Królowa nocy. Izabela Zawis
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa nocy - Izabela Zawis страница 4

Название: Królowa nocy

Автор: Izabela Zawis

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-8147-899-1

isbn:

СКАЧАТЬ koszulę dopasowaną w talii, z niedopiętymi dwoma górnymi guzikami, luźno opuszczoną na popielate spodnie. Na nadgarstku błyszczał złoty zegarek. A całości dopełniały białe trampki. Elegancko, ale na luzie.

      Przełknęła ślinę. Miała słabość do takich mężczyzn, ale z wiadomego powodu unikała ich jak ognia.

      Sama kiedyś przekonała się, że nie warto. Na pierwszym roku spotykała się przez chwilę z podobnym mężczyzną. Jak tylko udało mu się zaciągnąć Oliwię do łóżka, jego zainteresowanie niemal natychmiast zniknęło, a on sam zaczął uganiać się za inną.

      Zgroza.

      Leon zmierzył jej niską, ale niewątpliwie smaczną sylwetkę. Biała, koronkowa sukienka na szerszych ramiączkach, z dekoltem zbyt poprawnym jak na jego gust, chowała jej ponętny biust, ale ciasno opinała szczupłą talię. Jednak najbardziej fascynowała go jej twarz. Malowała się na niej niewinność, a błękitne oczy spoglądały na niego z nieśmiałością. Ale przez jego życie, a raczej łóżko, przewinęło się tyle kobiet, że nie łudził się co do ich szczerości. Nie ufał kobietom. Lubił je, nawet bardzo. A szczególnie wtedy, kiedy lądowały w jego łóżku. Zazwyczaj jednak trafiał na oszustki, które manipulowały wszystkim, czym się dało.

      – Chodź – wyciągnął ku niej swoją wypielęgnowaną dłoń. – Może tym razem samochód uzyska twoją akceptację – powiedział z lekką drwiną, z przyjemnością patrząc, jak na jej policzkach wykwita rumieniec.

      Oliwia pominęła jego kąśliwą uwagę milczeniem. W duchu pacnęła się dłonią w czoło za tę niezręczną sytuację, za którą była sama sobie winna. Złapała błękitną torebkę i opuściła kawiarnię.

      Leon z premedytacją puścił dziewczynę pierwszą. Dzięki temu bez przeszkód mógł otaksować jej sylwetkę. Podobał mu się zapach, który ją otaczał. Delikatny i subtelny jak ona sama. Ale był pewien, że to tylko pozory. Z doświadczenia wiedział, że żadna kobieta nie jest tą, na którą się kreuje.

      – To ten – oznajmił, kiedy znaleźli się na parkingu.

      Leon otworzył drzwi do swojego ciemnoszarego rangerovera z serii discovery sport.

      Oliwia w duchu zagwizdała. Ten model był jej marzeniem. Święty Graal. Uwielbiała ten design, nowoczesność, wygodę. Ale znała też cenę tego cacka i zdawała sobie sprawę, że nigdy nie będzie jej stać na jego kupno.

      Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad jej zagadkową miną. Wsiądzie czy nie…? W tej chwili nie potrafił nic z niej wyczytać.

      Oliwia przechwyciła jego spojrzenie.

      – No co? – zapytała buńczucznie, zapominając, że ma przed sobą potencjalnego pracodawcę.

      Ale było w nim coś, co ją drażniło. Nie potrafiła udawać ani tym bardziej ukrywać swoich uczuć. Bez słowa zajęła miejsce po stronie pasażera.

      Leona zaskoczyła, ale też i rozbawiła jej krnąbrność. Oliwia spodobała mu się nie tylko z wyglądu. Przeczuwał, że będzie się dobrze bawić w jej towarzystwie. O ile zgodzi się dla mnie pracować, pomyślał, włączając się do ruchu zatłoczonych gliwickich ulic.

