choć na chwilę mogła się oderwać od małej. Od jej wrzasku, potrzeby przytulania się i czułości, której nie potrafi zaspokoić. Przez nią wciąż musi mieszkać u matki. Chociaż skończyła dwadzieścia lat, stara nie puszcza jej z domu. Cud, że wypuściła na dzisiejszą zabawę.
Gdyby nie dziecko, mieszkałaby sama i zarabiała własne pieniądze. Wychodziłaby, kiedy by chciała, i wracała, kiedy by jej się podobało. I nikt by się nie wtrącał. Ale z dzieckiem się nie da. Oddałaby małą, ale stara się nie zgadza, i teraz ona za to płaci. Niech się sama nią zajmie, skoro jej tak chce.
Stara będzie się złościć, że wraca nad ranem. Jedzie od niej alkoholem cały dzień, będzie musiała za to pokutować. Ale było warto. Odkąd bachor przyszedł na świat, nie bawiła się tak dobrze.
Przejechała skrzyżowanie przy stacji benzynowej i jeszcze kawałek. Skręciła w lewo, w kierunku Bräcke, i o mało nie wpadła do rowu. Odzyskała równowagę i przyśpieszyła, żeby z rozpędu wjechać pod górkę. Pęd powietrza rozwiewał jej włosy. Noc była cicha i jasna. Na chwilę przymknęła oczy i przypomniała sobie tamtą jasną noc, kiedy Niemiec zrobił jej dziecko. Zakazana, cudowna noc, ale niewarta tej ceny.
Nagle otworzyła oczy. Rower stanął w miejscu. W ostatnim przebłysku świadomości ujrzała zbliżającą się szybko ziemię.
[4]
Po powrocie do komisariatu w Tanumshede Mellberg pogrążył się w myślach. Co w jego przypadku było niezwykłe. Patrik siedział naprzeciw niego w pokoju socjalnym i również milczał, rozważając wydarzenia poranka. Na kawę było za gorąco. Potrzebował czegoś na wzmocnienie, ale alkohol nie wchodził w grę. Rozpięli koszule i próbowali wachlować się nimi dla ochłody. Klimatyzacja była zepsuta od dwóch tygodni, nie udało się ściągnąć konserwatora. Przed południem dawało СКАЧАТЬ