Название: Era Wodnika
Автор: Aleksander Sowa
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-272-4153-5
isbn:
Dotknął nieświadomie ust i znamienia na policzku. Czy ten ślad po oparzeniu mógł mieć na to wpływ? Czy blizna miała znaczenie? Przecież inne kobiety twierdziły, że blizna szybko znika. Że ślad po odprysku oleju z dzieciństwa jest udziałem tylko jego psychiki. Myśląc, obserwował, jak kobieta wchodzi do kawiarni. Po chwili dostrzegł przez okno, jak siada przy stoliku. Zamówiła coś i czekała, podnosząc co kilka chwil filiżankę do ust. Wycelował teleobiektyw w jej kierunku. Migawka mlasnęła cicho kilka razy.
Po chwili znów podeszła do niej ta sama dziewczyna, kelnerka zapewne. Widział ją za pierwszym razem. Teraz jednak coś jej podała i rozmawiały. Wykonał kolejną serię zdjęć. Nie udało mu się uchwycić, co też kelnerka podała dziennikarce. Oparcie krzesła zasłoniło kadr.
Tymczasem informatorka nadal się nie pojawiała. Stojąc w bezruchu, w opadzie śniegu z deszczem, porządnie zmarzł. Gosia ubrała się i wyszła, co zdziwiło go jeszcze bardziej. Trzykrotnie strzelił w nią nikonem, gdy wychodziła z kawiarni, i się schował. Spojrzał jeszcze raz w jej stronę. Z pewnością niczego nie zauważyła, opad skutecznie ograniczał widoczność. Wilgoć, potęgując przenikliwe zimno, nie zachęcała, by się rozglądać. Wciąż nie mógł odpędzić natrętnych myśli.
– Czy ja cię jeszcze kocham, czy mam już na twoim punkcie obsesję? – szeptał niemal bezgłośnie. – To wszystko dla ciebie. Dla twojego bezpieczeństwa.
Gosia nie mogła tego usłyszeć. Za to idąca staruszka spojrzała ze smutkiem. Jeszcze jeden uciekający przed samotnością, znerwicowany człowiek, których jest tylu teraz – myślała. Dziś jest tak wielu nieszczęśliwych ludzi.
13.
Wnętrze Pożegnania z Afryką pachniało zmielonymi ziarnami. Siedziała przy stoliku opodal okna, jako jedyna klientka. Piła cappuccino. Była bardzo dumna, że to ona informowała słuchaczy o wydarzeniach z bunkra. Zmontowała doskonały materiał. Dopiero po jej reportażu sprawą zwłok z bunkra zainteresowała się reszta mediów. Nic dziwnego zatem, że to właśnie do radia O’Key, do Małgorzaty Krawiec, zgłosił się ktoś, kto rzekomo miał jakieś sensacyjne wiadomości o tamtej nocy. Tajemniczym informatorem miała być kobieta. Sprawa schronu podobno się skończyła. Wywiad z Bossakowskim, który informował o tym, poszedł już nawet w eter. To dobrze – myśli cisnęły się do głowy.
– Wiem, że zabrzmi to dziwnie – usłyszała nagle barmankę – ale muszę panią o coś zapytać.
Wybałuszyła oczy na dziewczynę. Kelnerki zwykle przecież nie tak zaczynają.
– Proszę pytać – odpadła zaskoczona.
– Czy pani nazywa się Małgorzata Krawiec?
– Tak.
– Tak myślałam. Poznałam po głosie – zaczęła – bardzo lubię pani audycje. W domu to właśnie radia O’Key słucham.
– Miło to słyszeć. Dziękuję.
– Ale tu, w pracy, wie pani – mrugnęła porozumiewawczo – muszę robić to, co szefostwo każe. Radio jest zabronione. Ma być tylko muzyka.
– No tak, każdy ma jakiegoś szefa – zażartowała. – Nawet papież.
Kelnerka odpowiedziała szerokim uśmiechem.
– Mam przesyłkę dla pani. Przyszła wczoraj – ciągnęła konfidencjonalnym tonem, choć były same w lokalu. – Był też list, w którym ktoś wyjaśniał, żeby przekazać przesyłkę pani.
– A jak mnie pani rozpoznała?
– Wiedziałam, że o tej porze ma przyjść kobieta odpowiadająca opisowi z listu.
– Rozumiem. To dlatego tak się pani przyglądała?
– Tak. Proszę wybaczyć niezręczność, ale chciałam się upewnić.
– Rozumiem. A kto ją tu przyniósł?
– Kurier.
– A kto nadał?
Kelnerka uniosła ze zdziwieniem brwi. Była pewna, że dziennikarka będzie wiedziała, kto nadał kopertę. Podejrzewała jakiegoś mężczyznę, z którym ma romans.
– Nie oczekiwała pani na nią?
– Nie – Gosia nie kryła zaskoczenia. – Jestem tu zupełnie przypadkiem.
– W liście napisano, że pani tu przyjdzie, i nie spóźniła się pani.
– Zatem nawet godzina się zgadzała?
– Tak.
– Dziwne.
– Owszem – przytaknęła uprzejmie, po czym dodała: – Ale nie wiem, kto ją nadał.
– A nie został list kurierski?
– Nie. Wyrzuciliśmy wczorajsze śmieci. Kopertę i list.
O pięćdziesięciozłotowym banknocie nie wspomniała.
– Przyszła wczoraj?
– Wczoraj wieczorem.
– Pamięta pani godzinę?
– Myślę, że około dziewiętnastej. Tak. Pamiętam dobrze, bo o dwudziestej pierwszej zamykamy. To był już koniec zmiany.
– A kurier. Pamięta pani nazwę firmy?
– Tak. Na kopercie było logo.
Wymieniła firmę. Gosia podziękowała, zapłaciła, dając suty napiwek, i wyszła. Wiedziała, że dalsze oczekiwanie nie ma sensu.
Informatorka zadzwoniła wczoraj po południu. Umówiły się na następny dzień. Miała więc jeszcze czas, aby kurier dostarczył przesyłkę. Śmieci wyrzucono wczoraj, a rano zostały wywiezione. Ślady zatem zostały zatarte. Zresztą nazwisko na kopercie prawdopodobnie i tak było fałszywe. Cała ta szopka ze spotkaniem była zaaranżowana. Gosia nie rozumiała po co.
14.
Wróciła do radia. Odsłoniła taśmy żaluzji w oknie i patrzyła na białą, grubą kopertę. Wtedy ktoś zapukał.
– Proszę.
– Antoni powiedział, że jesteś – naczelny zaczął w СКАЧАТЬ