Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł - Ian Douglas страница 7

Название: Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł

Автор: Ian Douglas

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-46-3

isbn:

СКАЧАТЬ który zacisnął się na jego biodrach. Umieścił dłonie na płytach kontaktowych, pozwalając na ich połączenie z osobistym interfejsem neuronowym. Strumienie danych zaczynały przepływać do jego mózgu, otwierać okna w głowie i łączyć go z AI zarządzającą zarówno okrętem, jak i całą flotą.

      Oczywiście w nieważkości nie było góry i dołu, ale ze swojego punktu widzenia Gray spoglądał w dół na dziób okrętu. Mostek flagowy stanowił pewnego rodzaju galerię nad centrum dowodzenia, gdzie widział kilkunastu oficerów i załogantów przy konsolach pod czujnym elektronicznym wzrokiem kapitan Sary Gutierrez. Na dużej zakrzywionej ścianie nad wejściem wyświetlała się projekcja otaczającej ich przestrzeni, której centrum zajmował idealny okrąg AGTR. Malejące cyfry podawały odległość i prędkość lotu.

      – Demony przelatują – usłyszał w głowie głos kapitan Connie Fletcher. Była CAG „Ameryki”, oficerem dowodzącym myśliwcami i jednostkami pomocniczymi.

      – Przekazać im… – Gray zawahał się. Prawie powiedział „z Bogiem”, ale to nie byłoby odpowiednie w tej sytuacji. Byli tacy, którzy uważali, że AGTR rzeczywiście zbudowali eony temu podobni bogom kosmici, zaś Biała Konwencja nie pozwalała na wypowiedzi powiązane z religią. – Że życzę im powodzenia – powiedział w końcu. Może było to dość sztampowe, ale przynajmniej nikogo nie urazi.

      – Aye, aye, admirale.

      Na ekranie pojawiły się ikony oznaczające dwanaście myśliwców z eskadry „Black Demons”, nałożone na paszczę AGTR. A wtedy…

      Zniknęły.

      Pokaż układ floty – pomyślał Gray. Ukazał się widok spoza „Ameryki”, otoczonej przez inne ikony. Zaraz za nią leciał krążownik artyleryjski „Leland”, dalej zaś obcy „Bezimienny”. Glothr nie nadawali nazw swoim okrętom, więc biorący udział w ekspedycji ludzie wymyślili własną.

       Może nie najmądrzejszą, ale przynajmniej jakąś.

      Myśliwce przeleciały przez anomalię. Zaczęli otrzymywać transmisję danych, ale uszkodzonych i pełnych szumów. Komunikacja za pośrednictwem AGTR była zwykle dość zawodna i wymagała precyzyjnie rozmieszczonych nadajników i odbiorników, a także znacznej mocy. Otrzymali jednak dość informacji, by stwierdzić, że myśliwce przeleciały przez anomalię i znalazły się w tej epoce, co trzeba.

      Piloci myśliwców nazywali to nawlekaniem nitki na igłę. Była to dość adekwatna analogia. Przestrzeń wewnątrz AGTR miała mniej więcej tyle szerokości, co „Ameryka” długości. W środku anomalii minimalne różnice pozycji i prędkości otwierały jednak znacząco różne ścieżki czasoprzestrzenne. Okręty grupy bojowej „Ameryki” wykonywały starannie zaprogramowaną, precyzyjną serię manewrów w samą paszczę anomalii.

      – Tryb automatyczny wszystkich systemów nawigacyjnych – powiedział Gray. – Niech AI nas przeprowadzi.

      Ostrzeżenie nie było konieczne – stanowiło bardziej wsparcie duchowe niż cokolwiek innego. Wszystkie dwanaście okrętów z grupy bojowej „Ameryki” prowadziły potężne sztuczne inteligencje. Zapewne okrętem Glothrów też kierował układ nieorganiczny. Biologiczne mózgi, nawet wspomagane implantami, po prostu nie były dostatecznie precyzyjne ani szybkie, by wziąć pod uwagę wszystkie zmienne.

