Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 18

Название: Hybryda. Tom 1

Автор: Joe E. Rach

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-272-3203-8

isbn:

СКАЧАТЬ przez pół godziny. ZEN do końca dotrzymywał mi kroku. Widziałam, że był jednak porządnie zmęczony. Gdy skończyłam, podszedł do mnie i zawołał:

      – Kobieto! Ależ ty masz kondycję. Trenujesz chyba codziennie?

      – Codziennie nie, ale bardzo często. Staram się trzy razy w tygodniu.

      – Podziwiam! A teraz, co chcesz ćwiczyć dalej? – zapytał.

      – Klatkę piersiową, ręce, ogólnie całe ciało.

      – Podnosisz się na drążku? – padło kolejne pytanie.

      – Oczywiście.

      Podprowadził mnie do zamocowanego w suficie drążka. Podskoczyłam lekko, chwytając się pewnie. Po chwili podnosiłam ciężar swojego ciała bez żadnych trudności. ZEN kręcił z niedowierzaniem głową, nic jednak nie mówiąc.

      Za nic w świecie nie zamierzałam robić tego dla poklasku, choć ten, prawdę mówiąc, pomagał mi w mojej strategii. Po jakimś czasie zapomniałam kompletnie o obserwujących mnie samcach, pochłonięta wykonywanymi ćwiczeniami. Zrobiłam dwieście pompek, kilkaset brzuszków i na koniec jeszcze zaliczyłam pół godziny bieżni. Mimochodem wyłapywałam czasami ich wzrok na sobie, ale nie przeszkadzało mi to w niczym. To nie były złe spojrzenia. Fascynacja Wojowników działała na moją korzyść.

      Na zakończenie, jak zwykle, zamierzałam odprężyć organizm kilkoma pozycjami jogi. Zaczęłam od pozycji drzewa, później chciałam przybrać pozycję półksiężyca i wojownika.

      – O, ćwiczysz jogę – doszedł mnie głos jednego z Wojowników. To był ARIEL. – Czy mogę się przyłączyć?

      – Proszę bardzo – odpowiedziałam.

      – Lubisz jogę? – zapytał.

      – Tak, bardzo. Pozwala mi się odprężyć i daje spokój umysłu. Czy ty, Panie, też ją lubisz?

      – Nawet bardzo, ale nie mogę nią zarazić pozostałych. Mówią, że to dla mięczaków – zaśmiał się.

      – Mówią tak, bo nie znają się na rzeczy. Zapewne nie daliby sobie rady z wieloma pozycjami, więc wolą udawać brak zainteresowania – rzuciłam zaczepnie. Podziałało. Wszyscy chcieli ćwiczyć z nami. Było mnóstwo radości, gdy pokazywaliśmy im z ARIELEM kolejne pozycje, a oni starali się dopasowywać swoje olbrzymie ciała do wymyślnych figur. Po pół godzinie daliśmy im wreszcie spokój.

      – Myślę, że na dzisiaj wystarczy – powiedziałam. – Jutro, jeśli będziecie chcieli, możemy kontynuować.

      Wszyscy bardzo chętnie się zgodzili

      – Świetnie wam poszło – powiedziałam. – W takim razie na koniec pozycja relaksacyjna i parę minut wyciszenia.

      Usiadłam w pozycji lotosu i połączyłam kciuki z palcami wskazującymi. Ta czakra pozwalała mi się odprężyć. Siedzieliśmy tak przez parę minut, a mnie bardzo ucieszyło, gdy wszyscy Wojownicy wyciszyli się i zrelaksowali.

      – Dziękuję wam wszystkim. Byliście wspaniali – powiedziałam z uśmiechem.

      Patrzyli na mnie zadowoleni.

      – Dziękuję ci, KALO – usłyszałam ANAKLETA. – To było świetne przeżycie.

      – To prawda – potwierdził ZEN, a reszta mu przytaknęła.

