Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 22

Название: Krzyżacy

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ ucałował tedy[418] rękę księżny, po czym zwrócił się do Danusi i jakkolwiek przywykły więcej do wojny i bitek niż do dworskich obyczajów, wiedział jednak widocznie, co rycerzowi czynić przystoi, gdy rankiem zobaczy damę swych myśli — gdyż cofnął się i przybrawszy wyraz zdumienia, zawołał żegnając się:

      — W imię Ojca i Syna, i Ducha!...

      A Danusia spytała, podnosząc na niego modre oczki:

      — Czego się Zbyszko żegna, kiedy już po mszy?

      — Bo przez tę noc tyle ci, piękna panno, gładkości przybyło, aże mi cudnie!

      Lecz Mikołaj z Długolasu nie lubił, jako człowiek stary, nowotnych[419] zagranicznych zwyczajów rycerskich, więc wzruszył ramionami i rzekł:

      — Co tam będziesz po próżnicy czas tracił i o urodzie jej prawił! Skrzat to, któren[420] ledwie od ziemi odrósł.

      Na to Zbyszko spojrzał zaraz na niego zawzięcie:

      — Warujcie się[421] nazywać ją skrzatem — rzekł blednąc z gniewu — i to wiedzcie, że gdyby wam było mniej roków[422], zaraz bym kazał ziemię za zamkiem udeptać, i niechby przyszła wasza albo moja śmierć!...

      — Cichaj, chłystku!... dałbym ci rady jeszcze dziś!

      — Cichaj! — powtórzyła księżna. — To zamiast o własnej głowie myśleć, będzie tu jeszcze zwady szukał! Wolej[423] bym była stateczniejszego dla Danusi poszukała rycerza. Ale to ci powiadam, że jeśli chcesz burzyć, chybaj sobie[424], gdzie chcesz, bo tu takich nie trzeba...

      Zbyszko zawstydził się słowami księżny i począł ją przepraszać. Pomyślał przy tym, że jeśli pan Mikołaj z Długolasu ma doletniego[425] syna, to tam kiedyś wyzwie go na walkę pieszą lub konną, byle za skrzata nie darować. Tymczasem jednak postanowił zachować się na pokojach królewskich jak trusia i nie wyzywać nikogo, chybaby tego koniecznie rycerska cześć wymagała...

      Odgłos trąb oznajmił, że śniadanie gotowe, więc księżna Anna, wziąwszy za rękę Danusię, udała się do komnat królewskich, przed którymi stali, czekając na jej przyjście, świeccy dygnitarze i rycerze. Księżna Ziemowitowa weszła już była pierwej[426], gdyż jako rodzona siostra królewska wyższe brała miejsce za stołem. Wnet zaroiło się w komnacie od gości zagranicznych i zaproszonych miejscowych dygnitarzy i rycerzy. Król siedział u wyższego końca stołu, mając przy sobie biskupa krakowskiego i Wojciecha Jastrzębca[427], który chociaż niższy godnością od infułatów[428], siedział jako poseł papieski po prawicy króla. Dwie księżne zajęły miejsca następne. Za Anną Danutą rozparł się wygodnie na szerokim krześle były arcybiskup gnieźnieński Jan[429], książę pochodzący z Piastów śląskich, syn Bolka III, księcia opolskiego. Zbyszko słyszał o nim na dworze Witoldowym i teraz, stojąc za księżną i Danusią, poznał go natychmiast po niezmiernie obfitych włosach, które pozwijane w strąki czyniły głowę jego podobną do kościelnego kropidła. Na dworach książąt polskich przezywano go też Kropidłem a nawet Krzyżacy dawali mu imię „Grapidla”. Był to człowiek słynny z wesołości i lekkich obyczajów. Otrzymawszy wbrew woli króla paliusz[430] na arcybiskupstwo gnieźnieńskie, chciał je zająć zbrojną ręką, za co wyzuty z godności i wypędzon, związał się z Krzyżakami, którzy dali mu na Pomorzu ubogie biskupstwo kamieńskie. Wówczas dopiero zrozumiawszy, że z potężnym królem lepiej jest być w zgodzie, przebłagał go, wrócił do kraju i czekał na opróżnienie której ze stolic, spodziewając się, że ją z rąk dobrotliwego pana otrzyma. Jakoż nie zawiódł się w przyszłości, a tymczasem starał się krotochwilami zaskarbić sobie serce królewskie. Został mu jednak zawsze dawny pociąg do Krzyżaków. Nawet i teraz, na dworze Jagiełłowym — niezbyt mile widziany przez dygnitarzy i rycerstwo — szukał towarzystwa Lichtenstema i rad sadowił się obok niego przy stole.

