Szpieg z Bejrutu. Joakim Zander
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander страница 8

Название: Szpieg z Bejrutu

Автор: Joakim Zander

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-834-8

isbn:

СКАЧАТЬ myśli na drugą i na żadnej nie może się skupić. W końcu się poddaje, bo czuje, że nic mądrego nie wymyśli, i tylko idzie bezwolnie obok nieznajomego mężczyzny. Cała sytuacja jest dla niego czymś zupełnie nowym. Nigdy wcześniej nie stracił nad sobą kontroli aż do tego stopnia.

      Nagle zatrzymują się przy zardzewiałym żelaznym ogrodzeniu, za którym jest coś, co przypomina ogród. W głębi stoi duży dom, który wygląda jak pałac. Jacob pochyla się, żeby zajrzeć między przęsłami do środka, bo ogrody i parki to w Bejrucie coś niezwykłego. Kiedyś czytał, że bejrucki park najbardziej przypomina kampus American University. Głośno chrząka.

      – Co to za miejsce? – pyta i od razu żałuje, że się odezwał. Jego angielski ma wyraźne szwedzkie naleciałości i brzmi dość dziecinnie. Jego pytanie jest tak płaskie i żałosne, że nie powinien go zadawać. Lepiej by było, gdyby w ogóle się nie odezwał.

      Na szczęście mężczyzna o znajomych oczach, których Jacob nigdy wcześniej nie widział, uśmiecha się tylko, wzrusza ramionami i idzie wzdłuż ogrodzenia. Przeciąga palcami po przęsłach i bębni po prętach.

      – Nie wiem – odpowiada. – Może mieszka tu jakaś bogata rodzina, która uciekła przed wojną?

      Odwraca się i patrzy na Jacoba.

      – To bez znaczenia. Dzisiaj ten dom należy do nas, habibi.

      Zatrzymują się przed krzywą, wysoką bramą zamkniętą na łańcuch. Mężczyzna pochyla się, pociąga za oba skrzydła i unosi je tuż nad ziemią.

      – Spróbuj, może się przeciśniesz.

      Jacob nie odpowiada. Bez wahania pada na kolana i przeczołguje się przez wąską szczelinę do ogrodu. W tym momencie nie myśli o konsekwencjach, nie myśli o niczym. Zależy mu tylko na jednym: żeby to się nagle nie skończyło.

      Kiedy jest już po drugiej stronie, chwyta za dolną krawędź bramy i podciąga ją, żeby nieznajomy też mógł przedostać się do środka. Mężczyzna przyklęka na popękane płyty chodnikowe, spośród których wystają żółte pędy trawy.

      W końcu obaj są w ogrodzie. Mężczyzna wskazuje Jacobowi krzywą drewnianą ławkę pod magnolią. Drzewo ugina się pod ciężarem ciężkich białych kwiatów, które lśnią w ciemnościach własnym blaskiem. Obaj siadają i prawie równocześnie otwierają usta. Wybuchają śmiechem, milkną i po chwili próbują jeszcze raz.

      – Jestem Jacob – mówi Seger. Odwraca się do siedzącego na ławce mężczyzny i patrzy mu wreszcie w oczy.

      – A ja mam na imię Yassim.

***

      Jacob nigdy przedtem nie zakradał się nocą do cudzych ogrodów, nie umawiał się też na szybki seks na którymś z randkowych portali dla homoseksualistów. Nigdy by mu to nawet nie przyszło do głowy. Ma w życiu większe, jasno zdefiniowane cele. Nie oznacza to oczywiście, że nigdy o takich sprawach nie fantazjował. Przeciwnie – marzył o tym już w szkole średniej. Podczas bezsennych nocy serfował w ciemnościach po internecie i czuł, jak krew uderza mu do głowy. Odwiedzał portale, oglądał zdjęcia i filmy, dzięki czemu doznawał chwilowej ulgi i przeżywał coś na kształt imitacji zaspokojenia. Ale żeby od razu szukać zaspokojenia w realnym świecie? W tamtych czasach było to niemożliwe. Dopiero po przyjeździe do Uppsali, gdy poznał Simona, stał się tym, kim jest teraz. Tylko czy na pewno taki jest? Przecież wcale tak nie uważał. Tamtych przeżyć nie da się porównać z tym, czego doświadcza tutaj i teraz.

      Rozgląda się wokół. Nigdy wcześniej nie był w takim miejscu i nigdy wcześniej nie miał do czynienia z ciemnością, która drga i dygocze, jak tutaj. Oddycha płytko i ostrożnie, na granicy bezdechu. Nie wie dlaczego, ale czuje się tak, jakby się bał, że jeden głęboki oddech wywróci cały świat do góry nogami, zachwieje równowagą, prawami przyrody.

