Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner страница 24

Название: Zgiełk wojny. Tom 1

Автор: Kennedy Hudner

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-64030-80-2

isbn:

СКАЧАТЬ stron. Laura zabrała nas wszystkich do ataku na większe siły wroga, wykalkulowała, że możemy odeprzeć Czerwonych zmasowanym uderzeniem. Odważna taktyka, ale ryzykowna. Zbyt ryzykowna, jak się okazało.

      Oddaliliśmy się od konwoju i zaatakowaliśmy większą z dwóch formacji Czerwonych. A przynajmniej tak nam się wydawało. Kiedy znaleźliśmy się w zasięgu pocisków, ujrzeliśmy, że większość atakowanych przez nas jednostek to przynęty. Kiedy wreszcie wróciliśmy do konwoju, połowa statków nadawała kod Omega, a reszta rozproszyła się i znikła. Niebiescy stracili dwa okręty i osiem frachtowców. Czerwoni tylko jeden okręt oraz garść przynęt. Rudd powiedział Laurze, że nieźle sobie poradziła, jak na kogoś, kto zupełnie nie przemyślał sytuacji. Oczywiście miał rację. Drań.

      Jutro zaczynamy drugie ćwiczenie. Stacja zaopatrzeniowa Alamo. Znajduje się na niej pięćdziesiąt tysięcy ton przetworzonego zyrydu, cały zapas sektora. Drużyna Niebieskich ma dziesięć niszczycieli do obrony Alamo. Dostaliśmy dane wywiadu, które zapewniają, że Czerwoni wyślą dużą formację okrętów, aby zdobyć stację i przejąć zyryd, a w razie porażki zniszczyć jedno i drugie. Dotrą tutaj za dwa dni. Wsparcie od Drugiej Floty mogłoby przylecieć dopiero po tygodniu.

      Rudd oznajmił mi dziesięć minut temu, że będę dowodzić.

      Rozdział 18

      952 rok pd.

      Na pokładzie „Nowej Zelandii”

      Stacja zaopatrzeniowa Alamo – ćwiczenie taktyczne, Flota Ojczysta

      Uwielbiał to. Właśnie zaczynała się najlepsza część. Wiedzieli, że nadejdzie. Zastawili pułapki. A jednak porucznik i tak ich pobije. Był pulchny, mało przystojny i jeszcze mniej pociągający, na dodatek niezdarny, ale wejdzie w zastawioną pułapkę, a potem załatwi ich na amen. Niech się starają, i tak nie mają szans. Pobije ich za każdym razem, ponieważ był od nich sprytniejszy i bardziej zdradziecki niż ci wszyscy smarkacze razem wzięci.

      Porucznik Rudd po prostu to uwielbiał.

      Popatrzył na dane z ekranów. Miał piętnaście okrętów – dwa krążowniki i trzynaście niszczycieli. Leciały w formacji, osiem z przodu, siedem z tyłu i po lewej od jednostki porucznika. Jak we wszystkich misjach, komputer okrętu wyświetlił plan sytuacyjny, który pomagał ustawić flotę – wyglądało to jak migotliwa, kwadratowa plansza do gry. Dzięki temu każdy okręt biorący udział w ćwiczeniu znał swoją pozycję w stosunku do innych jednostek własnej formacji oraz celów, a w ferworze walki bardzo to pomagało, gdy się wiedziało, co to znaczy „północ”, „południe”, „wschód”, „zachód”, „góra” i „dół”. Porucznik leciał na „wschód”, w kierunku dużego pasa asteroid, który zajmował „wschodnią” krawędź obrazu. Pas był ogromny, ciągnął się od góry do dołu ekranu. Przed asteroidami znajdowała się stacja zaopatrzeniowa Alamo. Zapewniało to doskonałą pozycję obronną, zwłaszcza ze względu na szum i zakłócenia tworzone przez asteroidy. Można tam było ukryć sporą grupę bojową. Oczywiście Rudd wiedział, że jego przeciwnicy nie mają raczej dużej grupy bojowej. To uczniowie mieli się sprawdzić w tym ćwiczeniu, nie instruktor. No i kapitan Grey lubiła utrudniać kursantom sytuację. Ostrożność jednak nigdy nie zaszkodzi.

      – Wysłać drony zwiadowcze na prawą i lewą stronę stacji. Niech zwrócą szczególną uwagę na wskazania detektorów termicznych. Wszystko, co gorące, to okręt wroga.

