Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 16

Название: Krzyżacy

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ rzekłszy ani słowa ruszył koniem przed siebie, pomijając Maćka i Zbyszka.

      A im gniew szalony począł podnosić włosy pod hełmami, a ręce drżały im ku mieczom.

      — Czekaj, krzyżacka mać — mówił przez zaciśnięte zęby starszy rycerz z Bogdańca — teraz ja ci będę ślubował i znajdę cię, byłeś posłować przestał.

      Lecz Powała, któremu serce poczęło również zapływać krwią, rzekł:

      — To potem. Niech teraz księżna przemówi za wami, bo inaczej gorze chłopcu[312].

      To rzekłszy, pojechał za Krzyżakiem, zatrzymał go i przez czas jakiś rozmawiali z ożywieniem. I Maćko, i Zbyszko zauważyli, że rycerz niemiecki nie spoglądał jednakże na Powałę z twarzą tak dumną jak na nich — a to ich do większej jeszcze złości przywiodło. Po chwili Powała zawrócił ku nim i poczekawszy chwilę, by się Krzyżak oddalił, rzekł im:

      — Mówiłem za wami, ale to nieużyty człek. Powiada, że tylko w takim razie się nie poskarży, jeśli uczynicie to, czego będzie chciał...

      — Czego chce?

      — Powiedział tak: „Ja zatrzymam się, by księżnę mazowiecką powitać: niech, prawi, nadjadą, niech zlezą z koni, niech zdejmą hełmy — i z ziemi, z gołymi głowami mnie proszą, wówczas odpowiem”.

      Tu spojrzał Powała bystro na Zbyszka i dodał:

      — Ciężko to ludziom szlachetnego rodu... rozumiem — ale muszę cię przestrzec, że jeśli tego nie uczynisz, kto wie, co cię czeka: może katowski miecz.

      Twarze Maćka i Zbyszka uczyniły się jakby kamienne. Nastało znów milczenie.

      — No i co? — spytał Powała.

      A Zbyszko odrzekł spokojnie i z taką powagą, jakby mu przez tę jedną chwilę dwadzieścia lat przybyło:

      — A cóż! Moc boska nad ludźmi!

      — Jak to?

      — Tak, że chociażbym miał dwie głowy i choćby mi kat obydwie miał uciąć — jedną mam cześć, której mi pohańbić nie wolno.

      Na to spoważniał Powała i zwróciwszy się do Maćka, spytał jeszcze:

      — A wy co powiadacie?

      — Ja powiadam — odrzekł posępnie Maćko — żem tego chłopa od małości wypiastował[313]... Na nim też stoi nasz ród, bom stary — ale tego on uczynić nie może, choćby miał sczeznąć.

      Tu sroga twarz poczęła mu drgać i nagle miłość do bratanka wybuchneła w nim z taką siłą, że chwycił go w swoje okute żelazem ręce i począł wołać:

      — Zbyszku! Zbyszku!

      A młody rycerz aż zadziwił się i oddawszy stryjcowi uścisk, rzekł:

      — Aj! tom nie wiedział, że mnie tak miłujecie!...

      — Widzę, żeście prawi[314] rycerze — rzekł wzruszony Powała — a skoro młody przysiągł mi na cześć, że się stawi, to go nie będę więził; takim jak wy ludziom można zaufać. Bądźcie też dobrej myśli. Niemiec w Tyńcu z dzionek zabawi, więc ja króla prędzej obaczę i tak mu sprawę opowiem, żeby go jak najmniej rozsierdzić. Szczęście, żem zdążył kopię przyłamać — wielkie szczęście!

      Lecz Zbyszko rzekł:

      — Jeśli już koniecznie mam głowę dać, to niechbym miał przynajmniej tę uciechę, żem Krzyżakowi gnaty połamał.

      — Że też to swojej czci potrafisz bronić, a tego nie rozumiesz, że na cały nasz naród hańbę byś ściągnął! — odparł niecierpliwie Powała.

