Название: Anioły i demony
Автор: Дэн Браун
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7508-804-5
isbn:
Dyrektor powiedział, że są dowody, iż morderstwo ojca miało związek z bieżącymi badaniami. Jakie dowody? Nikt nie wiedział, nad czym pracujemy! A nawet gdyby ktoś to odkrył, czemu mieliby ojca zabijać?
Idąc w kierunku ich wspólnego laboratorium, uświadomiła sobie nagle, że za chwilę ujawni największe osiągnięcie Leonarda, a jego przy tym nie będzie. Całkiem inaczej wyobrażała sobie ten moment. Myślała, że ojciec zaprosi do laboratorium najwybitniejszych naukowców z CERN-u i zaprezentuje im swoje odkrycie, ciesząc się wyrazem respektu i podziwu na ich twarzach. Potem z ojcowską dumą wyjaśni im, że to jeden z pomysłów Vittorii pomógł mu zrealizować swoje zamierzenia… że jego córka miała istotny udział w tym przełomowym dokonaniu. Poczuła nagle dławienie w gardle. Ojciec i ja mieliśmy razem cieszyć się tą chwilą. Tymczasem jest sama. Nie ma kolegów. Nie ma rozradowanych twarzy. Tylko obcy Amerykanin i Maximilian Kohler.
Maximilian Kohler. Der König.
Nawet będąc dzieckiem, nie lubiła tego człowieka. Wprawdzie w końcu zaczęła szanować jego niezwykły intelekt, lecz jego lodowate zachowanie wydawało jej się nieludzkie… było całkowitym zaprzeczeniem ciepła, którym emanował ojciec. Kohler poświęcił się nauce ze względu na jej nieskazitelną logikę, podczas gdy dla ojca była duchowym cudem. Jednak, co zadziwiające, obaj ci mężczyźni milcząco szanowali się nawzajem. Jak ktoś jej kiedyś wyjaśnił, „geniusz akceptuje drugiego geniusza bezwarunkowo”.
Geniusz, pomyślała. Mój ojciec… tato. Nie żyje.
Do laboratorium Leonarda Vetry prowadził długi, sterylny korytarz wyłożony białymi płytkami. Langdon miał wrażenie, że wchodzi do podziemnego zakładu dla umysłowo chorych. Ściany korytarza zdobiły dziesiątki oprawionych w ramki biało-czarnych obrazków. Jednak chociaż przez całe zawodowe życie studiował rozmaite wizerunki, te zupełnie nic mu nie mówiły. Wyglądały jak negatywy chaotycznie rozmieszczonych smug i spiral. Sztuka nowoczesna? – zastanawiał się. Jackson Pollock na amfetaminie?
– Wykresy torów cząstek elementarnych – wyjaśniła Vittoria, która najwyraźniej dostrzegła jego zainteresowanie. – Komputerowy wizerunek zderzeń cząstek. To jest cząstka Z – pokazała mu delikatny ślad, niemal niewidoczny w całej gmatwaninie. – Mój ojciec odkrył ją pięć lat temu. Czysta energia. Kto wie, czy to nie najmniejszy element budowy materii. Materia nie jest niczym więcej niż uwięzioną energią.
Materia jest energią? Langdon przechylił głowę na bok. Brzmi zupełnie w stylu zen. Spojrzał na wąską smugę na fotografii i pomyślał, co też powiedzą jego koledzy z Wydziału Fizyki na Harvardzie, kiedy im oznajmi, że spędził weekend, wałęsając się w okolicy Wielkiego Zderzacza Hadronowego i podziwiając cząstki Z.
– Vittorio – odezwał się Kohler, gdy zbliżali się do imponujących stalowych drzwi laboratorium. – Powinienem ci wspomnieć, że byłem tu dziś rano w poszukiwaniu twojego ojca.
Vittoria zarumieniła się lekko.
– Tak?
– Tak. I wyobraź sobie moje zdumienie, gdy zauważyłem, że zastąpił on standardowy zamek szyfrowy CERN-u czymś innym. – Wskazał na skomplikowane urządzenie elektroniczne zamontowane koło drzwi.
– Przepraszam – odparła. – Wiesz, jak był przeczulony na punkcie prywatności. Nie chciał, by ktokolwiek poza nami dwojgiem miał do tego dostęp.
