Powiem ci coś. Piotr Adamczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powiem ci coś - Piotr Adamczyk страница 6

Название: Powiem ci coś

Автор: Piotr Adamczyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-65897-25-1

isbn:

СКАЧАТЬ bmw. Nagle usłyszał ryk sześciocylindrowego silnika i poczuł pęd powietrza. Dwustukonny opel calibra przeleciał z prędkością minimum stu pięćdziesięciu kilometrów. Tuż przed stopami pieszych wchodzących na pasy.

      Kierowca ścigacza odruchowo przekręcił manetkę gazu, jakby chciał ruszyć w pościg za piratem. Od razu jednak zreflektował się i zwolnił obroty. Dziś nie mam czasu na wyścigi – pomyślał.

      Kwadrans później czarne bmw zatrzymało się przed domem, sprawiającym wrażenie dawno opuszczonego. Brama wjazdowa otworzyła się automatycznie i wóz wjechał w głąb podziemnego garażu. Mężczyzna na ścigaczu ponownie wyjął aparat i zrobił serię zdjęć. Potem przejechał powoli i niemal bezszelestnie uliczkami sennego osiedla. Kiedy jednak znalazł się znów na Włókniarzy, przekręcił manetkę gazu do oporu i pognał tak, jakby chciał zrekompensować sobie niedoszły pościg za sześciocylindrową calibrą.

      Wjechał na dziedziniec komisariatu. Zeskoczył ze ścigacza i pobiegł w kierunku dyżurki.

      – Interpol – rzucił krótko pryszczatemu sierżantowi.

      Pryszczaty obejrzał z podziwem legitymację i bez słowa wpuścił go do środka.

      Mary Jazz z zaskoczeniem spojrzała w kierunku drzwi, w których stanął mężczyzna w kompletnym stroju motocyklisty. Wysokie buty, skórzane spodnie, kurtka z ochraniaczami wzdłuż kręgosłupa, na głowie kask.

      – Petr?

      Mężczyzna zdjął kask.

      – A spodziewałaś się kogoś innego?

      Rzuciła mu się w ramiona. Żaden mężczyzna nie całował tak jak on. Mocno, z determinacją, jakby był na wiecznym głodzie. Ale nawet gdy przygryzał jej wargi, to delikatnie – tak, że nie czuła odrobiny bólu, tylko lekki dreszcz na plecach, ramionach i w końcu na policzkach.

      – Mamy ich – powiedział po chwili. – Porwali Lenę, zrobiłem zdjęcia.

      – Wiem, przed chwilą dostałam od niej informację. Teraz czas na mnie.

      – Boję się o ciebie.

      – Nic się nie bój.

      Zaczęła znów go całować, czując ten dreszcz.

97.09

      Chciałem porozmawiać na temat mojego przeniesienia, ale od razu po wejściu do redakcji zobaczyłem, że nie ma żadnego z dyrektorów, bo sekretarce nie było widać majtek. Gdy szefowie są w firmie, ona przychodzi w spódnicy tak krótkiej, że musi wkładać wiele wysiłku w to, by je zasłaniać. Cały czas obciąga spódnicę, zakłada nogę na nogę i wierci się na krześle. Wtedy człowiek ma wrażenie, że na tym właśnie polega jej praca. Na zasłanianiu swoich majtek. A gdy tylko dyrekcja wyjeżdża w delegację, to ona przychodzi w spódnicy za kolana, jakby dla nas szkoda było widoku.

97.10

      Powinienem był czuć się zaniepokojony, gdy pewnego dnia powiedziała:

      – Tyłek masz niczego sobie. Dobrze poruszasz się na parkiecie. Może chcesz zarobić?

      – Odbiło ci?

      – Możesz zostać facetem, który tańczy przed panienkami.

      – Żartujesz.

      Nie żartowała. Okazało się, że to dość popularne i w każdym większym mieście jest przynajmniej kilka grup tancerzy erotycznych. Zespół jej znajomego miał już zakontraktowanych kilka najbliższych tygodni. Głównie weekendy. Czasami dziewczyny chcą zrobić niespodziankę swoim przyjaciółkom, np. z okazji imienin. Choreografia jest rozłożona na czterech tancerzy, ale akurat wczoraj jeden zrezygnował, więc pilnie potrzebują kogoś nowego. Pilnie, czyli od jutra.

