Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 25

Название: Kod Leonarda da Vinci

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-803-8

isbn:

СКАЧАТЬ z czarnego audi, Sylas czuł się silny. Powiew nocnej bryzy poruszał jego luźną zakonną szatą. Wieje wiatr nowych czasów. Wiedział, że jego zadanie będzie wymagało więcej finezji niż siły fizycznej, więc zostawił broń w samochodzie. Trzynastostrzałowy pistolet marki Heckler & Koch USP 40 również dostał od Nauczyciela.

      Na broń siejącą śmierć nie ma miejsca w domu Pana.

      Plac przed wspaniałym kościołem był o tej porze całkiem pusty, widział tylko po drugiej stronie Saint-Sulpice kilka nastoletnich dziwek pokazujących swoje wdzięki kierowcom samochodów i turystom wracającym do hoteli. Ich kuszące ciała wznieciły w lędźwiach Sylasa dobrze znaną tęsknotę. Instynktownie naprężył mięśnie uda, tak by nabijany kolcami pas cilice wpił się boleśnie w ciało.

      Pożądanie natychmiast się ulotniło. Od dziesięciu lat Sylas był wierny przyrzeczeniu i odmawiał sobie wszelkich uciech cielesnych, nawet tych, których mógł dostarczyć sobie sam. To właśnie była Droga. Wiedział, że wiele poświęca, by oddać się bez reszty Opus Dei, lecz otrzymał w zamian znacznie więcej. Śluby czystości i wyrzeczenie się wszelkich dóbr osobistych nie wydawały mu się wielkim poświęceniem. Zważywszy na biedę, z której wyszedł, i horror seksu więziennego, była to upragniona odmiana.

      Teraz, wróciwszy do Francji po raz pierwszy od czasu, kiedy go aresztowano i odesłano do więzienia w Andorze, Sylas czuł, że kraj rodzinny poddaje go próbie, wyciąga przemocą wspomnienia z jego nawróconej duszy. Narodziłeś się na nowo, napominał się. Jego służba Bogu wymagała dzisiaj popełnienia grzechu morderstwa, a była poświęceniem, które Sylas będzie musiał znieść w milczeniu i po wieczne czasy zachować w sercu. „Miarą twej wiary jest miara bólu, który potrafisz znieść” – powiedział Nauczyciel. Sylasowi ból nie był obcy i bardzo chciał pokazać, ile jest wart, temu, który zapewniał go, że to siła wyższa zleca mu wszystko, co ma zrobić.

      – Hago la obra de Dios – szepnął Sylas, idąc w kierunku wejścia do kościoła.

      Zatrzymał się na chwilę w cieniu ogromnych drzwi i wziął głęboki oddech. Dopiero teraz naprawdę i do końca zdał sobie sprawę z tego, co ma zrobić i co czekało go w środku.

      Klucz sklepienia. Zaprowadzi nas do ostatecznego celu.

      Podniósł białą jak kreda pięść i zastukał w drzwi trzy razy.

      Po chwili poruszyła się zasuwa na olbrzymich drewnianych wrotach.

      Rozdział 16

      Sophie zastanawiała się, kiedy Fache się zorientuje, że nie wyszła z budynku. Widząc, że Langdon jest naprawdę przytłoczony tempem wydarzeń, zadawała sobie pytanie, czy dobrze zrobiła, zapędzając go do narożnika w męskiej toalecie.

      Co jeszcze mogłabym zrobić?

      Wyobraziła sobie ciało swojego dziadka, nagie na podłodze, z rozrzuconymi kończynami. Kiedyś był dla niej całym światem, a dziś była zdziwiona, że nie czuje właściwie smutku po jego śmierci. Jacques Saunière był dla niej teraz kimś zupełnie obcym. Ich związek obumarł w jednej chwili pewnego marcowego wieczoru, kiedy miała dwadzieścia dwa lata. Dziesięć lat temu. Sophie wróciła wcześniej do domu z uczelni w Anglii i przez przypadek zobaczyła coś, co nie było przeznaczone dla niej. Obraz, w który do dziś wzbraniała się uwierzyć.

