Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł - Ian Douglas страница 19

Название: Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł

Автор: Ian Douglas

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-46-3

isbn:

СКАЧАТЬ czasu ludzi połączyły się z rozległą siecią informacyjną Glothrów. Informacje i obrazy tam znalezione przekazane zostały do Konstantina w roku 2425, przeanalizowane i przetłumaczone. Te zapisy, przechowywane w pamięci Konstantina-2, stanowiły teraz tło dla przemówienia Graya.

      – To jest moja Galaktyka, którą zwiemy Drogą Mleczną. Tak wygląda w czasach współczesnych dla mnie.

      Równina i krąg olbrzymów zniknęły.

      Zamiast nich pojawiła się w całej swojej okazałości Droga Mleczna, rozświetlająca absolutny mrok kosmosu. Jej centrum miało czerwonawe zabarwienie, podczas gdy spiralne ramiona świeciły niebieskim blaskiem. Widać było wyraźnie z tej perspektywy, że Galaktyka jest spiralą, okrążającą supermasywną czarną dziurę.

      Czterysta miliardów gwiazd… czterdzieści miliardów planet podobnych do Ziemi… miliony rozumnych gatunków, z czego wiele było kosmicznymi cywilizacjami.

      – Pewien mądry człowiek nazwiskiem Sun Tzu rzekł kiedyś: „Poznaj swojego wroga” – powiedział Gray. – My, ludzie, staraliśmy się więc dowiedzieć jak najwięcej o Społeczności Sh’daar. Wiemy, że wyewoluowaliście w galaktyce karłowatej, którą nazywacie Chmurą N’gai. Że waszą cywilizację zniszczyła transcendencja i że odbudowaliście ją z popiołów. Wiemy, że gdy Chmura N’gai została pochłonięta przez Drogę Mleczną, stworzyliście nowe imperium, obejmujące nie tylko przestrzeń, lecz i czas. I że byliście zdeterminowani, by transcendencja nigdy więcej nie zagroziła waszej kulturze czy kulturze innych cywilizacji, z którymi macie kontakty. Wiemy, że znaleźliście sposób na podróż do naszej epoki, gdzie zwerbowaliście do swej sprawy wiele innych gatunków: Turuschów, H’rulka, Slanów i innych. A gdy my, ludzie, odmówiliśmy przyjęcia waszej propozycji, nakazaliście im nas zaatakować. Albo po to, by zmusić nas do posłuszeństwa, albo by nas zniszczyć.

      Przerwało mu niskie pomrukiwanie Drerda.

      – Wy, ludzie, stoicie nad przepaścią – przekazał translator. – Jesteście bliżej Schjaa Hok, niż wam się wydaje. Jeśli upadniecie, zagrozicie nam wszystkim.

      – Nigdy nie rozumieliśmy waszych obaw w tej kwestii – powiedział Gray. – Jeśli jeden gatunek w tej wielkiej Galaktyce wymrze albo wkroczy we własną transcendencję i zniknie, jak wam to zagraża?

      – Obracające się wrota dają dostęp nie tylko do innych obszarów przestrzeni, ale i czasu – przypomniał Sjhlurrr. – Może to zagrozić przyczynowości. Całe wszechświaty twórczości i stworzenia, doświadczenia, cierpienia i ekstazy, wszechświaty Umysłu można zniszczyć w jednej chwili. Jaka istota by się tego nie obawiała?

      „Obracające się wrota” – zapewne tak Sh’daar nazywali cylindry AGTR. Dane Agletsch w jego implancie potwierdziły to przypuszczenie.

      – Mogą być większe obawy – odrzekł Gray. – Niedawno udaliśmy się dwanaście milionów lat do przyszłości i napotkaliśmy Glothrów. Wiele się od nich dowiedzieliśmy. W tym o końcu cywilizacji galaktycznej… a przynajmniej tej jej części, która zawiera ludzkość i Sh’daarów.

      Wirtualny obraz Drogi Mlecznej zmienił się. Wielki wir setek miliardów słońc, młodych, jasnych i żywych, z ramionami pełnymi gorących gwiazd, rozpłynął się, zastąpiony przez… coś innego, przez bladą imitację dawnego piękna. Matematyczna perfekcja spiralnych ramion już nie istniała, mgławice zostały pożarte, miriady gwiazd zniknęły lub przygasły – widać ich było zaledwie garstkę. Galaktyka stała się ponurym cieniem dawnej świetności.