      — Rozumieć, to ja rozumiem — rzekł Zbyszko — ale dlatego mi i żal...

      Powała zaś zwrócił się do Maćka:

      — Wiecie, panie, jeśli temu wyrostkowi uda się jakowym sposobem wykręcić, powinniście mu kaptur na głowę założyć, jako czynią sokołom. Inaczej nie skończy on własną śmiercią[315].

      — Udałoby się mu wykręcić, gdybyście wy, panie, chcieli zataić przed królem to, co się przygodziło.

      — A z Niemcem cóż uczynim? Języka mu przecież na węzeł nie zawiążę.

      — Prawda! Prawda!...

      Tak rozmawiając, ruszyli z powrotem ku dworowi księżny. Słudzy Powały, którzy przedtem pomieszani byli z ludźmi Lichtensteina, jechali teraz za nimi. Z daleka widać było wśród mazowieckich czapek chwiejące się w powiewie pawie pióra Krzyżaka i jego jasny, świecący w słońcu hełm.

      — Dziwna to jest natura krzyżacka — ozwał się jakby w zamyśleniu rycerz z Taczewa. — Gdy z Krzyżakiem źle, będzie ci wyrozumiały jak franciszkanin, pokorny jak jagnię i słodki jak miód — tak że lepszego na świecie nie znajdzie. Ale niech jeno poczuje za sobą moc — nikt ci się więcej nie napuszy i u nikogo nie znajdziesz mniej zmiłowania. Widać Pan Jezus dał im krzemienie zamiast serc. Przypatrywałem ja się przeróżnym narodom i nieraz widziałem, jako prawy rycerz oszczędzi drugiego, który jest słabszy, mówiąc sobie: „Nie przybędzie mi czci, skoro leżącego potratuję”. A Krzyżak wtedy właśnie najzawziętszy. Dzierżże[316] go za łeb i nie puszczaj, bo inaczej gorze[317] ci! Oto i ów poseł! — zaraz chciał nie tylko waszego przeproszenia, ale i waszej hańby. Ale rad jestem, że tego nie będzie.

      — Niedoczekanie jego! — zawołał Zbyszko.

      — Miarkujcie też, żeby frasunku po was nie poznał, bo zaraz by się ucieszył.

      Po tych słowach dojechali do orszaku i połączyli się z dworem księżny.

      Poseł krzyżacki ujrzawszy ich, przybrał natychmiast wyraz pychy i wzgardy, lecz oni zdawali się go wcale nie widzieć. Zbyszko stanął od strony Danusi i jął wesoło mówić jej, że ze wzgórza widać już dobrze Kraków, Maćko zaś opowiadał jednemu z rybałtów o nadzwyczajnej sile pana z Taczewa, który przyłamał kopię w ręku Zbyszka jak suchy badyl.

      — A po coże ją przyłomił? — spytał rybałt.

      — Bo się chłopak do Niemca złożył, ale jeno dla śmiechu.

      Rybałtowi, który był szlachcic i człek obyty, nie wydał się taki żart zbyt przystojnym[318], ale widząc, że Maćko mówi o nim lekko, nie brał go także do serca. Tymczasem Niemca poczęło takie zachowanie się korcić. Raz i drugi spojrzał na Zbyszka, potem na Maćka: wreszcie zrozumiał, że z koni nie zsiędą i że umyślnie na niego nie zważają. Wówczas СКАЧАТЬ



<p>312</p>

gorze chłopcu (daw.) — źle z chłopcem.

<p>313</p>

wypiastować — wychować.

<p>314</p>

prawy (daw.) — prawdziwy.

<p>315</p>

nie skończy on własną śmiercią — sens: umrze śmiercią gwałtowną, zapewne na skutek wyroku sądu.

<p>316</p>

dzierżyć — trzymać.

<p>317</p>

gorze (ze starop. gorzeć: palić się) — biada, nieszczęście, niebezpieczeństwo.

<p>318</p>

przystojny (daw.) — odpowiedni, właściwy.