Wojna o szczepionki. Brian Deer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wojna o szczepionki - Brian Deer страница 3

Название: Wojna o szczepionki

Автор: Brian Deer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366570344

isbn:

СКАЧАТЬ dokumenty i odpierałem pozwy, którymi próbował zamknąć mi usta, i wreszcie artykuł Wakefielda został wycofany jako „całkowicie fałszywy”, a kariera lekarska autora dobiegła końca.

      „Wielu ludzi wprowadziło artykuły do »Lancetu«” – żartowałem z nieskromną bezwstydnością. „Ale ja jeden wyprowadziłem”.

      Reporterzy tacy jak ja lubią to nazywać „rezultatem”. Planowałem wówczas zająć się innymi pomysłami. Od dawna przymierzałem się, żeby zaatakować statyny – megahit, grupę leków antycholesterolowych – włącznie z najpowszechniej przepisywanymi wówczas lekarstwami. Nie dlatego, że wiedziałem coś, na co nie wpadł nikt inny, ale dlatego, że w przypadku Big Pharmy zawsze jest coś na rzeczy – i tak jak Mount Everest, temat po prostu tam był.

      Ale w przeciwieństwie do Shipmana, zabójcy, który zmarł w celi, Wakefield nie zszedł ze sceny. Od początku starał się, by zauważono go w Ameryce: pojawił się w programie publicystycznym 60 Minutes, zwracał się do komisji kongresowych i snuł się po konferencjach antyszczepionkowców.

      A teraz został zauważony przez „Donalda”.

      „Kiedy dorastałem, autyzm nie był realnym problemem, a teraz znienacka mamy epidemię” – stwierdził przyszły 45 prezydent Stanów Zjednoczonych, gdy był jeszcze miliarderem od nieruchomości i producentem reality show. „Każdy ma teorię” – powiedział lokalnej gazecie, zanim przypuścił jednoosobową ofensywę na Twitterze. „Moja teoria – a zbadałem ją, ponieważ mam małe dzieci – moja teoria to szczepienia”.

      To nie była jego teoria. Podebrał ją Wakefieldowi, bez względu na to, czy znał jej pochodzenie, czy nie. I zaledwie trzy miesiące przed wyborami, które wprawiły świat w osłupienie, pewien republikański chiropraktyk i hojny darczyńca, zapewniający usługi medyczne i prawne ofiarom wypadków samochodowych, doprowadził do ich spotkania twarzą w twarz. Naradzali się przez prawie godzinę w Kissimmee na Florydzie, potem pozowali do zdjęcia obok flagi stanowej: Trump z otwartymi ustami, jakby nie umiał przestać mówić, Wakefield uśmiechnięty, z rękami złożonymi w okolicach krocza, w czarnej marynarce, niebieskich dżinsach i jasnobrązowych butach o zdartych czubkach.

      Mieli ze sobą tyle wspólnego. I jestem pewny, że Wakefield to wyczuł. Pod wieloma względami należeli do tego samego gatunku. Wówczas obaj gorączkowo przemierzali kraj (jeden w robionym na zamówienie boeingu 757, drugi zaś czarnym autokarem), goniąc zadziwiająco podobne cele. Priorytetem kandydata była biała klasa pracująca. Skrzywdzona. Gniewna. Opuszczona. Ekslekarz tymczasem szukał konkretnych rodziców – rodziców dzieci z autyzmem i podobnymi zaburzeniami – którzy też czuli się skrzywdzeni, rozgniewani i opuszczeni.

      Ludzie niekiedy mówią o byciu „w spektrum” tak, jakby to było coś modnego: błąd oprogramowania. I może faktycznie to błąd oprogramowania. Jednak dla rodziców dzieci z głębokim autyzmem jego pierwsze symptomy zawsze zapowiadały rozpaczliwe przedzieranie się przez labirynt nadziei i strachu.

      Kto tego nie przeżył, musi spróbować to sobie wyobrazić. Wasz największy skarb, który urodził się tak doskonały, teraz zaczyna mówić i chodzić. I wtem, czasami niezauważalnie, a czasami bardzo nagle, pojawia się zmiana. Coś jest nie tak. Dziecko nie mówi, nie chce być przytulane albo obsesyjnie ogląda swoje palce. Być może ma głębokie upośledzenie.

      Potem zjawia się bohater i głosi coś, co brzmi jak rozwiązanie zagadek, których inni nie umieją rozwikłać. Jak powiedział „New York Timesowi” jeden ze współpracowników Wakefielda: „Dla naszej społeczności Andrew Wakefield jest Nelsonem Mandelą i Jezusem Chrystusem w jednej osobie”.