      Odwraca głowę i zerka na siedzącego obok mężczyznę. Yassim ma kilkudniowy zarost i falujące, średniej długości włosy. Ubrany jest w biały T-shirt i wytarte dżinsy. Wygląda jak tysiące innych mężczyzn i dlatego Jacob zaczyna się zastanawiać, jakim sposobem znalazł się w takiej sytuacji? Czy Yassim ma w sobie coś niezwykłego? Co takiego kryje się w jego spojrzeniu i głosie, że on, przyszły dyplomata, dał się tu przyprowadzić, stracił nad sobą kontrolę i poddał się uczuciu, którego nigdy wcześniej nie doznał?

      Kiedy Yassim znowu się do niego odwraca, Jacob nie spuszcza głowy, tylko patrzy mu w oczy. Wstrzymuje oddech i nagle czuje, że cała krew zastyga mu w żyłach. Jakby wszystko stanęło nagle w miejscu. Wreszcie chrząka i zdobywa się na uśmiech.

      – Dziwna sprawa z tymi kwiatami – mówi Yassim. Jego głos brzmi jak szept. – Przecież magnolie kwitną wiosną.

      W koronach drzew słychać lekki powiew wiatru, którego Jacob wcześniej nie słyszał. Na jego dłoń spada kilka delikatnych jak jedwab białych płatków. Nagle słychać głośny szum i między gałęziami drzewa pojawia się nietoperz, który szybko znika w ciemnościach.

      Jacob czuje, jak coś w nim pęka, jakby bezszelestnie ustąpiła jakaś bariera. Ma wrażenie, że uwalnia się z niego ogień, a on sam unosi się razem z nietoperzem. Z góry obserwuje, jak siedzi na ławce, widzi swoje chude ciało w wyprasowanej jasnoniebieskiej koszuli typu button-down, wąskich chinosach i brązowych półbutach. Ze szczeliny między nogawką a butem wystają mu zawstydzająco jaskrawe skarpetki. Z góry wygląda młodo, a zarazem sztywno, naiwnie, jakby był pod kontrolą. Dlaczego nigdy wcześniej nie był w takim ogrodzie? Dlaczego nie prowadził chaotycznego, ryzykownego życia? Dlaczego krew nie krążyła mu szybciej w żyłach?

      Teraz wie dlaczego. Życie w chaosie i ryzyku to przywilej, za który trzeba płacić. A tam, skąd pochodzi, nie ma na to środków. Ale to, co się dzisiaj dzieje, nie jest żadnym wyborem. Nie tego szukał. To się po prostu dzieje, a on się temu nie opiera.

      – Kim jesteś, Jacobie? – pyta łagodnym głosem Yassim. Mówi po angielsku z amerykańskim akcentem. – Kim jest ktoś, kto sprawia, że magnolie kwitną w sierpniu? Powiedz.

      Brzmi to bardzo pochlebnie, jak słaba imitacja dialogów z filmów kategorii B. Jacob wie, że taki tekst powinien wywołać salwę śmiechu, ale się przed tym powstrzymuje. Tej nocy magnolia kwitnie w sierpniu i każde zdanie pozbawione jest historii. Otwiera usta i znowu je zamyka. Yassim patrzy na niego spokojnym wzrokiem. Widać, że nie jest rozgorączkowany albo niecierpliwy.

      – Albo wiesz co? Nie mów. Sam zgadnę.

      Jacob czuje, jak spada ze szczytu drzewa i wraca do swojej zwykłej, cielesnej powłoki. Przez te kilka minut nabrał odwagi. Gotów jest przebyć całą drogę, bez względu na to, dokąd go zaprowadzi.

      – Zgoda – odpowiada i uśmiecha się uwodzicielsko. – Opowiedz mi, kim jestem.

      Jacob przysuwa się do swojego nowego przyjaciela. Siedzą tak blisko siebie, że dotykają się ramionami. Jacob pochyla się w jego stronę i przybliża głowę do jego głowy. Są już tak blisko, że dotykają się nosami. Jeśli mają się pocałować, powinni to zrobić teraz. Jacob czuje, że jest już bardzo podniecony. Czy powinien pokazać jeszcze wyraźniej, co się z nim dzieje? Przecież i tak posunął się znacznie dalej niż z kimkolwiek innym. Pocałuje Yassima, a on СКАЧАТЬ