Название: Piętno mafii
Автор: Piotr Rozmus
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-8110-809-6
isbn:
– Nadal ją posuwasz?
Wolański nie odpowiedział. Nie musiał. Merk spuścił na chwilę głowę, po czym spojrzał na niego z politowaniem i wyrzucił przez okno niedopałek papierosa.
– A co słychać u Dominiki?
Cisza.
– Frajer z ciebie, wiesz? – Merk zasunął szybę i odjechał. Zawrócił i opuszczając teren posesji, minął auto prokurator Biernackiej. Ich oczy spotkały się na chwilę. Gdyby spojrzenie mogło zabijać – już by nie żył. Uśmiechnął się zaczepnie. Czerwone usta kobiety pozostały niewzruszone.
– Możesz mi powiedzieć, co on tu robił do cholery?! – Biernacka trzasnęła drzwiami.
Idąc w stronę Wolańskiego, odruchowo odgarnęła pasmo ciemnych włosów za ucho. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Wolański zdążył już poznać wszystkie jej bezwiedne gesty. Ciało Kariny Biernackiej nie miało przed nim żadnych tajemnic. Sypiał z tą kobietą od ponad dwóch lat, ale wciąż nie wiedział, jaki jest jej ulubiony kolor czy film. Taki był układ i dotychczas mu to pasowało. Wszystko się zmieniło, gdy Dominika powiedziała mu, że jest w ciąży. Mieszkali razem, planowali ślub. Chciał skończyć z Biernacką, ale… nie potrafił.
– Sam przyjechał – próbował się tłumaczyć Wolański. – Najwyraźniej ktoś dał mu cynk. Kazałem mu się zabierać.
– Przestań pierdolić albo zabiorę ci tę sprawę.
Stała teraz tuż przed nim. Czuł zapach jej niesamowitych perfum.
– W weekend mówiłaś coś zupełnie innego. – Nie mógł się powstrzymać i kącik jego ust uniósł się nieznacznie.
Wściekła przygryzła wargę, nie odrywając od niego przenikliwego spojrzenia brązowych oczu. W końcu odwróciła się na pięcie i niezgrabnie ruszyła w stronę domu. Obserwował z rozbawieniem, jak jedna z wysokich szpilek zapada się w mokrym podłożu.
– Dobre obuwie wybrałaś!
Pokazała mu środkowy palec.
Zanim weszli do środka, zdążył zlustrować Biernacką od stóp do głów, zatrzymując na dłużej wzrok na skrytych pod granatową spódnicą pośladkach. Przez ułamek sekundy przez głowę przeszła mu absurdalna myśl. Zastanawiał się, czy miał już okazję ściągać z niej tę kieckę. Nie pamiętał.
– Mów – zażądała, kiedy przekroczyli próg.
Kilku techników pochylało się jeszcze nad podłogą. Pracowali nad czymś, czego Biernacka nie mogła dostrzec gołym okiem. Błysnęły flesze. Jeden z techników chował właśnie do papierowej koperty wymazówkę. Jej koniec był zabarwiony na czerwono.
– Prawdopodobnie mamy trupa – oświadczył Wolański, zatrzymując się obok prokurator. – No chyba że jedynie nieźle kogoś poturbowali. Może doszło do bójki i ktoś wyleciał przez barierkę.
– Krew?
– Jak widzisz.
– Gówno widzę. Jak dla mnie równie dobrze może to być rozlany sok. Możesz konkretniej?
– Potwierdzone przez Heglostix.
Heglostix był obok Hemastiksu i Hemophanu najpopularniejszym stosowanym przez techników kryminalistycznych testem paskowym. Po kontakcie z krwią żółta kwadratowa bibułka na jego końcu zabarwiała się na zielono.
