Zależna od mafii. Ada Tulińska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zależna od mafii - Ada Tulińska страница 8

Название: Zależna od mafii

Автор: Ada Tulińska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66654-94-5

isbn:

СКАЧАТЬ znowu na łóżko i przymknąłem oczy. Leżałem kolejne piętnaście minut, obmyślając krok po kroku, co dokładnie z nią zrobię. W końcu zniecierpliwiony ponownie zerknąłem na zegarek. To trwało zdecydowanie za długo. Już prawie półtorej godziny. Będę musiał dobrze jej nakreślić kwestię spóźnień i kar, jakie może za to ode mnie otrzymać.

      Wstałem spokojnie i poprawiłem włosy przed lustrem.

      Skierowałem swoje kroki do jej pokoju i bez pukania nacisnąłem klamkę.

      Julia siedziała na pikowanym taborecie naprzeciwko lustra i czesała długie, nadal wilgotne włosy. Nasze spojrzenia zderzyły się w lustrze. Odniosłem wrażenie, że jej wzrok jest niewyraźny. Przez chwilę miałem wrażenie, że się czegoś naćpała. A może w międzyczasie znalazła drogę do barku i stwierdziła, że się upije, nim do mnie przyjdzie? Nie spodobało mi się to. Chciałem, żeby była trzeźwa, całkowicie świadoma każdej rzeczy, którą z nią zrobię.

      – Długo każesz na siebie czekać – warknąłem, krążąc po jej pokoju jak drapieżnik.

      – Powiedziałeś, jak się ogarniesz, nie umawialiśmy się na konkretną godzinę – odparowała zachrypniętym głosem. Wróciła wzrokiem na swoją twarz i wznowiła czesanie. Ciemne kaskady kręconych włosów spływały na różowy, satynowy szlafrok. Skrzyżowała długie, zgrabne nogi w kostkach, co natychmiast przyciągnęło moje spojrzenie.

      – Zamierzasz to przeciągać w nieskończoność? – Znalazłem się tuż za jej plecami i władczo położyłem dłonie na jej ramionach.

      – Nie. Zamierzam przyjść, jak się ogarnę. Prawdę mówiąc, nie czuję się ogarnięta.

      Gwałtownie odwróciłem ją do siebie.

      – Lepiej dla ciebie, żebyś się poczuła.

      W odpowiedzi kichnęła w dłoń.

      – Dobrze – mruknęła. – Chodźmy.

      Odepchnęła mnie lekko i wstała. Minęła mnie i podążyła do mojej sypialni, gdzie od razu zdjęła szlafrok i rzuciła go na fotel koło kominka. Miała na sobie zwykłą bawełnianą bluzkę i białe pełne majtki. Naprawdę to wybrała spośród całej tej fikuśnej bielizny, którą dla niej kupiłem? Skłamałem, że ubrania wybierała gosposia.

      Położyła się na łóżku dokładnie w tym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą leżałem i o niej fantazjowałem. Wbiła znudzony wzrok w sufit. Czekałem na ten moment naprawdę długo, ale teraz poziom mojej ekscytacji spadł.

      Julia wydawała się akceptować swoją sytuację, co powinno mnie ucieszyć. Jakaś część mnie pragnęła jednak nadal mieć przed sobą tę zbuntowaną złośnicę. No trudno, zaraz może uda mi się na nowo wzniecić jej ogień. Podszedłem do niej i uklęknąłem między jej nogami. Zacząłem delikatnie pocierać skórę jej ud, była pokryta gęsią skórką i bardzo zimna.

      Usłyszałem pociąganie nosem. Moje dłonie spłynęły do jej kostek, a następnie znowu w górę do krawędzi majtek. Zadrżała i znów pociągnęła nosem. Zaczęło mnie to drażnić i nie mogłem skupić się na ruchu swoich dłoni.

      – Przestań ryczeć – powiedziałem bezlitosnym tonem. Nigdy nie byłem miły dla ludzi.

