Название: Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
Серия: Joanna Chyłka
isbn: 978-83-7976-511-9
isbn:
– Proszę tego nie zatrzymywać dla siebie, pani mecenas.
Henryk spojrzał na Kordiana, ale ten tylko wzruszył ramionami. Nie dziwiło go, że nic nie wie. Cały życiowy modus operandi Chyłki opierał się na tym, by nie dzielić się z innymi swoją wiedzą. Oryński przypuszczał, że była patronka posiadła ją po tajemniczej rozmowie telefonicznej.
– A zatem?
– W porządku – odezwała się. – W takiej sytuacji prędzej czy później i tak by to wyszło.
– Więc, na Boga, proszę przejść do rzeczy.
Chyłka wsadziła do ust kawałek mięsa.
– Obawiam się, że kazałam go śledzić.
Garłoch uniósł brwi i z niedowierzaniem popatrzył na Kordiana. Właściwie było w tym coś pokrzepiającego. Najwyraźniej to w nim prezes upatrywał osoby racjonalnej.
– Cóż… kiedy okazało się, że prokuratura ma materiał DNA z miejsca zdarzenia, musiałam przyjąć, że mój klient rzeczywiście mógł dopuścić się zarzucanych mu czynów. A ponieważ sam nie był gotów przyznać, że w ogóle znajdował się w okolicy Krakowa, uznałam, że najlepiej będzie, jeśli najmę kogoś do trzymania ręki na pulsie.
– I najęła pani zbirów?
– Skąd. Biuro detektywistyczne. Założenie było takie, żeby mieli go na oku.
– Więc co się stało?
– Chyba go wystraszyli.
– Nie rozumiem.
– Zgubili go dziś wieczorem po tym, jak ich dostrzegł. Musiał sądzić, że to ludzie, którzy chcą go wrobić. Musiał poczuć się osaczony i…
– Zaraz, zaraz. Najpierw wynajmuje pani kogoś do śledzenia sędziego Sendala, a teraz twierdzi, że padł ofiarą manipulacji?
– Tak.
– Może mi to pani wytłumaczyć?
– Oczywiście, że mogę – odparła i przełknęła kawałek żeberka. – Moi ludzie ustalili, że Sebastian jest czysty. Gdyby był winny, natychmiast próbowałby zatrzeć jakiekolwiek prowadzące do niego ślady. Tymczasem od kiedy zaczęła się cała ta hucpa, nie zrobił ani jednego podejrzanego kroku. Przeciwnie, postępował cały czas zgodnie z prawem, starając się dowiedzieć, o co chodzi.
Henryk milczał. Odsunął talerz i zawiesił wzrok na prawniczce.
– Niestety moi tajni agenci nie okazali się tak tajni, jak bym chciała. A może Sebastian okazał się zbyt spostrzegawczy, nie wiem. Pewne jest, że im nie zapłacę złamanego grosza za źle wykonaną usługę.
Prezes sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar bez słowa wyjść z Prasowego. Na jego twarzy odmalowało się wyraźne rozczarowanie, sugerujące, że spodziewał się po Chyłce więcej. Najwyraźniej niezbyt dobrze przygotował się do tego spotkania, zrobił zbyt mały research. Wystarczyło poprzeglądać trochę doniesień w sieci, a wyłaniał się z nich obraz bezwzględnej, nieprzebierającej w środkach, bezczelnej prawniczki. Oryński uśmiechnął się w myślach. Byłaby ukontentowana, gdyby wiedziała, jak ją w duchu określił.
Prawnicy z kancelarii Żelazny & McVay cierpliwie czekali, aż Garłoch się odezwie. Ten w końcu potarł czoło, a potem zaplótł dłonie na stole.
– To doprawdy nie licuje z pani rolą – oznajmił.
– Być może nie, ale było pragmatyczne.
– Byłoby, gdyby nie to, że doprowadziło do ucieczki sędziego Sendala.
– „Doprowadziło” to mocne określenie. Wydaje mi się, że stanowiło raczej… dodatkową motywację.
Kordian przypuszczał, że raczej przepełniło czarę goryczy. Chyłka zresztą zapewne była podobnego zdania, choć nigdy się do tego nie przyzna. Jedno było pewne – w oczach wszystkich, którzy przyglądali się sprawie, ich klient był teraz winny.
– Proponuję, by odnaleźli go państwo jak najszybciej – powiedział prezes, a potem podniósł się i pociągnął za poły znoszonej marynarki. – Tym bardziej, że jutro rozstrzygnie się jego przyszłość.
9
Skylight, ul. Złota
Trzecia kawa w niczym nie pomogła. Po nieprzespanej nocy Chyłka miała wrażenie, że kofeina po prostu przelatuje przez jej ciało, nie przynosząc pożądanego skutku. Razem z Zordonem spędzili całą noc w biurowcu, starając się znaleźć jakikolwiek ślad po Sendalu. Bez skutku. Sędzia zapadł się pod ziemię i nikt, kto mógł mieć jakiekolwiek pojęcie o miejscu, w którym przebywał, nie okazał się pomocny.
Oryński przeczesał nerwowo włosy i rozprostował plecy.
– Albo zainwestujesz w wygodne krzesło, albo więcej się tu nie pokażę.
– W takim razie krzesło zostaje.
Spojrzała na zegarek. Piąta dwadzieścia rano. Oboje mieli już serdecznie dosyć poszukiwań, ale doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak bardzo nagli czas. Posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego miało rozpocząć się o jedenastej. Jeśli do tej pory nie znajdą Sendala, sędziowie z pewnością okażą znacznie mniej wyrozumiałości.
Joanna sięgnęła po kawałek zimnej pizzy. W czasie swojej kariery w Żelaznym & McVayu przetestowała wszystkie pizzerie, które oferowały dowóz w nocy. W końcu wybrała jedną, z usług której korzystała. Nawet na zimno pizza smakowała nie najgorzej, ale najważniejsze było to, że dawali naprawdę dużo mięsa.
– Może jednak ktoś to ukartował? – odezwał się Kordian.
– Znaczy, że co?
– Że go porwano. Kazano mu napisać liścik, wysłać SMS-a z przeprosinami… – Urwał, by ziewnąć. – Nie byłby to pierwszy ani ostatni raz, kiedy coś takiego robią.
– Oni?
– No wiesz…
– Obcy z Andromedy czy może z Kasjopei?
Oryński wzdrygnął się i spojrzał za okno. Noc nie miała zamiaru jeszcze ustępować, a Kordian sprawiał wrażenie, jakby poczuł niepokój. Chyłka spojrzała na niego pytająco.
– Mam traumę z dzieciństwa.
– Że co?
– Kiedyś była taka audycja w Radiu ZET. „Nautilus”. Prowadził ją Robert Bernatowicz, ten, który później odpowiadał СКАЧАТЬ