Soulless. T. M. Frazier
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Soulless - T. M. Frazier страница 2

Название: Soulless

Автор: T. M. Frazier

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66134-48-5

isbn:

СКАЧАТЬ musiał okazywać trochę szacunku.

      A przynajmniej taką miałem nadzieję.

      – On jest… – zacząłem, ale zawahałem się, gdy zauważyłem, że wszyscy się na mnie patrzą.

      – Kim jestem, chłopcze?! – wrzasnął mi do ucha, pochyliwszy się. – I stój prosto, do cholery. Znam dziwki, które przez cały dzień klęczą lub leżą, a stoją bardziej wyprostowane od ciebie. – Złapał w garść moje włosy i pociągnął, żebym się wyprostował.

      – Szefem – powiedziałem, tym razem trochę głośniej, krzywiąc się, gdy dalej ciągnął mnie za włosy, jakbym był pieprzoną marionetką, a on pociągał za sznurki.

      – Kim? – warknął jak sierżant w wojsku.

      – Jesteś szefem! – krzyknąłem, mając nadzieję, że to wystarczy, by mnie puścił i by to wszystko już się skończyło. Tylko tego chciałem, gdy Chop się wściekał, co ostatnio zdarzało się coraz częściej.

      – A kim ty jesteś?

      – Jestem nikim. Jestem tylko prospektem.

      – A co z pozostałymi? – naciskał Chop, a mnie zadrżały ręce. Mój strach powoli zmieniał się w gniew. Odetchnąłem głęboko kilka razy, by go stłumić. Wiedziałem, że jeśli wybuchnę, nic dobrego z tego nie wyniknie.

      Przypomnij sobie ostatni raz. Zachowaj spokój. Jeszcze tylko kilka minut, powiedziałem sobie.

      – Powiedz im, co ci kazałem powiedzieć, ty mały gnoju. Powiedz im, co powinieneś już wiedzieć. Najwyraźniej ciągle o tym zapominasz i okazujesz mi brak szacunku.

      Spojrzałem na mężczyzn, którzy wyglądali na rozbawionych, uśmiechali się i szturchali łokciami, jakby oglądali jakiś kabaret. Tylko siwowłosy mężczyzna stojący z tyłu grupy się nie śmiał, a nawet wyglądał tak, jakby mi współczuł, chociaż wiedziałem, że brat nie współczułby prospectowi.

      Odchrząknąłem.

      – Jestem prospectem w najlepszym klubie motocyklowym na Florydzie – wycedziłem przez zęby. – W klubie Beach Bastards. Nie jestem synem, nie mam ojca. Jestem żołnierzem w armii wyjętych spod prawa i nikim więcej.

      Chop mruknął z zadowoleniem.

      – Mam nadzieję, że to ci dało nauczkę, bo najwyraźniej nie potrafiłeś pojąć wcześniej tego, że nie potrzebuję i nie chcę mieć syna. Potrzebuję tylko dobrego żołnierza. – Chop puścił moją kamizelkę i popchnął mnie na kolana. Kopnął mnie w kość ogonową, a ja upadłem na podłogę, uderzając policzkiem o biało-czarne linoleum. – Dorośnij, kurwa, i zacznij okazywać mi pieprzony szacunek, zanim wyślę cię w to samo miejsce, w które wysłałem twoją matkę dziwkę.

      Chop wymienił spojrzenia z mężczyzną o siwych włosach, a potem wypadł z pokoju. Pozostali bracia wrócili do picia i grania, jakby ta scena w ogóle się nie wydarzyła.

      Siwowłosy mężczyzna przyklęknął i wyciągnął do mnie rękę, a ja posłałem mu spojrzenie, które musiało wyrażać dokładnie to, co myślałem. Czy to jakaś sztuczka? Zaśmiał się, złapał mnie za rękę i pociągnął do góry. Przyłożyłem dłoń do pulsującego policzka i z czerwonej plamy na białym kwadracie na podłodze wywnioskowałem, że krwawię.