      Tak było i obecnie. Zbyszko, stojąc za krzesłem księżny, znalazł się tak blisko Krzyżaka, że mógłby go był ręką dosięgnąć. Jakoż palce poczęły go zaraz swędzić i kurczyć się, lecz to było mimo woli, gdyż pohamował swą popędliwosć zupełnie i nie pozwolił sobie na zdrożną myśl. Nie mógł się jednak powstrzymać od rzucania od czasu do czasu nieco łakomych spojrzeń na łysiejącą nieco z tyłu płową[431] głowę Lichtensteina, na szyję, plecy i ramiona, pragnąc zarazem wymiarkować[432], czyli też wiele miałby z nim do roboty, gdyby się im spotkać przyszło bądź w bitwie, bądź w pojedynczej walce. Wydawało mu się, iż niezbyt wiele, bo choć łopatki Krzyżaka rysowały się dość potężnie pod obcisłą, z szarego cienkiego sukna szatą, był on jednak chuchrakiem w porównaniu do takiego Powały, do Paszka Złodzieja z Biskupic[433], do obu przesławnych Sulimczyków[434], do Krzona z Kozichgłów i do wielu innych rycerzy siedzących przy stole królewskim.

      Na nich to z podziwem i zazdrością spoglądał Zbyszko, lecz główną uwagę jego zwrócił sam król, który rzucając spojrzenia na wszystkie strony, zagarniał co chwila palcami włosy za uszy, jakby zniecierpliwiony tym, że śniadanie się jeszcze nie rozpoczęło. Wzrok jego zatrzymał się przez mgnienie oka i na Zbyszku, a wówczas młody rycerz doznał pewnego uczucia strachu, i na myśl, że pewno przyjdzie mu stanąć przed gniewnym obliczem królewskim, opanował go okrutny niepokój. Pierwszy to raz pomyślał naprawdę o odpowiedzialności i karze, jaka nań spaść mogła, dotychczas bowiem wydawało mu się to wszystko dalekie, niewyraźne, zatem nie warte troski.

      Ale Niemiec ani się domyślał, że ów rycerz, który natarł na niego zuchwale na gościńcu, znajduje się tak blisko. Rozpoczęło się śniadanie. Wniesiono polewkę winną, zaprawną jajami, cynamonem, gwoździkami[435], imbirem i szafranem tak silnie, że zapach rozszedł się po całej izbie. Jednocześnie trefniś[436] Ciaruszek siedzący we drzwiach na zydlu[437] począł udawać śpiew słowika, co widocznie weseliło króla. Po nim drugi obchodził stół wraz ze służbą obnoszącą potrawy, stawał nieznacznie za gośćmi i naśladował bliskie brzęczenie pszczoły tak dokładnie, że jaki taki kładł łyżkę i poczynał oganiać czuprynę. Na ten widok inni wybuchali śmiechem. Zbyszko pilnie usługiwał księżnie i Danusi, lecz gdy z kolei i Lichtenstein począł się klepać w łysiejącą głowę, zapomniał znów o niebezpieczeństwie i począł śmiać się aż do łez, a stojący blisko niego młody kniaź litewski Jamont, syn namiestnika smoleńskiego, pomagał mu w tym tak szczerze, że aż ronił[438] potrawy z półmisków.

      Lecz Krzyżak, spostrzegłszy wreszcie pomyłkę, sięgnął do kalety[439], a jednocześnie zwróciwszy się do biskupa СКАЧАТЬ



<p>418</p>

tedy (daw.) — więc, zatem.

<p>419</p>

nowotny (daw.) — nowy.

<p>420</p>

któren — dziś popr.: który.

<p>421</p>

warować się (daw.) — strzec się.

<p>422</p>

roków (gw.) — lat.

<p>423</p>

wolej (daw.) — lepiej.

<p>424</p>

chybaj sobie — idź sobie.

<p>425</p>

doletni (daw.) — taki, który „doszedł do lat”, we właściwym wieku, dorosły.

<p>426</p>

pierwej (daw.) — wcześniej.

<p>427</p>

Wojciech Jastrzębiec — (1362–1436), biskup krakowski (1412–1423) i poznański (1399–1412), kanclerz koronny, przed osiągnięciem godności biskupiej czynny na dworze Władysława Jagiełły.

<p>428</p>

infułat — wyższy dostojnik kościelny, od infuły, czyli nakrycia głowy takich osób.

<p>429</p>

Jan Kropidło — (ok. 1364–1421), syn księcia strzelnickiego Bolka III, sprawował kolejno urzędy biskupie w wielu diecezjach.

<p>430</p>

paliusz — szata liturgiczna przysługująca biskupowi metropolicie (zwierzchnikowi kościelnej metropolii, czyli archidiecezji z zależnymi od niej diecezjami).

<p>431</p>

płowy — (o włosach) jasny.

<p>432</p>

wymiarkować (daw.) — zorientować się.

<p>433</p>

Paszko (Paweł) z Biskupic, zwany Złodziej — rycerz, uczestnik bitwy pod Grunwaldem.

<p>434</p>

Sulimczyk — człowiek herbu Sulima, tu o Zawiszy Czarnym i jego bratu Farureju.

<p>435</p>

gwoździki — popr.: goździki.

<p>436</p>

trefniś (daw.) — błazen.

<p>437</p>

zydel — mebel do siedzenia, podobny do taboretu.

<p>438</p>

ronić (daw.) — strącać.

<p>439</p>

kaleta — woreczek na pieniądze, zawieszany u pasa.