Название: Władcy chaosu
Автор: Vladimir Wolff
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Боевая фантастика
Серия: WarBook
isbn: 9788365904393
isbn:
– Kręcisz.
– Jak masz ochotę, to któregoś razu mogę cię zabrać w pobliże kopuły. Sukces zawdzięczamy także tobie.
– Jak tam jest? – Justyna zrobiła krok w stronę Wentyla.
– Ciarki chodzą po plecach. Raz, na samym początku, podeszliśmy z sierżantem całkiem blisko, bo ja wiem, tak na pięć metrów…
– I co?
– Chcieliśmy zobaczyć, co jest po drugiej stronie, ale kurtyna tak się mieniła, że nic nie było widać. Dzień później badaliśmy teren licznikami Geigera. Nic nie wykazały. Promieniowania tam nie ma, a jednak włosy stają dęba, zupełnie jak po włożeniu paluchów do kontaktu.
– Próbowaliście wysłać sondę?
– Nic z tych rzeczy. – Wentyl pokręcił głową. – Postawiliśmy trochę czujników i kamer oraz zaminowaliśmy okolicę. Podobno ktoś wyskoczył z pomysłem, aby w ziemi wykopać dziurę i podłożyć tam parę ton dynamitu. Portalu to nie zniszczy, ale ci, którzy będą próbowali powtórzyć inwazję, mogą się naciąć. Na razie dominuje opcja, aby nie prowokować i okopać się na swoich pozycjach.
– Krzysiek…
– Tak?
– Naprawdę mógłbyś to zrobić?
Wentyl nie był pewien, ale zdawało mu się, że policzki dziewczyny pokrył rumieniec. Szkoda, że tych emocji nie wywołał on, tylko dzieło obcych.
– Naprawdę.
– Kiedy?
Zdanowicz westchnął. Ale się napaliła. W porównaniu z portalem był bez szans. Czy to nie ironia losu?
– Jutro pogadam z Wieniawą – powiedział bez przekonania.
– A dziś?
– Jak Ciepliński dowie się, że zostałaś zabrana do Strefy Zero, to mi łeb urwie.
– Tak to teraz nazywacie?
– Noo…
– Nikt się nie dowie. – Dziewczyna musnęła policzek Wentyla szczupłymi palcami.
– Kamery nas wychwycą. Jest ich tam ze dwadzieścia i ciągle montują nowe.
– Martwisz się tym? Nikt nam nic nie zrobi. Pomyśl: jestem badaczką, a wojsko nie pozwala niczego badać. To się musi zmienić.
– Względy bezpieczeństwa.
– Dobrze. Nie mam nic przeciwko nim, ale nie możecie nas odgradzać od portalu. To nic nie da, sami nic z tym nie zrobicie. Cokolwiek chcecie zrobić z tą strukturą, konieczne są kompleksowe badania, a nie tylko wyczekiwanie, aż będzie można coś odstrzelić.
– Powiedz to generałowi.
– Cieplińskim się nie przejmuj, biorę go na siebie. Wiesz, że ma do mnie słabość.
– Zauważyłem – burknął niechętnie. – Dobra, wsiadaj. – Wskazał na quada, który stał w pobliżu.
– Cudowny jesteś.
Wentyl przeczuwał, że ładuje się w kłopoty. Problem i szansa w tym, że rozkazy nie były precyzyjne. W pobliżu nie mogli kręcić się cywile. To jasne. Tylko że ekipa naukowców działała pod auspicjami armii. Byli jej częścią, a nie ciekawskimi, którzy chcieli przeżyć ekscytującą przygodę. Poza tym Justyna miała sporo racji. Do portalu należało dopuścić specjalistów. Kto inny miałby zbadać, co to jest? Niech więc wycieczka z dziewczyną będzie wstępnym rekonesansem. Najwyżej go opierdolą. Trudno, takie jest życie. Jeśli będzie się sztywno trzymał regulaminu, to skończy jak… Z zakamarków pamięci zaczęły wyłaniać się twarze nieżyjących kumpli.
– Co się stało? – Justyna zauważyła nagłą zmianę nastroju Krzyśka.
– Nic.
– Mnie możesz powiedzieć.
– Nie ma o czym.
Wsiadł na quada, przesunąwszy automat z pleców na pierś. Za nim usadowiła się dziewczyna. Miejsca dla dwojga nie było za dużo, tak więc przylgnęła ciałem do pleców Wentyla, który poczuł na karku jej ciepły oddech. Dobrze, że siedział, bo już miękły mu nogi.
– Załóż – polecił, wręczając dziewczynie kevlarowy hełm, jakiego sam używał.
– Po co?
– Nie dyskutuj. Jak nie założysz, nie pojedziemy.
– Ale zrobiłeś się zasadniczy. – Dziewczyna dopięła klamrę pod brodą i mogli ruszać.
Okolica była typowa dla tej części Polski. Pola, łąki, lasy i gospodarstwa rolne. Dosyć szybko natknęli się na policyjny blok-post. Kilku gliniarzy w polowych mundurach kręciło się przy konstrukcji ułożonej z worków z piaskiem i od góry przykrytej deskami. Z bocznego otworu wystawała lufa ukaemu.
Wentyl zacisnął zęby. Najwidoczniej niektórym wydawało się, że w ten sposób powstrzymają inwazję. Wróg tradycyjnie podejdzie i zostanie ostrzelany. Taki wniosek można było wysnuć z obserwacji, jaką poczynił, bo karabin maszynowy zwrócony został w stronę kopalni.
Oj, chłopaki, chłopaki, jeszcze sporo musicie się nauczyć. Starszy sierżant Wieniawa raz-dwa przemówi wam do rozumu.
Gliniarze na szczęście nic nie mówili. Dwóch z nich odsunęło na bok zbity z żerdzi kozioł hiszpański, który blokował przejazd, i quad bez zwłoki ruszył dalej.
Wentyl z Justyną minęli wieś, w której połowa budynków została spalona, a druga straszyła powybijanymi oknami. Na polu samotny PT-91 Twardy zarył lufą w glebę. Obok krzyż znaczył miejsce pochówku dzielnej załogi.
Generalnie im bliżej portalu, tym robiło się bardziej nieprzyjemnie. Zieleń pól i lasów ustępowała wszelkim odcieniom szarości wypalonych gruntów. Z wielu zagajników nic nie pozostało. Całe hektary zostały spopielone.
Kolejny posterunek to zaparkowany obok drogi Dingo, samochód patrolowy Bundeswehry. Jego załogę Wentyl poznał dobrze. Ekipa międzynarodowa: jeden Niemiec, jeden Polak, jeden Ukrainiec i jeden Pakistańczyk.
– Cesc, Kristof.
– Witaj, Hans. – Wentyl zatrzymał quada i przywitał się z oberstabsgefreitrem.
– Kogo wiezes?
– Nie widać?
Zdezorientowany Niemiec przenosił spojrzenie z kaprala na siedzącą za nim Justynę.
– Für was? – zapytał w końcu СКАЧАТЬ