Cyberpunk Odrodzenie. Andrzej Ziemiański
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cyberpunk Odrodzenie - Andrzej Ziemiański страница 19

Название: Cyberpunk Odrodzenie

Автор: Andrzej Ziemiański

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-287-1357-4

isbn:

СКАЧАТЬ upadł, także dostał kulkę w głowę.

      Brandon się rozejrzał. Wszyscy. Żeby jednak dojść do drzwi, musiał najpierw cofnąć się w stronę laboratorium. Inaczej musiałby pokonać szeroko rozlane krwawe kałuże. Ruszył dookoła, tuż przy szybie umożliwiającej obserwację laboratorium. Minął technika, który stał z twarzą przyciśniętą do szyby. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Brandon dla żartu podniósł broń i strzelił tamtemu między oczy. Roześmiał się, kiedy technik odskoczył w panice. Na szybie pojawiła się drobna ryska. Profesor odrzucił niepotrzebną już broń, uśmiechnął się do osłupiałego mężczyzny i wyszedł na korytarz.

      Niemal natychmiast spotkał swoją asystentkę ze szklanką zimnego soku w ręce. Wziął od niej szklankę i zaczął pić.

      – Goście już są? – zapytała dziewczyna.

      Skinął głową.

      – Pan profesor nie z nimi?

      – Duszno tam, zrobiło mi się słabo. Wyjdę na świeże powietrze.

      – Może przynieść jakieś lekarstwo? – Asystentka zerknęła w stronę wejścia do sali konferencyjnej. – A Hammilton nie obrazi się, że pan go tam zostawił? Może spróbuję go jakoś zagadać.

      – Nie ma sensu tam iść, Tamaro. Ręczę, że pan noblista nawet się do ciebie nie odezwie.

      Zrozumiała to po swojemu.

      – Zdążyliście się już panowie na siebie obrazić?

      – Powiedzmy, że doszło między nami do drobnego spięcia. – Oddał jej pusty kubek. – Idę się przejść. Wiesz może, gdzie jest wyjście awaryjne?

      – Tutaj. – Wskazała mu kierunek. – Ale przecież włączy się alarm, jak tylko pan je otworzy…

      – Alarm włączy się niezależnie od tego, co zrobię.

      Skinął jej głową i ruszył w stronę drzwi ewakuacyjnych.

      – Pójść z panem?

      – Zostań tutaj. Nie wchodź do sali, nie opuszczaj budynku. Po prostu zaczekaj.

      Scott musiał się bardzo postarać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

      – Tak zamierzasz się ubrać do Zakazanego Miasta?

      Landon miał na sobie kurtkę kupioną zapewne w sklepie z militariami. Jak głosił napis na wszywce obok obojczyka, charakteryzowała się zwiększoną odpornością balistyczną. Trochę przypominała kurtki lotnicze z okresu drugiej wojny światowej z dodatkiem kilku nowoczesnych elementów. Można było się założyć, że wysoki kołnierz w sytuacji zagrożenia, upadku czy kolizji tworzy coś na kształt kołnierza ortopedycznego chroniącego kark i kręgi szyjne. Rękawy miały specjalne zaciski wzmacniające łokcie i nadgarstki, a z tyłu widniał zarys czegoś jakby wielkiej koperty. Scott popukał palcem w plecy dżokeja.

      – Tu nosisz płytę pancerną?

      – Nie, to pojemnik na sprzęt.

      – Aha. Zapewne kuloodporny?

      – Nie wiem. Chyba tak.

      – Błogosławiona niewiedza. A okulary?

      Landon zdjął z czoła profilowane szkła.

      – Wzmacniają kontrast, podbijają obraz po zmroku, mają nawet opcję noktowizyjną. Mają wbudowany kompas, żyrokompas, system orientacji i można podłączyć mapę jako HUD. No i mają właściwości balistyczne.

      – Aha. To znaczy, że jak je rzucisz, to polecą po krzywej, tak? Mniej więcej tak jak wszystko?

      – Nie. Chodzi o zwiększoną odporność na…

      – Kula je przebije czy nie? – przerwał mu Scott.

      – Przecież nie są pancerne!

      – Właśnie. Czyli kuli nie powstrzymają, ale kurz i owszem?

      – Czepiasz się!

      – Ale wiesz, że w trybie noktowizyjnym będą ci świecić oczodoły i każdy zauważy cię z daleka? Szkła nie mają osłon.

      – Szlag by cię…

      Scott znowu nie pozwolił mu dokończyć. Kazał automatowi szczelnie zasłonić okna w pokoju, po czym wyłączył światło.

      – Patrz.

      Włączył maleńką latarkę, skierował snop światła na sufit. To wystarczyło, żeby Landon rozbłysnął jak udekorowana choinka.

      – Nie znasz przepisów ruchu drogowego? – kpił bezlitośnie. – Każda część garderoby ma mieć wszyty element odblaskowy. Nie zwróciłeś na to uwagi, bo pewnie nie pętasz się po żadnych ciemnych zakamarkach. Tam, gdzie jest jasno, odblaski nie działają.

      – Niech to cholera!

      Dżokej oglądał się uważnie.

      – Ale to nie wszystko. Wygląda na to, że obkupiłeś się w drogich sklepach, więc z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że większa część twojej garderoby ma powszywane lokalizatory.

      – Co takiego?

      – Na wypadek, gdybyś zapomniał, gdzie zostawiłeś kurtkę. Obsługujesz je z poziomu aplikacji, przez asystenta albo bezpośrednio uruchamiając sygnalizację.

      – Niby jak?

      Scott włożył do ust dwa palce i gwizdnął przeciągle. Na ciele Landona odezwało się co najmniej kilka alarmów popiskujących z różną intensywnością.

      – Kurwa mać!

      – Co? Nie czytało się instrukcji obsługi?

      – Mam czytać instrukcję obsługi kurtki? Czy gaci?

      – Wyobraź sobie, że jesteśmy w jakiejś piwnicy albo czymś takim. Podkradamy się do dwóch zbirów. Jeden mówi: „Cholera, mam wrażenie, że śledzi nas policja, tylko nie wiem, gdzie są”. A drugi na to: „A ja wiem!”.

      Znowu gwizdnął i włączył latarkę, a Landon po raz kolejny rozbłysnął światełkami, którym towarzyszyły liczne sygnały dźwiękowe.

      Scott pewnie dalej masakrowałby partnera, ale nagle otworzyły się drzwi.

      – Co wy tu wyrabiacie po ciemku?

      Tahira włączyła światło.

      – Nic wielkiego. Takie tam męskie zabawy.

      Kapitan nie drążyła tematu. Z lekkim zdziwieniem spojrzała na wystrojonego Landona.

      – Są nowe zabójstwa – powiedziała. – СКАЧАТЬ