Bez słowa ruszyła w stronę salonu. Stukot szpilek na drewnianej podłodze zwrócił uwagę kilku funkcjonariuszy. Część z nich kiwnęła prokurator głową. Nie odwzajemniła gestu. Zatrzymała się przed wejściem do pokoju. Tu było jeszcze więcej ludzi. Kieliszki, fragmenty pobitego szkła, niedopałki papierosów i śladowe ilości narkotyków znikały w specjalnych kopertach, workach i kartonikach. Ale było coś jeszcze, czego Biernacka nie potrafiła zidentyfikować.
– A to co? – zapytała, wskazując brodą technika wrzucającego do worka coś włochatego i kolorowego.
– Maska klauna – wyjaśnił Wolański. – Była niezła impreza.
– Co jeszcze mamy?
Komisarz stał z założonymi rękami. Jakby od niechcenia spojrzał na sufit. Wrócili do holu i ruszyli na piętro.
– Dziewczyna zeznała, że obie zostały zgwałcone – przypomniał Wolański, kiedy wspinali się po schodach. – Gwałt zbiorowy. Czekamy jeszcze na potwierdzenie lekarza.
Przystanęli przed jedną z sypialni. Kolejni technicy uwijali się przy rozmemłanym łóżku. Jeden z nich z chirurgiczną precyzją zbierał z prześcieradła włosy i za pomocą pęsety umieszczał je w kopercie.
– Sperma?
– Tak – potwierdził Wolański. – I prawdopodobnie śladowe ilości wydzieliny pochwowej. Najpierw technicy pobrali próbkę za pomocą Phosphatesmo, potem PSA, co potwierdziło obecność nasienia.
Test paskowy Phosphatesmo należał do grona tych niespecyficznych. Wykrywał obecność enzymu, kwaśnej fosfatazy obecnej w spermie, ale ten równie dobrze mógł występować w wydzielinie pochwowej. Zdecydowanie większą pewność dawał test PSA, służący do wykrywania antygenu prostaty.
Przeszli do drugiego pokoju. Tu rozgrywała się niemal bliźniacza scena. Biernacka przemknęła obok łóżka ostrożnie, aby nie potrącić żadnego z pracujących policjantów, i wyszła na balkon. Komisarz poszedł w jej ślady.
– Dziewczyna zeznała, że zostały zgwałcone w tym samym pokoju. – Wolański potarł ręce, a potem w nie dmuchnął. Robiło się coraz zimniej. – Ale sprawdzamy wszystkie.
Biernacka wyciągnęła paczkę papierosów i wcisnęła jednego do ust. To był ten moment, kiedy stojący obok kobiety mężczyzna powinien sięgnąć po zapalniczkę. Sęk w tym, że Wolański jej nie miał, a poza tym nawet gdyby miał, to ta i tak zostałaby w jego kieszeni. Karina Biernacka nie lubiła konwenansów i była nieczuła na męski savoir-vivre. Wolański doskonale pamiętał, jak wylądował w jej sypialni po raz pierwszy. Była świetną kochanką, dziką i namiętną. Być może przeżył wtedy najlepszy seks w swoim życiu, ale po wszystkim poczuł się paskudnie. Wyrzuty sumienia z powodu Dominiki dopadły go szybciej, niż mógł się tego spodziewać. W zasadzie jeszcze zanim opuścił łóżko Biernackiej. Chciał czmychnąć z niego jak najszybciej, ale uznał, że wcześniej wypadałoby coś powiedzieć, cokolwiek, nawet śmieszne „dzięki” albo „byłaś niesamowita”. Zwrócił się w jej stronę, ale ona usiadła gwałtownie i jedyne, co widział, to jej nagie i smukłe plecy. Odpaliła papierosa. Pióropusz dymu wzbił się pod sufit.
– Powinieneś już iść – powiedziała, nawet na niego nie patrząc.
Posłuchał. Pasowało mu to i po części był jej wdzięczny za takie zachowanie. Wydawało mu się, że ona czuje się tak samo skrępowana jak СКАЧАТЬ