      – Kiedyś będzie lepiej – powiedział, klepiąc mnie mocno po plecach.

      – Serio? – zapytałem, bo naprawdę chciałem wiedzieć. Potrzebowałem wiedzieć. Widziałem to, co mieli bracia, i też tego chciałem. Imprezy. Dziewczyny. Zarąbiste motocykle.

      Odrobina pieprzonego szacunku.

      Ale w tym momencie musiałem wiedzieć, czy to, przez co każe mi przechodzić Chop, kiedyś się opłaci.

      – Jasne, dzieciaku. Jestem Joker – powiedział, prowadząc mnie do baru.

      – Joker? – zapytałem. – Jesteś komikiem czy kimś w tym stylu?

      – Nie, po prostu bardzo lubię filmy z Batmanem, ale Batman nie był dobrą ksywą, więc zaczęli mnie nazywać Joker. – Zaśmiał się i upił łyk piwa. – I tak zawsze wolałem czarne charaktery. – Dał znać dziewczynie za barem, by podała jeszcze dwie butelki. Podsunął mi jedną z nich.

      – Nie widziałem cię tu wcześniej – powiedziałem i wziąłem łyk. To nie było moje pierwsze piwo. – Znam wszystkich, którzy tu przychodzą.

      Wzruszył ramionami.

      – Stwierdziłem, że skoro nasze kluby chwilowo się ze sobą przyjaźnią i mamy coś razem do załatwienia, to przyjdę was sprawdzić – powiedział, obracając się, bym mógł zobaczyć jego kamizelkę z naszywką Wolf Warriors.

      – Czy w twoim klubie też traktuje się prospektów jak gówno? – zapytałem, siadając na stołku. Wybrałem ten, który już został podwyższony, żebym nie musiał się ośmieszać i go podnosić. Może i byłem podobny do ojca tak, jakby zdjął z niego skórę, łącznie z blond włosami i tymi śmiesznymi piegami, ale w wieku trzynastu lat byłem o ponad połowę niższy od niego.

      – Jasne, że tak – powiedział ze śmiechem i upił piwa. Pochylił się i dodał ciszej: – Ale nie traktujemy tak naszych synów. Rodzina jest wszystkim. Zapamiętaj to, dzieciaku. Rodzina jest tym, o co chodzi w całym tym gównie – powiedział Joker, wskazując butelką piwa na wszystkich wokół.

      Dokończyłem piwo, wstałem i odstawiłem swoją na bar.

      – Cóż, słyszałeś szefa. Nie jestem jego synem.

      Ruszyłem do wyjścia, bo moja zmiana przy bramie zaraz miała się zacząć, ale Joker powiedział coś, przez co zamarłem i się odwróciłem:

      – Kiedy przejmiesz władzę, zmienisz to. Masz to we krwi. Wszystko naprawisz. Wiem o tym. Wierzę w ciebie.

      Zmarszczyłem nos.

      – Powiedz jeszcze raz, kim ty w ogóle jesteś – zwróciłem się do obcego, który najwyraźniej wiedział, kim byłem i co mi zostało przeznaczone.

      – Jestem tylko motocyklistą, który was odwiedził, młody. – Poklepał mnie pocieszająco po ramieniu. Przyjrzał mi się w zamyśleniu i pokiwał głową, jakby utwierdził się w jakimś przekonaniu, a potem wyszedł.

      I nigdy więcej go nie widziałem.

      ROZDZIAL 2

      Bear

      W nocy od ścian cel odbijały się echa krzyków współwięźniów. Większość z tych gości za dnia była twardzielami, a w nocy zmieniała się w bezużyteczną papkę. Wyglądało na to, że gdy gasną światła, można się nad sobą użalać.

      Ale ja tak nie robiłem.

      W swojej grze byłem zarówno graczem, jak i rozdającym karty. Dokładnie СКАЧАТЬ