      – To nic skomplikowanego. Masz ruszać tyłkiem i się uśmiechać!

      – Marysiu, ale ja ledwo potrafię tańczyć! – zaprotestowałem.

      – Dziewczyny nie po to przychodzą, by patrzeć na kroki. Interesują się tylko twoim tyłeczkiem.

      Prawdę mówiąc, do tej pory nie wiedziałem, że mam tyłeczek. No, dupa, owszem, była, do siedzenia, zasadniczo, ale jaki jest sens, żeby na nią patrzeć? A jednak. Zaprawdę powiadam wam, mężczyźni nie mają pojęcia o tym, jak bardzo kobiety lubią ich pośladki.

      Pewnie bym się na to nie zgodził, gdyby nie stawka. Za krótki występ, kwadrans, na prywatnej imprezie tancerz dostaje minimum dwieście złotych, ale w klubie płacą już kilka razy tyle. Za jutrzejszy, półgodzinny, miałem dostać osiemset złotych. Pół godziny gibania się na scenie i problemy z czynszem znikają.

      Z oporami, ale się zgodziłem.

      Nazajutrz menedżer klubu, łysy czterdziestolatek, zaprowadził mnie do garderoby, w której przebierało się kilku facetów.

      – No, macie nowe ciacho – oznajmił, po czym uszczypnął mnie w pośladek.

      Chciałem mu przywalić, ale Marysia Jezus mnie powstrzymała.

      Przebraliśmy się w coś obrzydliwego. Na górę założyliśmy kuse kamizelki wyszywane cekinami. Bez guzików, oczywiście, tak że od razu widać było tors i pępek. Do tego takie idiotyczne spodnie z szerokimi nogawkami rozciętymi do połowy uda. Też z cekinami, jak dla pajaców. I jeszcze kapelusz. Najgorsza była jednak bielizna. Miałem założyć stringi! Ja w stringach? Nigdy w życiu! Nawet za osiemset złotych. Od razu powiedziałem to Marysi.

      – Załóż, słowo ci daję, że lepsze stringi niż twoje bokserki – przekonywała.

      Oczywiście, że nie dałem się przekonać. W końcu mam swój honor. Zostałem w bokserkach.

      – Jak chcesz – zachichotała Marysia. – Ale zobaczysz, że miałam rację.

      Gdy weszliśmy na salę, widziałem tylko światło. Snopy dwóch jupiterów oślepiająco waliły nam w oczy. Zabrzmiały werble, po czym rozległa się głośna muzyka, rytmiczny jazz, trąbka i głos Armstronga, za którym Marysia z niezrozumiałych powodów przepadała. Ruszyła pierwsza, my za nią. Od razu zniknęła. Mężczyźni, a ja wśród nich, zaczęli tańczyć. Mimo głośnej muzyki słyszałem radosne okrzyki dziewcząt. Światło przygasło, reflektory zmieniły się w punktowe i wtedy z przerażeniem zobaczyłem, że na sali jest z kilkadziesiąt, a może i ze sto roztańczonych, rozradowanych dziewczyn. Te najbliżej sceny coś pokrzykiwały, wyciągając do nas ręce.

      Zacząłem liczyć minuty do końca naszego występu. Mniej więcej od jego połowy mieliśmy zacząć się rozbierać. Nie całkiem, tylko do majtek, które dodatkowo mogliśmy przesłaniać kapeluszami. Kiedy zdarliśmy z siebie kamizelki, salę wypełniły gwizdy. Trwały do czasu, w którym każdy z nas jednym szybkim ruchem pozbył się spodni zapinanych na rzepy. Dziewczyny zamruczały zadowolone, a gwizdy ustąpiły owacjom. Zasłoniliśmy naszą bieliznę kapeluszami, a gdy co kilka taktów unosiliśmy je ku górze, cała sala rozbrzmiewała piskiem. Dziewczyny chichotały, krzyczały, rzucały się w naszym kierunku, starając się odebrać nam kapelusze i złapać za gumkę od majtek. I wtedy zrozumiałem, na czym polegał mój błąd.

      Nie СКАЧАТЬ