– W porządku. Otwórz drzwi.
Vittoria stała nieruchomo przez dłuższą chwilę. Potem wzięła głęboki oddech i podeszła do urządzenia na ścianie.
Langdon zupełnie nie był przygotowany na to, co wydarzyło się później.
Dziewczyna zbliżyła się do urządzenia i starannie ustawiła się prawym okiem na wprost wystającej soczewki wyglądającej jak teleskop. Potem wdusiła przycisk. Wewnątrz mechanizmu coś pstryknęło i pojawiła się wiązka światła, która przez chwilę skanowała jej oko, zupełnie jak kopiarka.
– To skanowanie siatkówki – wyjaśniła. – Niezawodne zabezpieczenie. Autoryzowane są tylko dwa wzory siatkówek, ojca i moja.
Rober Langdon stał jak sparaliżowany, gdy uświadomił sobie przerażającą prawdę. W jego myślach ponownie pojawił się widok zakrwawionej twarzy Leonarda Vetry z jednym orzechowym okiem i pustym oczodołem. Starał się wyrzucić z myśli nieubłaganie nasuwający się wniosek, lecz wówczas dostrzegł na białych płytkach pod skanerem drobne kropelki czerwieni. Zaschnięta krew.
Na szczęście Vittoria nic nie zauważyła.
Stalowe drzwi odsunęły się i weszła do środka.
Kohler utkwił w Langdonie twarde spojrzenie, które zdawało się mówić: „Tak jak powiedziałem… brakujące oko służy wyższym celom”.
Rozdział 18
Kobieta miała związane ręce, a jej nadgarstki opuchły i zsiniały tam, gdzie sznur otarł skórę. Asasyn o mahoniowej skórze leżał obok niej, zaspokojony, i podziwiał swoją nagą zdobycz. Zastanawiał się, czy nie udaje drzemki, chcąc w ten żałosny sposób uniknąć świadczenia mu dalszych usług.
Było mu to obojętne. Odebrał już zadowalającą nagrodę, więc czując błogą satysfakcję, usiadł na łóżku.
W jego kraju kobiety są tylko własnością, narzędziami służącymi do dawania przyjemności. Dobytkiem, którym handluje się jak bydłem. Ale rozumieją, gdzie ich miejsce. Jednak tutaj, w Europie, kobiety udają, że są silne i niezależne, co go bawi i podnieca. Nieodmiennie sprawia mu przyjemność zmuszanie ich do fizycznej uległości.
Teraz, pomimo zadowolenia, które odczuwał jeszcze w lędźwiach, poczuł, że budzi się w nim inne pragnienie. Ubiegłej nocy zabił, zabił i okaleczył, a dla niego zabijanie było jak heroina… za każdym razem odczuwał tylko chwilową satysfakcję, a potem głód był jeszcze większy. Radosne podniecenie zniknęło i powróciło pożądanie.
Przyjrzał się kobiecie śpiącej u jego boku. Kiedy przesuwał dłonią po jej szyi, poczuł podniecenie na myśl, że może w jednej chwili przerwać jej życie. Czy to by miało jakieś znaczenie? Przecież to tylko istota niższego gatunku, której zadaniem jest służyć i dostarczać przyjemności. Objął silną dłonią jej gardło i przez chwilę cieszył się delikatnym pulsowaniem pod palcami. Potem, zwalczając pokusę, odsunął rękę. Miał zadanie do wykonania. Służył przecież znacznie wyższej sprawie, przy której jego pragnienia wydawały się nieistotne.
Wstając z łóżka, rozkoszował się myślą o zaszczycie, jakim było czekające go zadanie. Nadal nie mógł wyjść z podziwu nad wpływami, jakimi dysponował Janus i jego starodawne bractwo. Zadziwiające, że wybrali właśnie jego. Jakimś cudem dowiedzieli się o jego nienawiści… i umiejętnościach. Jak, pozostanie ich tajemnicą. Trzeba przyznać, że mają bardzo szeroki zasięg.
Teraz powierzyli mu najwyższy zaszczyt. Będzie ich rękami i głosem. Zabójcą i posłańcem na ich usługach. СКАЧАТЬ