      Rudd zastanawiał się, co planują kursanci. Poprzednia grupa, przeciw której walczył w tym scenariuszu, próbowała zmylić go przynętami, ale zwiad dronów wykrył podstęp. Kiedy siły Niebieskich wyskoczyły z ukrycia w pasie asteroid, Rudd był na to przygotowany – oszukał ich, zmusił do zmarnowania pocisków na jego przynęty. Walka skończyła się po dwóch minutach. Raport z tego starcia był krótki i złośliwy.

      – Stacja zaopatrzeniowa Alamo w zasięgu pocisków – zameldował oficer Rudda. Porucznik wrócił do teraźniejszości.

      – Pełna gotowość, ludzie – ostrzegł. – Nasi milusińscy zaraz do nas przyjdą.

      Chwilę później rozległ się alarm.

      – Trafienie laserem! Dostaliśmy z lasera w rufę.

      Szybki przegląd wskazał, że okręt odniósł tylko nieznaczne uszkodzenia, ale i tak oznaczało to, że bitwa się rozpoczęła. Rudd pochylił się nad ekranem z danymi detektorów zwiadu. Obraz był marny, zakłócany przez szum z pasa asteroid, ale wystarczająco wyraźny.

      „Tuście, robaczki”. Pięć, nie – sześć niszczycieli wynurzyło się zza asteroid dziesięć stopni na lewo od stacji. Dobrze.

      Rudd połączył się ze swoim pierwszym oficerem.

      – Frank, to podstęp. Wyślą kolejne siły, gdy tylko ruszymy do ataku. Ty walcz z tą grupą. Ja zajmę się prawdziwym natarciem.

      Oddział Czerwonych skręcił w lewo, aby zająć się zagrożeniem. Obie grupy wymieniły salwy pocisków. Rudd nie zwracał na nie uwagi. Ta szóstka nie stanowiła prawdziwego zagrożenia. Rozkazał dronom zwiadowczym przesunąć się w górę i w dół, prostopadle do płaszczyzny bitwy, i aktywnie namierzać wszystko, co się zbliży. Nie sądził jednak, aby Tuttle akurat tak przeprowadziła drugie uderzenie, było to zbyt oczywiste i łatwe do wykrycia. Rudd mógłby się założyć, że dziewczyna planowała atak od tyłu, więc kazał zmienić nieco pozycję drugiego szeregu swojej formacji, aby w razie czego skontrować uderzenie.

      Tymczasem wymiana ognia przebiegała niemal tak, jak porucznik się spodziewał. Niebiescy wyczerpywali swoje zasilacze, ale strzelali bez namysłu, nie przejmując się osiągnięciem najlepszej pozycji do trafienia. Rudd przyjrzał się bliżej, a potem z rozczarowaniem pokręcił głową. Najlepszą taktyką dla Niebieskich byłoby wystrzelenie wszystkich pocisków, a następnie odwrót i ukrycie się znowu wśród asteroid przed pociskami i laserami Czerwonych. Jednak podchodzili coraz bliżej, o wiele bliżej, niż powinni, jak brytyjska kawaleria pod Waterloo. Wystawią się na niszczycielskie trafienia i nie zdążą uciec pod osłonę pasa. Rudd zmarszczył brwi. Po Tuttle spodziewał się lepszej taktyki.

      Nagle wskazania detektorów uległy zmianie – ukazały grupę Niebieskich, która próbowała wrócić do pasa asteroid. Okręty rozpaczliwie wypuszczały chmury pyłu, aby dodatkowo zakłócić odczyty czujników. Pierwszy oficer Rudda rozkazał wystrzelić drugą salwę i osiemdziesiąt pocisków pomknęło w stronę wycofującego się wroga.

      Porucznik obserwował wskazania czujników przesyłane z dwóch dronów zbliżających się do stacji Alamo. Chmury maskujące tylko wzmagały zakłócenia – nic dziwnego – ale po prawej nic nie było widać… A może jednak? Za plecami Rudd usłyszał jęk zawodu oficera artylerii, gdy pociski straciły namiary celów w chmurze pyłu. Niektóre przebiją się i po drugiej stronie odzyskają namiar. Może.

      „Czas na drugi akt” – pomyślał Rudd.

      Położył dłoń na ramieniu oficera przy panelu namierzania.

      – Aktywne skanowanie tego obszaru! – Wskazał na przestrzeń po prawej stronie stacji zaopatrzeniowej. – Wypingować ich dokładnie!

      Oficer nastawił detektory na sekwencję pięciu impulsów, a potem wcisnął guzik. Ledwie nadeszły pierwsze dane, СКАЧАТЬ