      Przez moment, który wydawał się wiecznością, gwiezdny lotniskowiec „Ameryka” był zawieszony na krawędzi między przestrzeniami…

      Po czym niewyobrażalne energie chwyciły okręt i przeciągnęły go na drugą stronę.

      Porucznik Donald Gregory

      VFA‐96 „Black Demons”

      Godzina 4.58 TFT

      Coś dziwnego działo się z czasem.

      AGTR miała tylko dwanaście kilometrów długości. Przemieszczając się z prędkością dwudziestu kilometrów na sekundę względem obcego portalu, Gregory powinien znaleźć się po drugiej stronie w ciągu dwóch trzecich sekundy. Czuł się jednak, jakby minęło kilkanaście sekund w czasie, gdy niewyraźne, szare ściany anomalii przelatywały przerażająco blisko jego okrętu. W przypadku najmniejszego błędu w obliczeniach myśliwiec zostałby zmiażdżony przez ścianę obracającą się z prędkością bliską światła. Nawet gdyby nie uderzył w rozmazaną powierzchnię, dryf o dziesięć metrów w którąkolwiek stronę oznaczałby inną trajektorię czasoprzestrzenną, a wtedy tylko bogowie wiedzieliby, gdzie się znajdzie. Albo kiedy.

      Ściany AGTR nagle znikły, gdy myśliwiec Gregory’ego ponownie wleciał w otwartą przestrzeń pełną gwiazd.

      – Mój Boże… – wydusił z siebie, oszołomiony widokiem. Mniejsza o Białą Konwencję, bo właśnie to wyrażało jego uczucia.

      Myśliwce „Black Demons” znajdowały się w centrum Chmury N’gai, karłowatej galaktyki, położonej nieco ponad wielką spiralą Drogi Mlecznej. AGTR przeniosła ich też w czasie. Cofnęła mianowicie o jakieś osiemset siedemdziesiąt sześć milionów lat. W tej epoce życie na Ziemi ograniczało się do mórz i dopiero odkrywało, że zróżnicowanie płciowe i rozmaitość genetyczna to dobry pomysł.

      – Satelita komunikacyjny wypuszczony – oznajmił Mackey. Satelita miał dryfować przy AGTR i nagrywać wszelkie transmisje od eskadry. Gdyby coś stało się z myśliwcami…

      Gregory wolał o tym nie myśleć.

      – Mamy towarzystwo, skipper – stwierdził. – Kurs zero-zero-pięć, minus dwa-jeden, odległość dwadzieścia tysięcy.

      – Przyjąłem, Greg. Wszystkie Demony, wektor zero-zero-pięć, minus dwa-jeden. Nie rozpoczynać działań bojowych, powtarzam, nie rozpoczynać…

      – Chyba że oni zaczną pierwsi – wtrącił Kemper.

      Gregory widział już nadlatujące jednostki obcych wewnątrz swojej głowy. Był to powiększony obraz ze skanerów optycznych dalekiego zasięgu, przesłany przez AI myśliwca prosto do mózgu. Obiekty były małe, o szerokości około metra lub dwóch. Miały dziwne kształty, każdy inny. Co ważniejsze, były ich tysiące w nadchodzącej chmurze. Nie wyglądało to na gorące powitanie.

      Coś się działo wewnątrz tej chmury. Indywidualne jednostki zmieniały pozycję, jakby formowały jakąś większą strukturę. Na mentalnym obrazie Gregory widział serię idealnie rozmieszczonych pierścieni, z których każdy miał sto metrów średnicy.

       Co, do diabła?

      – Trzydzieści tysięcy kilometrów – powiedział Mackey. – Musimy…

      – Nadchodzą pociski! – krzyknęła porucznik Cynthia DeHaviland przez łącze taktyczne. – Strzelają w nas!

      Koherentna wiązka energii uderzyła w Demona Sześć – myśliwiec porucznika Voigta. Starblade zniknął w chmurze białego gazu.

      – Rozproszyć się i przyspieszyć! – rozkazał Mackey. – Pięćset g!

      Jedenaście pozostałych starblade’ów ruszyło naprzód, zwiększając z każdą sekundą СКАЧАТЬ