      W tym momencie odebrałam obecność Mistrza na terenie twierdzy. Orientowałam się, że jest gdzieś blisko, ale ukrywa miejsce swojego pobytu. Ledwie o tym pomyślałam, gdy nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Było tak intensywne, że natychmiast odgadłam, do kogo należy. Przez ciało przeszedł mi dreszcz, wywołując jednocześnie niepokój, jak i radość. Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam Mistrza. Nie wiedziałam jak określić jego spojrzenie. Chyba po prostu: dziwne. Zbyt wiele emocji nakładało się jedna na drugą. Na koniec jednak stało się ostre i znów ujrzałam w nim złość. Dopiero, gdy przeniósł wzrok na Wojowników, jego spojrzenie złagodniało.

      – Muszę przyznać, że widok był bardzo interesujący, moi panowie – powiedział ironicznie. – Szóstka największych twardzieli na tym świecie, wodzona za nos przez słabą kobietę! Mam nadzieję, że następnym razem nie zastanę was podczas próby… na przykład… baletu.

      Wszyscy wybuchnęli śmiechem. No tak, zrelaksowali się przecież całkowicie.

      – Z tą słabą kobietą nie masz Mistrzu racji. Trzeba było widzieć, jak ZEN ostatkiem sił nadążał za nią na bieżni. Warto było na to popatrzeć – odezwał się z uśmieszkiem WIKTOR. – Biedny ZEN.

      – To może jutro ty spróbujesz, cwaniaczku. Zobaczymy, jak szybko padniesz – zaperzył się ZEN.

      – OK! Zakład. Zobaczymy jutro, kto jest słabeuszem?

      – Spokój! – powiedział Mistrz ostro. – Nie życzę sobie żadnej rywalizacji z powodu tej kobiety. Jeśli to ma tak wyglądać, będę zmuszony nie wypuszczać jej z celi.

      – Nie Mistrzu, nie rób tego! To tylko żarty. Wierz nam, tak tylko droczyliśmy się ze sobą. – WIKTOR i ZEN zapewniali go żarliwe.

      Trochę go udobruchali.

      – Wierzę wam – powiedział po chwili. – Chcę jednak, po raz ostatni przypomnieć wszystkim: to nie jest zabawka sprowadzona dla waszej przyjemności, tylko więzień podejrzany o zdradę. Zdajcie sobie sprawę, że pozory często mylą. Pod piękną powłoką może skrywać się jadowity wąż.

      Spojrzałam na niego bykiem.

      – No, pięknie – pomyślałam. – Jadowity wąż! Dobrze, że chociaż zauważyłeś piękną powłokę, zaparty samcu!

      – Mistrzu, zapewniam cię, że jesteśmy bardzo ostrożni – powiedział poważnie MIKON. – KALA nie zrobiła nic, co mogłoby wzbudzić nasze podejrzenia.

      – Wyjąwszy to, że już pierwszej nocy okręciła sobie was wokół małego palca, możliwe, iż nic nie zrobiła – zakpił. – Ale dobrze, dopóki nie ma to wpływu na waszą ostrożność i wasz rozsądek, róbcie, co chcecie. Teraz idę do siebie. Muszę odpocząć. Godzinę przed wschodem słońca spotykamy się w bibliotece. Oczywiście bez niej.

      To „niej” zabrzmiało trochę lekceważąco. Warknęłam w myślach ze złości. Mimo, że byłam w nim zakochana, miałam teraz ochotę udusić go.

      Wyszedł, nie patrząc na mnie. Żywy obraz dumy i uprzedzenia!

      – Tylko nie przejmuj się zbytnio – odezwał się ZEN. – Mistrz jest ostry, ale to bardzo mądry dowódca. Zbyt dużo spraw ma na głowie, zbyt dużo odpowiedzialności spoczywa na jego barkach i dlatego musi być taki zasadniczy.

      – OK – pokiwałam głową. Zdawałam sobie doskonale sprawę z obowiązków, ciążących na nim i jego „chłopcach”. Regularne kontrole pośród osobników naszej Rasy, interwencje na rozkaz Króla, wykonywanie wyroków, należały od wieków do ich podstawowych zadań. Zawsze wierni i oddani SETI-RISOWI, stanowili podporę jego władzy.

СКАЧАТЬ