Kod Leonarda da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун страница 24

Название: Kod Leonarda da Vinci

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-803-8

isbn:

СКАЧАТЬ aż policja ustali, co się naprawdę stało.

      Langdon czuł się jak zwierzę w potrzasku.

      – Czemu pani mi o tym wszystkim mówi?

      – Ponieważ, panie Langdon, wierzę, że pan jest niewinny. – Sophie odwróciła na chwilę wzrok, po czym spojrzała mu prosto w oczy. – A także dlatego, że to częściowo moja wina, że znalazł się pan w takich tarapatach.

      – Co takiego? Pani wina, że Saunière chciał mnie wrobić?

      – Saunière nie chciał pana wrobić. To pomyłka. Ta wiadomość na podłodze była przeznaczona dla mnie.

      Całą minutę zajęło Langdonowi przetrawienie tej informacji.

      – Mogłaby pani powtórzyć?

      – To nie była wiadomość dla policji. Napisał ją dla mnie. Był chyba zmuszony robić wszystko w takim pośpiechu, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to będzie wyglądało w oczach policji. – Przerwała. – Kod numeryczny jest bez znaczenia. Saunière napisał go, żeby się upewnić, że do śledztwa zostaną zaangażowani kryptolodzy, żeby mieć pewność, że ja się dowiem, co się z nim stało, najszybciej, jak to możliwe.

      Langdon czuł, że traci kontakt z rzeczywistością. Kwestia, czy Sophie Neveu zwariowała, czy nie, czeka jeszcze na rozstrzygnięcie, ale przynajmniej wie teraz, dlaczego próbuje mu pomóc. PS. Znajdź Roberta Langdona. Widać uważa, że kustosz zostawił jej zaszyfrowane postscriptum po to, żeby znalazła Langdona.

      – Ale dlaczego myśli pani, że ta wiadomość jest dla pani?

      – Człowiek witruwiański – powiedziała głucho. – Ten szkic zawsze był moją ulubioną grafiką Leonarda da Vinci. Dziś wykorzystał ten fakt, żeby przykuć moją uwagę.

      – Chwileczkę. Mówi pani, że kustosz wiedział, jaką grafikę lubi pani najbardziej?

      Sophie skinęła głową.

      – Przepraszam. Mówię trochę bezładnie… Jacques Saunière i ja…

      Głos Sophie się załamał, a Langdon usłyszał w nim nagle nutę melancholii, zobaczył bolesną przeszłość, która pulsuje tuż pod powierzchnią. Sophie i Jacques Saunière musieli być blisko związani. Langdon przyglądał się pięknej kobiecie stojącej przed nim, wiedząc doskonale, że we Francji starzejący się mężczyźni często znajdowali sobie młode kochanki. Ale Sophie Neveu nie pasowała jakoś do obrazu „utrzymanki”.

      – Pokłóciliśmy się dziesięć lat temu – mówiła Sophie szeptem. – Od tego czasu prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Dziś wieczorem, kiedy Wydział Kryptografii dostał telefon, że Saunière został zamordowany, a ja zobaczyłam zdjęcie jego ciała i tekst na podłodze, zdałam sobie sprawę, że chciał mi przesłać wiadomość.

      – Z powodu Człowieka witruwiańskiego?

      – Tak. I liter PS.

      – Postscriptum?

      Sophie pokręciła głową.

      – P. S. to moje inicjały.

      – Ale pani nazywa się Sophie Neveu. Odwróciła wzrok.

      – P. S. to przezwisko, które mi nadał, kiedy z nim mieszkałam. – Zarumieniła się. – Oznaczało Princesse Sophie. Księżniczka Sophie.

      Langdon nie wiedział, jak zareagować.

      – To głupie, wiem – powiedziała. – Ale to było przecież lata temu. Kiedy byłam małą dziewczynką.

      – Znała go pani, kiedy była małą dziewczynką?

      – Całkiem dobrze. – W jej oczach zalśniły łzy. – Jacques Saunière był moim dziadkiem.

      Rozdział 14

      – Gdzie jest Langdon? – zapytał ostro Fache, zaciągając się po raz ostatni papierosem, kiedy wszedł z powrotem do punktu dowodzenia.

      – Wciąż w toalecie, panie kapitanie. – Porucznik Collet oczekiwał, że to pytanie padnie.

      – Widzę, że mu się nie spieszy – mruknął niechętnie Fache.

      Kapitan patrzył nad ramieniem Colleta na plamkę oznaczającą czujnik GPS, a Collet niemal słyszał trybiki kręcące się w głowie szefa. Fache walczył z pokusą sprawdzenia, co robi Langdon. W idealnym modelu obserwacji daje się podmiotowi tyle czasu i wolności, ile to tylko możliwe, łudząc go fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. Langdon musi wrócić z własnej woli. Z drugiej jednak strony nie było go już prawie dziesięć minut.

      Za długo.

      – Czy to możliwe, że Langdon robi nas w konia? – spytał Fache.

      Collet skinął przecząco głową.

      – Przez cały czas widzimy niewielkie ruchy wewnątrz męskiej toalety, więc wciąż ma przy sobie czujnik GPS. Może źle się poczuł? Gdyby znalazł pluskwę, na pewno by ją wyciągnął i wyrzucił, próbowałby uciec.

      Fache spojrzał na zegarek.

      – W porządku.

      Fache wciąż był czymś zaniepokojony. Cały wieczór Collet wyczuwał u swojego przełożonego niezwykłe napięcie. Fache zwykle był dosyć chłodny i zachowywał dystans, kiedy działał pod presją, a dziś wydawał się zaangażowany emocjonalnie, jakby cała ta sprawa dotyczyła go osobiście.

      Nic dziwnego, pomyślał Collet. Fache rozpaczliwie potrzebuje tego aresztowania. Niedawno Rada Ministrów i media stały się bardziej krytyczne wobec agresywnej taktyki Fache’a, jego starć z ambasadami potężnych sojuszników Francji i przesadnych wydatków na nowe technologie. Dzisiejsze, wspomagane najnowszą elektroniką, znaczące aresztowanie Amerykanina bardzo by się przydało, żeby uciszyć krytyków, pomogłoby mu też utrzymać się na posadzie jeszcze przez parę lat, do lukratywnej emerytury. Bóg jeden wie, że on potrzebuje tej emerytury, pomyślał Collet. Fascynacja Fache’a technologią i elektroniką zaciążyła nie tylko na jego życiu zawodowym, ale i osobistym. Szeptano, że kilka lat temu zainwestował wszystkie oszczędności życia w szaleństwo technologiczne i spłukał się do suchej nitki. A Fache jest mężczyzną, który nosi garnitury tylko z najlepszych materiałów.

      Dzisiejsza noc jeszcze się jednak nie skończyła. Dziwaczna i nietrafiona interwencja Sophie Neveu to tylko mała przeszkoda. Jej już nie było, a Fache wciąż miał wszystkie karty w ręku. Musiał jeszcze tylko poinformować Langdona, że jego nazwisko zostało wypisane na podłodze przez ofiarę. PS. Znajdź Roberta Langdona. Reakcja Amerykanina na ten dowód na pewno będzie interesująca.

      – Panie kapitanie? – Jeden z agentów DCPJ zawołał do niego teraz z drugiej strony gabinetu. – Lepiej, żeby pan odebrał ten telefon. – Trzymał słuchawkę i wyglądał na zaniepokojonego.

      – Kto dzwoni? – spytał Fache.

      Agent СКАЧАТЬ