      Gdybym nie widziała tego na własne oczy…

      Była zbyt zaszokowana i zaskoczona, żeby wytrzymać bolesne próby wyjaśnień, i natychmiast wyprowadziła się od dziadka, zabierając pieniądze, które udało jej się zaoszczędzić, i wynajęła z koleżankami małe mieszkanko. Przyrzekła sobie, że nigdy z nikim nie będzie rozmawiała o tym, co widziała. Dziadek próbował na wszelkie sposoby skontaktować się z nią, posyłał jej pocztówki i listy, błagał, żeby się z nim spotkała i pozwoliła mu wyjaśnić. Jak można to wyjaśnić?! Sophie nigdy nie odpowiedziała na żaden list. Odezwała się do niego tylko jeden raz – zakazała mu do siebie dzwonić lub próbować się z nią spotkać w jakimś miejscu publicznym. Obawiała się, że jego wyjaśnienia będą jeszcze bardziej przerażające niż sam incydent.

      To nie do wiary, ale Saunière nigdy się nie poddał i Sophie miała teraz stos korespondencji, która przychodziła przez całe dziesięć lat. Listy nie były otwarte i czekały na lepsze czasy w szufladzie jej garderoby. Musiała oddać dziadkowi sprawiedliwość, że ani razu nie złamał zakazu i nigdy nie zadzwonił.

      Dopiero dzisiaj po południu.

      – Sophie? – Jego głos brzmiał zadziwiająco staro, kiedy odsłuchiwała wiadomość z automatycznej sekretarki. – Postępowałem zgodnie z twoim życzeniem tak długo… I z bólem do ciebie dzwonię, ale muszę z tobą porozmawiać. Zdarzyło się coś strasznego.

      Stojąc w kuchni swojego paryskiego mieszkania, Sophie poczuła przechodzące po grzbiecie ciarki, kiedy usłyszała go po tych wszystkich latach. Jego łagodny i kochany głos przywołał falę wspomnień z dzieciństwa.

      – Sophie, posłuchaj, proszę. – Mówił do niej po angielsku, czyli tak jak zawsze, kiedy była małą dziewczynką. Ćwicz francuski w szkole. Ćwicz angielski w domu. – Nie możesz gniewać się na mnie do końca życia. Nie czytałaś listów, które ci przez te wszystkie lata posyłałem? Czy jeszcze nie rozumiesz? – Urwał. – Musimy natychmiast porozmawiać. Proszę, spełnij to jedno życzenie swojego dziadka. Zadzwoń do mnie do Luwru. Natychmiast. Oboje jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

      Sophie spojrzała na automatyczną sekretarkę. W niebezpieczeństwie? O czym on mówi?

      – Księżniczko… – Jego głos załamywał się z emocji, których Sophie nie potrafiła nazwać. – Wiem, że nie wszystko ci mówiłem, i wiem, że zapłaciłem za to utratą twojej miłości. Ale robiłem to dla twojego bezpieczeństwa. Teraz musisz poznać prawdę. Proszę cię bardzo, muszę ci powiedzieć prawdę o twojej rodzinie.

      Sophie nagle usłyszała bicie własnego serca. O mojej rodzinie? Rodzice Sophie zmarli, kiedy miała cztery lata. Ich samochód zjechał z mostu do rwącej rzeki. Babcia i młodszy brat również byli w samochodzie i cała rodzina Sophie w jednej chwili została starta z powierzchni ziemi. Miała pudełko z wycinkami z gazet, w których wszystko to opisano.

      Jego słowa odbiły się echem nagłej tęsknoty. Moja rodzina! W tej ulotnej chwili Sophie zobaczyła obrazy ze snu, który tak często budził ją w dzieciństwie. Moja rodzina żyje! Wracają do domu! Ale, tak jak w jej śnie, obrazy rozpłynęły się we mgle.

      „Twoja rodzina nie żyje, mówił. Oni już nie wrócą”.

      – Sophie… – ciągnął dziadek. – Czekałem całe lata, żeby ci powiedzieć. Czekałem na właściwy moment, a teraz zabrakło mi czasu. Zadzwoń do mnie do Luwru. Jak tylko odsłuchasz tę wiadomość. Będę czekał całą noc. Boję się, że może oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie. Jest tyle rzeczy, które muszę ci powiedzieć.

      Na tym wiadomość się skończyła.

      Sophie stała przez kilka minut w ciszy, drżąc. Rozważywszy to, co usłyszała, uznała, że jest tylko jedna możliwość, przejrzała jego prawdziwy zamiar.

      Chciał ją złapać na haczyk.

      Oczywiście СКАЧАТЬ