      Zaś w jej centrum widać było coś dziwnego pośród pozostałych słońc. Coś ciemnego, z lekką nutą złocistego światła. Było to trudno wychwycić i jeszcze trudniej zinterpretować, ale wyglądało jak wielka, przeźroczysta sfera o średnicy dziesięciu tysięcy lat świetlnych, stworzona być może z chmury słońc, której miejsce zajmowała.

      Zgodnie z danymi Glothrów jedynie garstka gatunków, w tym sami Glothrowie, uciekała ze spustoszonej Galaktyki do innych poprzez kosmiczne przestworza. Cała flota, stado planetarnych Steppenwolfów, uchodziła w mrok.

      – Uważamy – powiedział Gray – że widzimy w środku Drogi Mlecznej cywilizację trzeciego stopnia według skali Kardaszewa. Galaktyczną sferę Dysona.

      Gdy to mówił, Konstantin-2 przekazał Radzie informacje o użytych przez Graya nieprzetłumaczalnych terminach. W połowie dwudziestego wieku radziecki astrofizyk Nikołaj Siemionowicz Kardaszew zaproponował metodę pomiaru stopnia zaawansowania cywilizacji. Cywilizacja K-I wykorzystywałaby całą dostępną energię swojej planety. K-II używałaby energii swojej gwiazdy, a fizyk Freeman Dyson zaproponował sposób, w jaki byłoby to możliwe: pusta w środku sfera lub chmura orbitujących satelitów, która pochłaniałaby całą emitowaną przez gwiazdę energię.

      Oznaczało to, że cywilizacja K-III używałaby całej energii zgromadzonej w galaktyce.

      Gdy Gray zasugerował możliwość istnienia sfery Dysona na galaktyczną skalę, wyczuł zaniepokojenie wśród słuchaczy.

      – Dlaczego mielibyśmy się tego obawiać? – spytał Groth Hoj. – To… wydarzenie ma miejsce w przyszłości odległej o niemal miliard lat. Być może nawet odpowiadają za nie nasi dalecy potomkowie.

      – Efemeryda ma rację – odezwał się Adjugredudhra, gestykulując mocno ramionami. – Ledwie cztery obroty galaktyki to krótki czas dla naprawdę dojrzałej cywilizacji.

      Użycie terminu „efemeryda” sprawiło, że Gray prawie ocknął się z symulacji. Jak długo żyli Adjugredudhra?

      To pytanie prowadziło do kolejnego. Zapewne żyli bardzo długo, może nawet byli praktycznie nieśmiertelni dzięki manipulacji własnym genomem. Lecz modyfikacje genetyczne były jedną z zakazanych technologii, mogących prowadzić do osobliwości technologicznej. Adjugredudhra zaś, podobnie jak reszta Sh’daar, zapewne robili, co mogli, żeby temu zapobiec.

      Czy wszyscy członkowie Społeczności Sh’daar byli hipokrytami na astronomiczną skalę? Niepokoiło to Graya, gdy odpowiadał na ich pytanie.

      – Osiemset siedemdziesiąt sześć milionów lat to bardziej jak trzy obroty galaktyki, nie cztery – stwierdził. – Mgnienie oka!

      Miał to być żart, ale czuł poruszenie pośród słuchaczy. Może rzeczywiście na co dzień postrzegali czas w takiej skali.

      – Możliwe, że w mojej epoce zaobserwowaliśmy właśnie przybycie twórców galaktycznej sfery Dysona. Uważamy, że to Obcy z Rozety.

      Na mentalny sygnał Graya Konstantin-2 przekazał Społeczności kolejny zestaw danych – obrazy, które przybyły na Ziemię z serca gromady gwiazd Omega Centauri.

      – Wiele efemerycznych istot straciło życie, by zdobyć te informacje.

      Konstantin pokazywał im obrazy zebrane przez „Amerykę”, okręty zwiadowcze i sondy wysłane do serca gromady. Kosmologowie byli pewni, że sześć czarnych dziur, które widziała Rada, stanowi pozostałości po Sześciu Słońcach.

      Istoty spoglądały na dziwaczny obraz za pomocą bardzo różnych organów zmysłów. Nie wszystkie z nich miały oczy, ale uzyskały te dane w wielu formatach.

      Na СКАЧАТЬ