      – Nie ryczę. – Cień jej dawnego buntowniczego tonu znowu się pojawił, sprawiając, że poczułem iskry. Podniosłem się i wszedłem na łóżko. Unosiłem się nad nią, przejeżdżając wargami po linii szyi. W końcu spojrzałem jej w twarz. Nadal gapiła się w sufit i pociągała nosem.

      – Możesz się pospieszyć? Nie czuję się zbyt dobrze i chciałabym już pójść spać – wyszeptała tym samym zachrypniętym głosem.

      Zastygłem w miejscu, przyglądając się jej dokładnie. Na jej twarzy pojawił się niezdrowy rumieniec, a powieki spuchły. Całe jej ciało było lodowate. Odruchowo położyłem dłoń na jej czole. Była rozpalona jak piec i nie była to zasługa moich metod uwodzenia.

      – Masz gorączkę.

      Spojrzała na mnie bezsilnie i wzruszyła ramionami.

      – Właź pod kołdrę – nakazałem.

      – Ale…

      – Rób, co mówię, dziewczyno.

      Z jękiem zaczęła się przewracać, a ja klepnąłem ją w tyłek, żeby ją ponaglić. Chwyciłem telefon i wyszedłem z sypialni. Ostatecznie mogłem ją odesłać do jej pokoju, ale tamten był dużo chłodniejszy, a to nie sprzyja zdrowieniu.

      Wybrałem numer do rodzinnej lekarki. Była przyzwyczajona, że dzwoni się do niej o dziwnych porach. Spojrzałem ponownie na zegarek, nie pierwszy raz dzwoniłem do niej po jedenastej.

      – Halo? – usłyszałem zaspany dojrzały głos. Odebrała po drugim sygnale.

      – Pani Mario. Jest mi pani potrzebna na już – powiedziałem oschle, opierając się pięścią o ścianę.

      – Zbieram się. Mam dojechać sama czy wyśle pan auto?

      – Wyślę auto, tym razem potrzebuję pani w prywatnym domu.

      Przytaknęła, a ja natychmiast zadzwoniłem do Aleksa, żeby ją przywiózł. Gdy tylko skończyłem z nim rozmawiać, wybrałem numer do Wandy.

      – Aleks po ciebie podjedzie, od dzisiaj znowu potrzebuję cię tutaj.

      Godzinę później drobna kobieta z bystrymi oczami już siedziała na łóżku w mojej sypialni i osłuchiwała Julię stetoskopem. Dziewczyna miała problemy z oddychaniem i mówieniem. Stałem w rogu pokoju, przyglądając się jej oblanej potem twarzy.

      – Czy coś panią boli? – zapytała pani Maria, właśnie badając dłońmi jej brzuch.

      Julia znowu wciągnęła katar, a lekarka podała jej chusteczkę.

      – Nie. Strasznie mi zimno. – Jej ciało się zatrzęsło, nim wydmuchała nos. Chwyciłem drewno z kupki i dorzuciłem do kominka w rogu pomieszczenia.

      – Jest pani odwodniona – stwierdziła pani Maria, przyglądając się jej ustom. Nie umknęło jej uwadze, że Julii już dwukrotnie zaburczało w brzuchu. Odwróciła się do mnie z oskarżycielską miną.

      – Proszę zorganizować rosół i trzy litry wody.

      – Rosół?

      Pokiwała głową.

      Jej ciemne, kręcone włosy poprzetykane siwymi pasmami zabłyszczały w świetle kominka, kiedy wróciła do pacjentki.

      – Czy była pani narażona na długotrwałe zimno i wilgoć? – zapytała tonem, który sugerował, że zna odpowiedź.

      Julia zerknęła na mnie przelotnie, a potem wróciła wzrokiem na lekarkę.

      – Wpadłam do jeziora, ale Filip mnie wyciągnął. To pewnie dlatego.

      Ramiona СКАЧАТЬ