Название: Wesele
Автор: Stanisław Wyspiański
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Драматургия
isbn: 978-83-8119-012-1
isbn:
kiedy sieje, orze, miele,
taka godność, takie wzięcie;
co czyni, to czyni święcie;
godność, rozwaga, pojęcie.
A jak modli się w kościele,
taka godność, to przejęcie;
bardzo wiele, wiele z Piasta;
chłop potęgą jest i basta.
SCENA 25. POETA, GOSPODARZ, CZEPIEC, OJCIEC
CZEPIEC
Szczęść wam Boże
OJCIEC
pochwalony
GOSPODARZ
pochwalony, ojcze, kumie, —
tyle gości od Krakowa
OJCIEC
a bo lo nich to rzecz nowa,
co jest lo nos rzeczą starą,
inszom sie ta rzondzom wiarą,
przypatrujom sie, jak czarom.
GOSPODARZ
A to dla nich nowe rzeczy,
to ich z ospałości leczy
CZEPIEC
pan brat, – z miasta, – do nas znowu;
jak się panu na wsi widzi POETA
jak u siebie za pazuchą
CZEPIEC
tu ta ładniej, tam to brzydzij;
z miastowymi to dziś krucho;
ino na wsi jesce dusa,
co się z fantazyją rusa
GOSPODARZ
gdyby wam tak…
CZEPIEC
nie powtórzyć; —
jakby kiedy, co, do czego,
myśmy, – wi sie, nie od tego; —
ino ktoby nas chcioł użyć, —
kosy wissom nad boiskiem
OJCIEC
toście zawdy mocny pyskiem
CZEPIEC
ino sie napatrzcie pięści,
niechno ino kaj-gdzie świsnę,
to słychać jak w ziobrach chrzęści
GOSPODARZ
jak z tym żydem
CZEPIEC
tego zyda,
było, jak go hukne w pysk, —
juzem myśloł, że sie stocył,
on sie tylko krwiom zamrocył
a nie upod, bo był ścisk
a to było przy wyborze,
w sali w tym sokolskim dworze: —
po co sie bestyjo darła
a to tak z całygo garła; —
było, jak go hukne w pysk,
myślołem juz, że sie stocył,
on sie ino krwiom zamrocył,
a nie upod, bo był ścisk.
GOSPODARZ
Toście Ptaka wybierali?
CZEPIEC
A kiedy ptak, niechta leci
POETA
macie ta skrzydlate ptaki?
CZEPIEC
Ptok ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna, —
pon jest taki, a ja taki;
jakby przyszło co, do czego,
wisz pon, to my tu gotowi,
my som swoi, my som zdrowi.
POETA
pokłońcie się byle komu,
poszukajcie króla Piasta.
CZEPIEC
Pan mi razy dwa nie powi,
bo jo orze gront i basta,
znom, co kruk, a co pędraki,
bo jo orze grunt i basta.
GOSPODARZ
brat mój wiele podróżuje
CZEPIEC
Szkoda, że pon nie lubuje,
u nas wschodzi pikne żyto,
pon pszenice odlazuje;
pojon by sie pon z kobitą,
swoja rola, swoja wola,
swoje trocha, dobre i to.
POETA
mnie to tak coś gna po świecie
CZEPIEC
kaj ta znów
OJCIEC
nie rozumiecie;
panu trza powietrza dużo
POETA
jestem sobie pan, żórawiec;
zlatam, jak sie ma na lato;
buduje se gniazdo z róż,
ciułam słomę z waszych strzech,
przysiadam na kalenice,
rozpatruję okolice:
daleko, czy blisko burz. —
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.