Название: Zemsta i przebaczenie Tom 1 Narodziny gniewu
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7835-553-3
isbn:
– Przykro mi – mruknęła niepewnie Hanka.
Postanowiła tym razem nie pocieszać przyjaciółki, bo wiedziała, że jeśli Alicja wypowiedziała te słowa z taką pewnością w głosie, to musiała w jakiś drastyczny sposób nabrać podobnego przekonania.
Julian Chełmicki przemierzał wolno alejkę parku okalającego jego rodzinny dom. Obok niego szła Adrianna Daleszyńska. Podobała mu się i cieszył się, że kojarzono ją jako jego partię, a w przyszłości żonę. Nie mówili zbyt dużo, ale to nie miało dla Juliana znaczenia. Wciąż zastanawiał się nad tym, jak wygląda drobne ciało Adrianny pod elegancką sukienką. Pozwalała mu na niezbyt wiele. Dotknięcie dłoni, muśnięcie warg, od czasu do czasu czuły uścisk to był ich cały kontakt fizyczny. Tymczasem koledzy w szkole opowiadali niestworzone historie o swoich podbojach. Widywał też fotografie roznegliżowanych dam, bezwstydnie pokazujących ramiona, uda, a nawet gołe piersi. Te czarno-białe zdjęcia, nieco już sfatygowane i nadgryzione zębem czasu, krążyły po Chełmicach wśród młodych chłopaków. Za dwa grosze każdy mógł popatrzyć na wyuzdane kobiety w mocnym makijażu, niemal cyrkowym, owinięte jedynie boa albo w barchanowych majtkach zakończonych koronką. Niektóre z nich były kompletnie nagie, leżały na zmierzwionej pościeli albo atłasowych narzutach i rozpalały chłopięce żądze. Kiedyś i jego zagadnęli, czy nie chciałby wyasygnować pięciu groszy na obejrzenie frywolnych obrazków. Wiadomo, dla niego stawka była większa, ale stać go było, żeby wydać równowartość pół litra mleka, aby sprawdzić, o czym szeptano w miasteczku. Oczywiście, po obejrzeniu udawał znudzonego i zawiedzionego, ale w duchu musiał przyznać, że owe erotyczne fotografie pobudziły jego zmysły. Nagie kobiety nie mogły się jednak równać z jego piękną Adrianną, która dumnie szła przy jego boku, ale cóż z tego, skoro te części jej ciała, które chciał oglądać, były poza zasięgiem jego wzroku.
– Co sądzisz o moich przyjaciołach, Adrianno? – zagadnął, by odpędzić myśli od pokus, które oferowała jego towarzyszka.
– Walter von Lossow robi bardzo dobre wrażenie, jest prawdziwym dżentelmenem i inteligentnym młodym człowiekiem, ale Igor Łyszkin ma zadatki na bolszewika – odpowiedziała. – Patrzy na wszystkich jak jakiś barbarzyńca.
Julian uśmiechnął się pod nosem. Dla Adrianny każdy Rosjanin był bolszewikiem, a każdy bolszewik barbarzyńcą. W istocie Igor nie poszedł w ślady ojca i z pogardą patrzył na właścicieli ziemskich, przemysłowców i innych wyzyskiwaczy klasy robotniczej. Był jednak dobrze wykształconym człowiekiem, studiującym w Wojskowej Akademii Inżynieryjnej w Leningradzie. Ku rozpaczy ojca, bo była to typowa szkoła mająca umacniać Armię Czerwoną i nowy system Związku Radzieckiego. Igor jednak uparł się i pragnął wrócić do kraju przodków, gdzie szalały idee bolszewizmu, zarażając młodych ludzi niczym czarną ospą. Tymczasem stary Łyszkin wciąż mieszkał w Polsce, gdzie w czasie zaborów prowadził rozliczne interesy, mimo wysokich apanaży wojskowych. Pomógł mu w tym ożenek z polską szlachcianką, Marią Dybowską. Jako biznesmen i żołnierz armii carskiej ze smutkiem patrzył na rewolucyjne przemiany w swoim kraju i dziękował Bogu za zesłanie mu żony mieszkającej w kraju rządzonym przez piłsudczyków. Chociaż było to wielce niepatriotyczne, gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka, trzymał stronę Polaków, bo najbardziej przerażały go rządy czerwonych potworów. Nie mógł jednak nic poradzić na to, gdy jego syn wygłaszał poglądy niczym zagorzały komunista. Woził go więc po świecie i po domach zamożnych znajomych, zapoznawał z najpiękniejszymi dziewczętami z porządnych domów w nadziei, że dostatnie życie i blichtr wielkiego świata zawrócą go z drogi, na którą chciał wejść.