      Oliwia kilkakrotnie była już w tym mieście, ale tylko przejazdem, po drodze do Katowic. Dopiero dzisiaj popatrzyła na nie oczami turysty. Przy ulicach rzędami stały przyklejone do siebie kamienice. Większa ich część pamiętała jeszcze czasy PRL-u, ale dało się też zauważyć, że część już odnowiono. Górna ich część zazwyczaj była przeznaczona na lokale mieszkalne, na parterze były sklepy, banki, butiki, gabinety lekarskie. Typowe miasto w naszym kraju. Choć perełką architektoniczną była sama Arena, podobno największa hala widowiskowa w Polsce. Oliwia obiecała sobie, że musi ją zobaczyć.

      – Pierwszy raz w Gliwicach? – zagadnął Leon, kątem oka widząc jej zainteresowanie obrazami przesuwającymi się za szybą.

      Ocknęła się z zadumy, przypominając sobie o jego obecności, a także w jakim celu tu się znalazła.

      – Nie, no coś ty – odparowała. – Ale przyznaję się bez bicia, że nigdy nie zwracałam na nie specjalnej uwagi – wyjaśniła pośpiesznie, chcąc zatrzeć lekkomyślną odpowiedź.

      Leon przytaknął ze zrozumieniem.

      – A mieszkasz…? – zapytał zainteresowany.

      – Obecnie we Wrocławiu – padła jej krótka odpowiedź.

      Nie widziała powodu, dla którego miałaby wdawać się w szczegóły. Zresztą jeśli nawet chciał ją jeszcze o coś zapytać, zaniechał dalszej próby, bo dojechali na miejsce.

      Znaleźli się na obrzeżach miasta. Można by powiedzieć nawet, że na całkowitym odludziu, położonym na lekkim wzniesieniu. Teren był ogrodzony betonowym płotem, który niknął wśród wysokich świerków i tui.

      Leon otworzył pilotem kutą bramę. Jechali wolno krętą drogą wyłożoną kostką brukową, aż spośród drzew zaczął się wyłaniać budynek. Swoim wyglądem przypominał starodawny dworek, tyle tylko że był bardzo nowoczesny.

      Okna przy zachowaniu dawnego wyglądu zostały wymienione na nowe, tak samo jak i drzwi, przy których Oliwia dostrzegła dwóch ochroniarzy postury jej współlokatorów. Elewacja w tonacji białej i antracytu była odświeżona. Na przyległym parkingu w równych rzędach stały bardzo drogie samochody z obcymi rejestracjami z całego kraju i nie tylko.

      Leon podjechał pod główne wejście i wyskoczył z auta. Zanim zdążyła zareagować i złapać za klamkę drzwi, one stały już otworem.

      – Zapraszam – odezwał się pogodnym głosem, kolejny raz oferując swoją dłoń.

      Nie myśląc, co robi, oddał kluczyki chłopakowi, który zajmował się parkowaniem. Trzymając dłoń na plecach Oliwii, poprowadził ją do wejścia głównego, nad którym dopiero teraz dojrzała czerwoną literę „Q” i nic poza tym.

      Ogarnęły ją złe przeczucia. Zawahała się, ale dłoń, którą czuła na sobie, nie pozwalała jej na zmianę decyzji. Szukała jeszcze innych oznak na potwierdzenie swoich podejrzeń, ale nie zauważyła niczego niepokojącego. Ochroniarz, napakowany i łysy, ale o spokojnym usposobieniu, otworzył przed nimi drzwi. Oczom Oliwii ukazał się świat, z którym jeszcze nigdy nie miała styczności.

      Ten dzień raz na zawsze miał wywrócić jej dotychczasowe spokojne i poukładane życie do góry nogami.

      3.

      Oliwia przystanęła zaszokowana, automatycznie robiąc krok w tył, ale natrafiła tylko na twarde ciało Leona, który stał tuż za nią.

      – Nie bój się. Nic ci nie grozi – zamruczał wprost do jej ucha, na co zadrżała. – Obiecuję ci, że tylko porozmawiamy, a potem cię oprowadzę. A kiedy będziesz miała ochotę wyjść, nikt cię nie zatrzyma – zapewnił ją.

      Nieco się uspokoiła. W pierwszej chwili miała ochotę wiać, gdzie pieprz rośnie, ale z drugiej strony była też ciekawa. Nigdy nie była w takim miejscu.

      Zobaczyła przed sobą twarz Leona. Uśmiechał się СКАЧАТЬ