Wesele. Stanisław Wyspiański
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wesele - Stanisław Wyspiański страница 4

Название: Wesele

Автор: Stanisław Wyspiański

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Драматургия

Серия:

isbn: 978-83-8119-012-1

isbn:

СКАЧАТЬ MŁODA

      jo myślała, że co inne

       KSIĄDZ

      naiwne to i niewinne

      SCENA 9. PAN MŁODY, PANNA MŁODA

       PANNA MŁODA

      cięgiem ino radbyś godać.

      Jakie to kochanie bedzie

       PAN MŁODY

      a ty wolisz całowanie, —

      będziesz kochać a powiedz-że

       PANNA MŁODA

      Przeciem ci już wygodała.

      Przecież ci mnie nikt nie wydrze

       PAN MŁODY

      serce do kochania radsze;

      Toś już moja! Radość, szczęście;

      nie myślałem, że tak wiele

       PANNA MŁODA

      ano chciałeś, masz wesele

       PAN MŁODY

      ach, nie patrzę, jak całuję;

      nie całuję, kiedy patrzę,

      a lica masz coraz gładsze

       PANNA MŁODA

      A krew sie tak resumuje

       PAN MŁODY

      Pocałujże, jeszcze, jeszcze,

      niechże tobą się napieszczę:

      usta, oczy, czoło, wieniec

       PANNA MŁODA

      takiś ta nienasyceniec

       PAN MŁODY

      nigdy syty, nigdy zadość;

      taka to już dla mnie radość;

      całowałbym cię bez końca

       PANNA MŁODA

      a to męcąco robota;

      nie dziwota, nie dziwota,

      żeś tak zbladnoł, taki wrzący

       PAN MŁODY

      nie chwalący, nie chwalący,

      spokoju mi nie dawały

       PANNA MŁODA

      abo chciałeś

       PAN MŁODY

       same chciały

       PANNA MŁODA

      Cóz-ta za śkaradne śtuki

       PAN MŁODY

      myśmy takie samouki;

      kochałem się po różnemu

      a ciebie chcę po swojemu,

      po naszemu,

       PANNA MŁODA

       a no z duszy,

      jak ci dobrze, niech ta bedzie

       PAN MŁODY

      teraz ci mnie nic nie zwiedzie.

      Takem pragnął, zboża, słońca…

       PANNA MŁODA

      Mos wesele! – podź do tońca!

      SCENA 10. POETA, MARYNA

       POETA

      Żeby mi tak rzekła która,

      sercem już dysponująca,

      tak po prostu, no chcę ciebie,

      jak jaka wiejska dziewczyna

       MARYNA

      to niby ja ta dziewczyna,

      ja oświadczyć się mająca?

      Skądże taka pewna mina?

       POETA

      wcale insze miałem plany,

      jeźlim plany miał w ogóle, —

      chciałem coś powiedzieć czule,

      chciałem zapukać w serduszko,

      coś usłyszeć, coś podsłuchać:

      jak się to tam musi ruchać,

      jak się to tam musi palić

       MARYNA

      muszę panu się pożalić,

      w serduszku nie napalone;

      jak kto weźmie mnie za żone,

      będzie sobie ciepło chwalić;

      muszę panu się pożalić:

      choć zimno, można się sparzyć

       POETA

      Amor mógłby gospodarzyć

       MARYNA

      Amor ślepy, może zdradzić

       POETA

      Amor: duch skrzydlaty, gończy

       MARYNA

      Pretensyi do skrzydeł wiele

       POETA

      więc się na pretensyach kończy

       MARYNA

      a nie kończy się w kościele.

       POETA

      byłby to już Amor w klatce

       MARYNA

      lis w pułapce

       POETA

       motyl w siatce

       MARYNA

      Paź królowej na usługach

       POETA

      ślub po zapłaconych długach.

      Miłość nęci rozmaita

       MARYNA

      a to z nami kwita

       POETA

       kwita, —

      nie myślałem, że coś świta,

      pani prawie obrażona

       MARYNA

      Czegoż to pan jeszcze szuka

       POETA

      że nie poszła w las nauka

       MARYNA

      któż się uczył?

       POETA

       tak wzajemnie:

      ja od pani, pani ze mnie

       MARYNA

      a na cóż mnie tej nauki?

       POETA

      Na nic

       MARYNA

       więc?

       POETA

       sztuka СКАЧАТЬ