Название: Trzepot skrzydeł
Автор: Katarzyna Grochola
Издательство: PDW
Жанр: Короткие любовные романы
isbn: 9788308072035
isbn:
– Kocham cię, Boże, jak ja cię kocham, jak nikogo…
Wychodziłam z łóżka, ściągając prześcieradło, przecież naga nie mogłam defilować przy tym świetle i przy jego wzroku, leżał na wznak i śmiał się z moich wysiłków, otulałam się prześcieradłem jak Greczynka, żeby iść do kuchni i nam spragnionym przynieść coś do picia, a on łapał mnie nagle przy drzwiach, podnosił do góry, prześcieradło spadało na podłogę, byłam naga w jego ramionach i zawstydzona…
– Złapałem cię, teraz cię już nie puszczę!
A ja nie chciałam być nigdzie puszczana. I czułam, że to prawda. I to była prawda.
Niestety.
Pamiętam, zawsze mówiłeś, żebym uważała.
Ale ja nie uważałam.
Cyganka podeszła do mnie na ulicy. Miałam siedemnaście lat i kolorową bluzkę. Ostatni guzik rozpinał mi się, jak na mój biust patrzył mężczyzna. Cyganka nie była mężczyzną, ale była duża. Bluzka się nie rozpięła. Wzięła mnie za rękę i powiedziała:
– Chodź, powiem ci, co cię w życiu spotka.
Aha, widzieliście ją! – pomyślałam.
– Nie mam pieniędzy – powiedziałam zgodnie z prawdą.
Nosiłam wtedy torebkę uszytą przez Joasię, Joasia pięknie szyła, torebka była prawie przezroczysta, i nie było w niej żadnych, ale to żadnych pieniędzy. Nic w niej nie było, ładnie wyglądała na moim biodrze. Cyganka powiedziała:
– Wiem.
I dodała:
– Życie masz krótkie, bo zagrożenie wielkie, męża masz niejednego, cudzoziemcom podobać się będziesz… Długie lata spędzisz w ukryciu.
I przestałam jej słuchać, bo nie kochałam się w cudzoziemcu, tylko w jednym chłopaku z Kielc, co kochał się w zupełnie innej dziewczynie, a w dodatku miał kłopoty z erekcją. O czym dowiedziałam się od tej panny, co się w niej kochał, ale cztery lata później. Może nie powinnam Ci o takich rzeczach pisać?
Nie wiedziałeś, że zawsze mnie zaczepiały Cyganki, prawda? Mówiłeś, żeby uważać, ale nie chciałam uważać.
A Cyganka wyjęła talię kart, normalnych, zniszczonych kart, i zapytała:
– Pewno chcesz wiedzieć?
A ja nie chciałam się przyznać, że nie wiem, o czym mam wiedzieć, że nie słucham jej już, że po co te karty na skwerze, przed kościołem Świętego Jakuba, że jeszcze mnie ktoś z nią zobaczy i pomyśli i… i kiwnęłam głową potakująco.
A ona patrzyła na mnie uważnie i rozłożyła karty, i ja nie odeszłam, tylko jak zahipnotyzowana słuchałam, co mówi:
– Patrz, dziewiątka winna przy asie dzwonkowym to kłopoty, to śmierć może, to samo odwrotnie, as winny przy dziewiątce winnej – niebezpieczeństwo, tobie się przyda wiedzieć, a dom to… – i tu stuknęła swoim ciemnym palcem w asa kierowego – …tu dom twój, odwrócony on jest.
Zawsze byłam ufna, łatwowierna, naiwna. Dzisiaj tak myślę, żeby się usprawiedliwić.
Kiedy pracowałam w centrali handlu… Och, wiesz, lubiłam tamtą pracę i zawsze żałowałam, że odeszłam, i nigdy się oczywiście do tego nie przyznałam. Ale jemu, mojemu mężowi, zależało, żebym nie była przemęczona, żeby to był prawdziwy dom, a zdarzały się wyjazdy, cała radość to były te wyjazdy, w Pradze byłam co dwa miesiące, pewno dzisiaj już bym jeździła po całym świecie… no, ale małżeństwo było ważniejsze, tak zdecydowałam, więc jeszcze w tej centrali poproszono mnie, żebym DHL-em nadała pilnie przesyłkę. W godzinach pracy. Nie było gońca, chętnie się zgodziłam, była piękna pogoda, lipiec, każdy powód był dobry, żeby wyjść z biura i nie siedzieć w dusznym i nagrzanym pokoju, tylko znaleźć się na ulicy gorącej i słonecznej. Miałam służbowe czterysta złotych i dwieście trzydzieści swoich w drugiej przegródce portfela, żeby się nie przemieszały, żeby mi się nie pomyliło.
I na tyłach hotelu Forum zaczepiła mnie Cyganka, powiedziała:
– Powróżę ślicznej pani, powróżę…
Nie byłam śliczna, uśmiechnęłam się, lubię Cyganów, i powiedziałam:
– Dziękuję, nie.
A ona stanęła przede mną, spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała:
– Myślisz, że ci coś ukradnę, coś zabiorę, nie masz zaufania?
I wstyd mnie ogarnął, bo rzeczywiście tak pomyślałam, że zabierze, że naciągnie, że ukradnie.
– Daj portfel – powiedziała ona.
Dałam jej ze słowami:
– Tu mam służbowe pieniądze, a tu moje, ale wierzę ci.
Bo chciałam jej udowodnić, że ja, ja nigdy, że ja mam zaufanie, że ja wierzę ludziom, że ja jestem inna niż wszyscy, którzy ich posądzają, oceniają, podejrzewają, omijają z daleka.
I wzięła ode mnie ten portfel, i trzymała cały czas na dłoni, widziałam, że nic z nim nie robi, potem oddała. Wstydziłam się sprawdzić, czy coś nie zginęło, ale go nie otwierała, przecież patrzyłam.
– Widzisz?– powiedziała.
Poszłam nadać tę przesyłkę, siedziba DHL-u była po drugiej stronie Marszałkowskiej, i kiedy wyjmowałam pieniądze służbowe, uśmiechnęłam się, było czterysta złotych, dowód, że ludziom można ufać, choć może zachowałam się głupio, dając jej ten mój czerwony portfel na znak, że nie uważam jej za złodziejkę, ja nie. Więc jednak nie zrobiłam głupio, bo ona teraz wie, że nie wszyscy…
A potem zajrzałam w przegródkę, w której miałam swoje dwieście trzydzieści złotych. Już ich nie miałam.
Ale mogła wziąć wszystko, prawda?
Była właściwie uczciwa.
A ja byłam właściwie szczęśliwa. Właściwie, to dobre słowo. Taka przykrywka do wszystkiego, czego nie chcemy powiedzieć. Właściwie dobrze, to znaczy, nie, nie dobrze, ale prawie źle, ale po co ci o tym mówić. Właściwie zdrowa, to znaczy chora, może była chora, może jeszcze nie doszła do siebie, więc właściwie zdrowa, ale nie twoja sprawa. Właściwie myślałam, żeby do ciebie zadzwonić… to znaczy, nie, nie chciałam dzwonić, ale nie wiem, co powiedzieć, więc słowo właściwie i tak da ci do zrozumienia, że nie dzwoń ty również.
Właściwie mam czas – i głos tylko się zawiesza na tym słowie właściwie. Jakby to słowo miało swój specjalny akcent, niepolski, lekko przeciągły, śpiewny, następujący po sylabie wła… oddzielony pauzą od reszty.
Właściwie СКАЧАТЬ