Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie страница 4

Название: Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-85-2

isbn:

СКАЧАТЬ tę kampanię, bardzo dobrze zatarł swoje ślady. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, zareagowali tak samo jak ty. Podbicie Przysiężnych miałoby sens, ale wypuszczenie Drasinów na ich ojczysty świat to zwyczajny absurd. Zwłaszcza że to bardzo bogaty świat, wiele wart dla Imperium. Legendarna technologia Przysiężnych, o ile jeszcze istnieje, najprawdopodobniej ukryta jest właśnie tam. Wszyscy analitycy, z którymi rozmawiałem, byli pewni, że po zniszczeniu przez Drasinów floty wroga zaproponujemy Przysiężnym kapitulację. Okazało się jednak, że ci, którzy trzymają te bestie na smyczy, mieli zupełnie inne rozkazy.

      – Zdrada? – zdziwiła się Misrem.

      – Nie. – Odpowiedź Jesana była zdumiewająco beznamiętna. – Rozkazy były autentyczne. I nawet wiem, kto je wydał, ale Dowództwo Imperium przypomina splątaną sieć powiązań, która przyprawiłaby o ból głowy każdego zwierzchnika floty, nawet ciebie.

      – Czyli tak naprawdę nie wiesz, czyje intencje kryły się za wydanymi rozkazami.

      – Nie mam pojęcia – potwierdził Jesan, a potem obojętnie machnął ręką. Na jego twarzy nie było śladu emocji. – Ale to bez znaczenia. Właściwie to kwestia czysto akademicka. Zniszczenie Przysiężnych nikogo nie obchodzi. Wielu pewnie wolałoby, żeby tak się stało. Zgadzam się, że byłaby to wielka strata. Rzecz w tym, że większość obywateli Imperium nie jest na tyle zainteresowana zagładą Przysiężnych, żeby do niej doprowadzić. Komuś jednak na tym zależało. No i coś z tym zrobił.

      – Tak po prostu? Widziałeś, jaki bałagan po sobie zostawił? A sprzątanie spadło na nas – zauważyła Misrem.

      – No tak, masz rację. Szkoda, że nie okazał się bardziej kompetentny w swoich działaniach – westchnął Jesan. – W tej chwili jednak nie ma to znaczenia. Ważne jest tylko, czy możemy zaufać danym, które udało ci się zdobyć. Według raportów transmisja nadawana przez twój oddział musiała przebić się przez zakłócenia. Nie pozwoliłaś swoim podwładnym na ucieczkę?

      – Nikt nie opuścił tamtego okrętu, panie – odpowiedziała Misrem spokojnie.

      – Dobrze. To oznacza, że dane zapewne są prawdziwe. Sądzę, że mimo ryzyka możemy się na nich oprzeć, ale tym razem muszę mieć pewność, że nasze działania zakończą się sukcesem.

      – Moja eskadra jest gotowa, panie.

      – Nie, zwierzchniczko, nie tym razem – odparł Jesan. – Postanowiłem wykorzystać flotę sektora.

      Misrem była zdumiona.

      – To… spore siły, panie.

      – Wiem, ale mam już dość problemów wywołanych tym bałaganem. Pora to zakończyć raz na zawsze.

      Flota sektora

      Misrem była zdumiona, że władca Sektora Imperium zdecydował się na użycie tak wielkich sił. Jej eskadra wraz z dodatkowymi jednostkami poradziłaby sobie z okrętami wroga, których liczbę udało się określić na podstawie zdobytych danych.

      Było ich zaskakująco mało. Gdyby Misrem wiedziała, że przeciwnik dysponuje tak niewielką siłą, walczyłaby do ostatka podczas niedawnego starcia. Na pewno straciłaby większość swoich jednostek, ale też bardzo dotkliwie okaleczyłaby przeciwnika. Opłacałoby się.

      Spodziewała się, że do jej eskadry dołączy druga, ale nie spodziewała się całej floty sektora.