Igor poddawał się zabiegom ojca, ale gdy tylko wracał do Leningradu, wsiąkał w nowy system, który mamił ludzi równością społeczną i sprawiedliwością dziejową. Uczestniczył w zebraniach Komsomołu i wyjeżdżał na Wielkie Budowy Socjalizmu, między innymi do Magnitogorska, gdzie z podobnymi do niego zapaleńcami budował nowy kraj. Nowoczesny, silny i mogący stanowić przykład, że rozwój przemysłu czy komunikacji może odbywać się bez kapitału prywatnego, a wszystko stanowić wspólną własność. Z niesmakiem odnosił się do nadętych przyjaciół ojca, którzy kupowali co pół roku nowy model samochodu albo kolejną posiadłość, gdy tymczasem ludzie u nich pracujący nie umieli czytać i pisać, bo ich rodziców nie było stać, by wysyłać dzieci do szkół. Nie mógł zrozumieć tych podziałów społecznych, gdzie jeden cierpi z obżarstwa albo wyrzuca wiktuały, gdy tymczasem inny choruje na szkorbut i gruźlicę z powodu niedożywienia i kiepskich warunków bytowych. Kochał jednak rodziców i nie stał się ich wrogiem, bo wybrali inną drogę i odmienny system wartości. Lubił też niektórych ich znajomych i nie ział nienawiścią do obcych, ale gdy słyszał napuszone rozmowy o kolejnym interesie albo o zbytkach, które nikomu do niczego nie były potrzebne, zaciskał zęby i odchodził, samotnie paląc papierosy albo popijając herbatę, która, chociaż dobra, nie mogła równać się z tą rosyjską, zaparzaną w samowarze przez jego babkę.
Z młodych osób przebywających w majątku Chełmickich Igora najbardziej irytowała niejaka panna Adrianna. Nadęta do granic możliwości dama, która uważała, że uroda i nazwisko są wystarczającymi powodami do prowadzenia próżniaczego trybu życia, kosztem chłopstwa i biedoty. Gdy dawała moniaka żebrakowi, robiła przy tym minę, jakby była królową świata, która w swojej łaskawości i przypływie dobrego humoru obdarowuje jałmużną głupich poddanych.
Jeśli chodzi o Chełmickich i ich towarzystwo, Igor tolerował jedynie młodego Juliana, który zdawał się zdystansowany zarówno do siebie, jak i do otaczającego go bogactwa. Lubił sypać niczym z rękawa dowcipami, łowić ryby ze starej łódki i opowiadać o kobiecych piersiach. Sprawy zakupów kolejnych koni czy antyków w ogóle go nie obchodziły. Lubił też von Lossowa, który kochał po prostu dobrą zabawę i zdawał się nie przejmować kompletnie niczym.
Na tematy polityczne zaś w domu Chełmickich się nie rozmawiało wcale, gdyż zaproszeni goście pochodzili z innych krajów. Mieszane towarzystwo Niemców, Francuzów, Anglików czy Rosjan miało podkreślać kosmopolityczny charakter spotkań, a z uwagi na wciąż napiętą sytuację w Europie starano się pewne kwestie omijać szerokim łukiem. Polska stawała się coraz silniejszym krajem, nadrabiając straty wynikające z grabieży zaborców, pierwsza euforia z odzyskania niepodległości minęła i Polacy chcieli się bawić, rozwijać biznes, a nie zajmować się kontrowersyjnymi sprawami Europy i awanturami w polskim sejmie. Pragnęli bez kompleksów być na równi z tymi, którzy niepodległości nigdy nie stracili, a jeśli przeżywali kryzysy, to na własne życzenie. Nie było sensu już rozpamiętywać, że przez odchodzących zaborców Polska została ogołocona niemal ze wszystkiego. Wbrew pozorom działania typowo wojenne stanowiły jedynie pięć procent wszystkich strat. Teraz jednak kraj kwitł, rozwijał się, w stolicy królowały kabarety i kawiarnie artystyczne, kręcono lekkie komedie. Kobiety żywiej interesowały się modą i premierami kinowymi, zaś mężczyźni woleli spędzać czas na dancingach i wyścigach konnych, będących właściwie sportem narodowym.
Antoni Chełmicki wpisał się w ten nurt, rozwijając swoje interesy nie tylko w kraju, ale także za granicą. Nie miał żadnych szczególnych uprzedzeń, chciał tylko zarabiać pieniądze. Korzystał ze swojego statusu materialnego, nabywając eleganckie i modne przedmioty, podróżując po świecie i inwestując w edukację swojego jedynego syna. Rzadko rozprawiał o polityce, a jeśli to czynił, rozważał owe fakty poprzez pryzmat gospodarki i rynkowych trendów. Miał СКАЧАТЬ