      Inni porównywali go do włoskiego astronoma Galileusza, który walczył z Kościołem rzymskokatolickim. „Jeden z ostatnich uczciwych lekarzy w świecie zachodnim […], geniusz […], promień naukowej uczciwości […], błyskotliwy badacz kliniczny o najwyższych standardach moralnych […], niewiarygodna odwaga, prawość i pokora”.

      W takiej wersji wydarzeń ten człowiek jest wizjonerem zniszczonym przez cyniczny spisek. Jak sam twierdził, nie zrobił nic złego. Każdy wysunięty przeciwko niemu zarzut był kłamstwem. Wolał uważać się za ofiarę odrażającej zmowy – spisku zawiązanego przez rządy, firmy farmaceutyczne i przede wszystkim przeze mnie – ukrywającej straszliwe krzywdy wyrządzane dzieciom.

      „To była strategia” – mówił o rewelacjach, które go zniszczyły. „Rozmyślna strategia. Strategia public relations, żeby powiedzieć: »dyskredytujemy tego człowieka, izolujemy go od kolegów, niszczymy jego karierę i mówimy innym lekarzom, którzy ośmieliliby się w to wmieszać: tak stanie się również z wami«”.

      Ale podczas gdy w tamtym roku Trump mówił o nadziei – w kampanii pod hasłem „Uczyńmy Amerykę znów wielką” – Wakefield, jeżdżąc po Stanach Zjednoczonych, niósł ze sobą jedynie cień cierpienia. Zaledwie kilka tygodni przed balem sondaż YouGov wskazywał, że niemal jedna trzecia Amerykanów boi się, iż szczepionki „zdecydowanie” lub „prawdopodobnie” wywołują autyzm. Poziom zaszczepienia spadał, ponieważ rodzice pędzili do pediatrów, by uzyskać dla swych maluchów zwolnienie od zastrzyków. Niecałe trzy miesiące po wieczorze inauguracyjnym na całym globie ponownie wybuchła odra, którą uważano za opanowaną.

      Doniesienia nadeszły najpierw z Minnesoty, gdzie Wakefield prowadził swoją kampanię. Potem napłynęły kolejne – z Europy, Ameryki Południowej, Azji i Australazji, gdy choroba niegdyś uznana powszechnie za wyplenioną wróciła, by siać niemoc i zabijać. A w czasie, kiedy nowy prezydent zaczął starania o reelekcję, Stany Zjednoczone doświadczyły jej najgorszego wybuchu od trzech dziesięcioleci, organizacje międzynarodowe wskazywały zaś „postawę antyszczepionkową” jako jedno z dziesięciu największych zagrożeń dla zdrowia ludzkiego.

      Nie chodziło tylko o jednego człowieka. Byli inni guru – szczególnie aktorka Jenny McCarthy i prawnik Robert Kennedy – którzy krytykowali szczepienia. Kontrowersje sięgają tysiąca lat wstecz, kiedy to Chińczycy nauczyli się chronić przed ospą prawdziwą. Ale to Wakefield sięgnął po tytuł współczesnego „ojca ruchu antyszczepionkowego”. I tak jak w przypadku L. Rona Hubbarda, który wymyślił scjentologię, albo Josepha Smitha, który otrzymał złote płyty mormonów, nie potrzeba wykładów o -izmach i -ologiach, by ocenić wartość głoszonych przez nich wierzeń. Wystarczy znać człowieka.

      Według mnie jego historia przypomina Czarnoksiężnika z Krainy Oz: to opowieść złożona. Oto bohater na krętej drodze, z prawdziwymi ludźmi i szczególnymi danymi, które mają zadziwić albo rozgniewać każdego rozsądnie myślącego czytelnika. Ale wyłania się z niej inna opowieść, gdy po wypowiedzeniu zaklęcia: „Ujawnij się” bez osłonek widzimy, jakie zastosowano sztuczki. Kurtyna się podnosi i ukazuje maszynerię. Czarnoksiężnik zostaje obnażony.

      Wiedział, co robi. Czuł, że ma rację. Reguły obowiązywały frajerów. On był wyjątkowy. Ale droga na bal Trumpa była jego własnym rozpaczliwym poszukiwaniem: przez złowrogą stronę nauki, która zagraża nam wszystkim. Jeśli on mógł zrobić to, co zrobił – a pokażę, jak to dokładnie wyglądało – to co inni robią w szpitalach i laboratoriach, w których pewnego dnia możemy szukać ratunku? I kto jeszcze oszukuje świat, kryjąc się za charyzmą i mówieniem o spiskach?

      Śmiejąc się do telefonu na Balu Wolności, Wakefield kończy radośnie obietnicą: „Wrzucę parę zdjęć Donalda”.

      Ekslekarz bez pacjentów powrócił.

      Wielkie idee

СКАЧАТЬ