      Imperium posiadało tylko siedem takich flot, wliczając Główną Flotę Imperialną. Każda z tych formacji wystarczyłaby do przeprowadzenia dużej wojny. Zdarzało się, że dwie lub trzy floty walczyły w różnych wojnach albo tłumiły pomniejsze powstania. Na podstawie danych, które udało się wykraść Przysiężnym, wysłanie floty sektora było nie tylko przesadą, lecz także zupełnym marnotrawstwem.

      Jej eskadra liczyła od dwudziestu czterech do czterdziestu jednostek w zależności od misji. Imperium decydowało, czy dodać okręty, czy też zabrać i przenieść gdzie indziej. Eskadra Misrem, choć niemal największa w sektorze, była jedną z zaledwie osiemnastu formacji, które podlegały dowódcom floty sektora. Oprócz tego na flotę składało się dwadzieścia jednostek pancernych, z których każda dysponowała siłą ognia porównywalną do całej eskadry.

      Misrem nie mogła uwierzyć, że Jesan zamierzał wykorzystać całe swoje siły zbrojne do zwykłej pacyfikacji.

      „Nie. Na pewno nie rozbroiłby tak lekkomyślnie całego sektora. Przecież podobne posunięcie jest po prostu głupie, zarówno taktycznie, jak i strategicznie. A Jesan nie jest głupcem. Jaki ma zatem plan?”

      Przysiężni okazali się irytujący, lecz nieszkodliwi i raczej nie stanowili żadnego zagrożenia dla Imperium, dlatego Misrem nie potrafiła zrozumieć, co skłoniło władcę sektora do wysłania na misję całej floty. Może powodem byli inni obcy? Okazali się o wiele groźniejsi niż Przysiężni…

      Jednak nie wyjaśniało to wszystkich wątpliwości Misrem.

      Przeciwnik nie posiadał sił dorównujących liczebnie flocie sektora.

      Misrem uznała, że to bez znaczenia – rozkazy zostały wydane. Wiedziała jednak, że nie uspokoi się, dopóki nie odkryje prawdziwych intencji Jesana Micha.

      ***

      Jesan patrzył za zwierzchniczką, dopóki nie zamknęły się drzwi. Nic dziwnego, że była zaskoczona i zamyślona. Misrem miała reputację znakomitego taktyka i zasłynęła ze strategicznie błyskotliwych manewrów. Jeżeli napotkała tak silny opór podczas obu wypadów do wrogiego sektora, znaczyło to, że sprawa jest poważna.

      W obu przypadkach opór stawił gatunek, który na razie uznano za anomalię.

      Nareszcie jednak Imperium poznało jego nazwę, chociaż pewnie była ona równie dobra jak każda inna.

      Ludzie.

      Tak siebie nazywali. Zapewne tak samo nazywali też Przysiężnych i Imperialnych. Bez wątpienia powstali z tego samego zainicjowanego na początku programu genetycznego dryfu, który chyba stanowił fenomen na skalę galaktyczną.

      Jesan wiedział, że istnieją naprawdę niesamowite gatunki rozumne. Imperium zniszczyło ich całkiem sporo – były to istoty tak inne i obce, że kontakt z nimi okazał się niemożliwy. Właśnie dlatego ich zniszczenie uważano za najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza że imperialny wzorzec wydawał się najbardziej powszechną formą życia w Galaktyce. Taką, która najlepiej sobie radziła.

      Nie bez powodu.

      Pozwolenie, aby gatunki, z którymi nie można się porozumieć, choćby pomyślały o lotach kosmicznych, stanowiłoby szczyt głupoty. Gdy się opuści swój świat i wyruszy w gwiazdy, nazbyt łatwo można doprowadzić do zagłady innej rasy. Żaden rozsądnie myślący gatunek nie pozwoliłby przeżyć drugiemu, gdyby pojawił się choć cień podejrzenia, że może do tego dojść.

      Pod żadnym pozorem nie wolno było ryzykować zagłady – tego rodzaju postępowanie było więcej niż niemoralne i wykraczało poza granice wszelkiej dewiacji. Imperium dawno temu przyswoiło СКАЧАТЬ