Название: Królestwo Cieni
Автор: Морган Райс
Издательство: Lukeman Literary Management Ltd
Жанр: Героическая фантастика
Серия: Królowie I Czarnoksiężnicy
isbn: 9781632915290
isbn:
Nie mogąc już dłużej znieść gorąca, Kyle stracił przytomność, do ostatniej chwili modląc się o to, by smoki nie obróciły go żywcem w popiół.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Wezuwiusz stał na krawędzi urwiska nieopodal Wieży Kos i uśmiechał się szeroko. Patrzył z satysfakcją, jak pośród rozbijających się w dole fal Smutku wciąż unosi się para w miejscu, gdzie zatonął Ognisty Miecz. To właśnie on tego dokonał. Okradł Wieżę Kos, okradł cały Escalon z najcenniejszego artefaktu. I raz na zawsze rozproszył Płomienie.
Z podekscytowania aż kręciło mu się w głowie. Spojrzał na swoją dłoń, która wciąż pulsowała bólem, i zobaczył wypalone w niej insygnia Miecza. Przejechał palcem po świeżych bliznach. Wiedział, że zostaną tam na zawsze, by przypominać mu o jego zwycięstwie. Choć ból był paraliżujący, zmusił swój umysł do wyparcia go, a wręcz nauczył się nim rozkoszować.
Po tych wszystkich latach jego ludzie w końcu dostaną to, na co zasługują. Nie będą już więźniami Mardy, jałowej ziemi na północnych krańcach imperium, odgrodzonej Płomieniami od reszty świata. Nadszedł czas odwetu. Wkrótce Escalon zostanie doszczętnie zniszczony.
Na tę myśl jego serce zabiło mocniej. Nie mógł się doczekać chwili, gdy zejdzie z Diabelskiego Palca i ruszy w głąb lądu, by tam spotkać swych towarzyszy. Cały naród trolli zbierze się w Andros, by razem wyruszyć na podbój Escalonu. Wkrótce cały ten kraj będzie należał do nich.
Lecz gdy stał tak, patrząc na fale w miejscu, gdzie zatonął Miecz, coś nie dawało mu spokoju. Rozejrzał się po czarnych wodach Zatoki Śmierci, i zauważył coś, co sprawiło, że jego szczęście wydało się niekompletne. Na horyzoncie, gdzieś w oddali, zauważył pojedynczy, mały statek z białymi żaglami, który ciął fale wzdłuż zatoki. Płynął na zachód, oddalając się od Diabelskiego Palca. I gdy mu się tak przyglądał, wiedział, że coś było nie tak.
Odwrócił się i spojrzał na wznoszącą się obok niego wieżę. Była pusta. Jej drzwi otwarte. Miecz czekał tam na niego. Ci, którzy go strzegli, porzucili swą misję. To wszystko wydawało się zbyt proste.
Ale dlaczego?
Wezuwiusz wiedział, że pewien zabójca imieniem Merk również poszukiwał Miecza; w końcu to on doprowadził ich tutaj. Dlaczego więc miałby z niego zrezygnować? Dlaczego odpływał stąd i kim była towarzysząca mu kobieta? Czyżby to ona pilnowała Wieży? Jakich sekretów strzegła?
I dokąd teraz płyną?
Wezuwiusz spojrzał na parę unoszącą się nad oceanem, a potem znowu na horyzont. Krew buzowała mu w żyłach. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że został oszukany. Że jego zwycięstwo było tylko złudzeniem.
Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był pewien, że uległ podstępowi. To wszystko było zbyt proste. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że nigdy nie dowie się prawdy. Nie będzie mógł być pewien, czy wzburzone wody pochłonęły Ognisty Miecz na wieczność. Czy jest coś, co przeoczył. Czy to w ogóle był właściwy miecz. Czy Płomienie zgasną na zawsze.
Drżąc z oburzenia, zdecydował, że nie może pozwolić im odejść. Tylko dzięki nim mógł dowiedzieć się prawdy. Czy istniała inna sekretna wieża? Inny miecz?
A nawet jeśli okazałoby się, że osiągnął swój cel, i tak nie mógł pozwolić, by ktokolwiek uszedł przed nim z życiem. Znany był z tego, że zabijał każdego, kto stanął mu na drodze. Nie mógł więc bezczynnie przyglądać się, jak ucieka przed nim dwoje ludzi. Wiedział, że za nic w świecie nie może pozwolić im odejść.
Wezuwiusz spojrzał na dziesiątki statków wciąż przycumowanych do brzegu, opuszczonych, kołyszących się dziko na falach, jakby czekających właśnie na niego. Natychmiast podjął decyzję.
– Na pokład! – rozkazał swojej armii.
Trolle odpowiedziały okrzykiem i rzuciły się w dół skalistego brzegu, ładując się na okręty. Wezuwiusz stanął na rufie ostatniego z nich.
Odwrócił się, uniósł wysoko swą halabardę i przeciął cumę.
Chwilę później wypływał już na szerokie wody, przyglądając się, jak jego trolle przygotowują żagle do stawienia. Gdzieś tam w oddali kołysała się na falach łódź Merka i tej dziewczyny. Obiecał sobie, że nie spocznie, dopóki nie dopadnie tych dwoje.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Merk stał na dziobie niewielkiego statku i trzymając się mocno poręczy, obserwował rozciągający się przed nim horyzont. Obok niego stała córka dawnego króla, Tarnisa, także zagubiona we własnych myślach. Merk wpatrywał się w czarne wody Zatoki Śmierci gęsto usiane białymi grzywami ogromnych fal i zastanawiał się, kim naprawdę była jego towarzyszka. Miał do niej tak wiele pytań. Odkąd opuścili Wieżę Kos i wyruszyli na tym statku w nieznane, otaczająca ją tajemnica z każdą chwilą pogłębiała się.
Córka Tarnisa. Wciąż trudno mu było w to wierzyć. Co robiła na tym odległym krańcu Diabelskiego Palca? Czyżby ukrywała się przed kimś? A może przebywała tam na wygnaniu?
Merk wyczuwał, że nie była tej samej rasy co on. Ale w takim razie kim była jej matka? Dlaczego sama pozostała na straży Ognistego Miecza i Wieży Kos? Gdzie podziali się wszyscy inni ludzie?
Ale najbardziej ciekawiło go jedno: dokąd go teraz zabiera?
Jedną ręką trzymając ster, kierowała okręt w głąb zatoki do jakiegoś tajemniczego miejsca.
– Nadal nie powiedziałaś mi, dokąd zmierzamy – jego doniosły głos przedarł się przez szum wiatru.
Nastała długa cisza, tak długa, że Merk stracił nadzieję na odpowiedź.
– W takim razie przynajmniej zdradź mi swoje imię – zażądał, zdając sobie sprawę, że nawet jego nie zna.
– Lorna – odpowiedziała.
Lorna. Podobało mu się to imię.
– Trzy Sztylety – dodała, zwracając się do niego – To tam płyniemy.
Merk zmarszczył brwi.
– Trzy Sztylety? – zapytał zaskoczony.
Ona tylko patrzyła przed siebie.
Merk był wstrząśnięty tą wiadomością. Najbardziej odległe wyspy całego Escalonu, Trzy Sztylety, leżały tak głęboko w Zatoce Śmierci, że nie znał nikogo, kto kiedykolwiek by tam dotarł. Na ostatniej z nich leżał Knossos, legendarny fort, o którym mówiło się, że jest domem dla najbardziej zaciekłych wojowników СКАЧАТЬ