W Harrarze. Karol May
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W Harrarze - Karol May страница 5

Название: W Harrarze

Автор: Karol May

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Приключения: прочее

Серия:

isbn: 978-83-8119-078-7

isbn:

СКАЧАТЬ z daktylami? – zawołał Hiszpan. – Ach, gdybym mógł z nich coś zabrać! Przez cały dzień nic nie jadłem.

      Hrabia spojrzał badawczo przez otwór. Po chwili rzekł:

      – Właściwie, wychodząc, popełnimy nieostrożność. Musimy jednak pamiętać o tem, że jutro czeka nas wielki wysiłek. Co do mnie, to pragnienie mam większe od głodu, a wiem, że pod dachem wisi torba skórzana, napełniona wodą.

      Mindrello, czy ryzykujemy?

      – Dlaczegóż nie? Któż nas spostrzeże?

      – Zgoda! Podniesiemy kamień zupełnie i poczołgamy się po ziemi, aby nas nikt nie zauważył.

      – Naprzód wezmę na wszelki wypadek mój nóż.

      – Ach, macie nóż?

      – Tak. Udało mi się przed jakimś czasem ściągnąć go niepostrzeżenie.

      Mindrello zszedł nadół; po niedługim czasie wrócił, trzymając nóż w zębach.

      Znowu oparli się o kamień i odsunęli go na bok. Wydobyli się teraz na powierzchnię ziemi. Przypadli do niej i zaczęli czołgać się naprzód na rękach i nogach w kierunku budynku, pod którego dachem stały worki z daktylami. Nad nimi wisiał wór z wodą, o którym mówił hrabia. Hrabia zbliżył się, chcąc ugasić pragnienie, ale towarzysz jego rzekł:

      – Poco pić teraz, sennor?

      – A kiedyż?

      – Później. Pomyślcie, że ten wór, napełniony wodą, nam potrzebny bardziej, aniżeli hadżiemu. Proponuję, byśmy go zabrali.

      – O świcie wykryje się kradzież.

      – Cóż to nam szkodzi? – rzekł Mindrello, zarzucając na plecy worek pełen daktyli. – Weźcie wór, sennor, będziemy mieli co jeść i pić.

      Po tych słowach pomknął szybko do więzienia; hrabia, chcąc nie chcąc, musiał ponieść wodę.

      Naprzód spuścili nadół daktyle i wór z wodą, potem weszli obydwaj. Na dole było dosyć miejsca na dwóch. Zaspokoili głód i pragnienie, poczem znowu wrócili na górę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza; mieli czas aż do chwili, w której mieszkańcy Harraru budzą się ze snu.

      Leżeli tak przy ujściu otworu i omawiali planowaną ucieczkę; gdy daleki gwar wskazał im, że mieszkańcy miasta już wstają, umieścili płytę na właściwem miejscu i zsunęli się do lochu. Tam Mindrello zapytał:

      – Czy zostaniemy razem, sennor?

      – Nie – odparł hrabia. – Dopuścilibyśmy się nieostrożności. Być może, zechcą zobaczyć którego z nas, łub pomówić z którymś. Wracam do mojej celi; wstawimy tymczasem wyłamane kamienie do ściany.

      Niewolnica

      Podczas, gdy Otman, wyprawiony przez przywódcę karawany, czekał pod bramą miejską, strażnik udał się do sułtana, aby go zameldować. Wszedł do pałacu w chwili, gdy właśnie odprowadzano do więzienia hrabiego Fernanda. Przestąpił próg sali recepcyjnej; sułtan siedział wciąż jeszcze na ławce tronowej. Twarz władcy była ponura, gniew na krnąbrnego niewolnika jeszcze nie minął. Kto go znał, wiedział, że było teraz niebezpiecznie zbliżać się do niego. Prześwidrował strażnika ostrym wzrokiem i zapytał:

      – Czego chcesz o tak późnej porze?

      Zapytany padł na ziemię, uniósł nieco głowę i odparł:

      – Przed bramą stoi goniec i domaga się, aby go wpuszczono.

      – Kto go przysyła?

      – Arafat, emir karawany.

      – Arafat? A więc nareszcie wrócił! Kazał długo czekać na siebie, więc przekona się, czego żąda mój gniew. Kim jest goniec, którego przysłał?

      – Należy do szczepu Somali.

      Sułtan drżał z gniewu.

      – Do szczepu Somali? i śmiesz, psie, niepokoić mnie o tak późnej porze z powodu jakiegoś tam Somali? Niech Allach będzie dla ciebie litościwy. Zbliż się!

      Strażnik przyczołgał się bliżej, aż głowa jego dotknęła stóp sułtana.

      – Uklęknij i odwróć się! – rozkazał sułtan.

      Słowa te wskazywały biedakowi, co go czeka. Władca Harraru miał bowiem zwyczaj ostrym nożem zadawać uderzenia w kark tym, którzy wzbudzili jego gniew. Jeżeli uderzenie trafiało w szyję, ofiara umierała i nikt nie ważył się nawet ulitować nad jej losem. Jeżeli jednak cios omijał szyję, trafiony uchodził wprawdzie z życiem, ale też z raną bolesną, po której pozostawało zwykle pewne zesztywnienie karku. W Harrarze i w okolicy spotykało się wielu ludzi o sztywnych szyjach; było to pamiątką po gniewie uprzejmego władcy, który życie swych poddanych cenił mniej, niż życie pierwszej lepszej muchy.

      Strażnik ukląkł, zamknął oczy i wystawił kark. Sułtan wyciągnął swój jatagan, zamierzył się i uderzył. Uderzenie było takie silne, że wiązania szyji pękły. Głowa strażnika spadła z korpusu, ciało runęło na ziemię, strumień krwi trysnął z rany.

      – Taki los musi spotkać wszystkich, którzy są nieposłuszni – zawołał sułtan. Wnet potem zapytał kata, który powrócił właśnie z więzienia:

      – Czy w pewnem miejscu umieściłeś jeńca?

      – Tak, panie, – odparł kat, padając plackiem przed władcą. – Zepchnąłem go do najgorszego lochu. Będzie miał straszną przeprawę ze szczurami.

      – Doskonale! Jesteś posłusznym służką, więc nie minie cię nagroda. Zajmiesz miejsce strażnika. Urząd twój rozpoczyna się od tej chwili. Idź przed bramę i i powiedz temu przeklętemu Somali, by go Allah potępił. Niechaj wraca do swego pana i zamelduje, iż oczekuję jego podarków w dwie godziny po nastaniu świtu. O tak późnej porze nie może być wpuszczony żaden mieszkaniec Harraru, a co dopiero Somali.

      – Czy mam wpuścić emira, skoro się zbliży z podarunkami?

      – Nie. Pomyślałby, że się nie mogę doczekać. Niech stoi pod bramą ze swoimi ludźmi przez całą godzinę. I tak okazuję temu psu zaszczyt niezasłużony, że mu wogóle pozwalam wejść w mury miasta.

      Otman, oczekujący przed brama, był przekonany, że go wpuszczą, to też zdziwił się niepomiernie, gdy rzekł doń kat, który zaawansował na strażnika:

      – Wróć do swego pana i powiedz, że żaden Somali nie zostanie wpuszczony.

      – Allah jest wielki! A dlaczegóż to?

      – Bo sułtan pogardza szczepem Somali. Strażnik, który pytał, czy cię można wpuścić, poniósł za to śmierć. Jestem jego następcą.

      – Powiadasz, СКАЧАТЬ