Название: Rzecz wyobraźni
Автор: Kazimierz Wyka
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
W perspektywie rysunku rampa z góry —
(chude blaski śródmiejskich spelunek)
– właśnie klęski na żółto rozgarniam kontury
i w łuku ramion łowię wklęsły modelunek.
Otoczenie najbliższe, sprzęty mieszkalne, cztery ściany ponad wieloświatopoglądową głową poety jako wystarczająca i natrętnie wyłączna domena obserwacji Białoszewskiego:
W mieszkaniu drży kolebka
mej wizji – palenisko;
ślizga się dym po łebkach,
tają się żużle nisko —
żagiew jest pustym czarem,
rozwichrzona podnieta,
parzy mnie głuchym żarem
węgiel czarny poeta.
Buchnęły jak fanfara
żyrandole-bogacze – —
jedyny złoty karat
odsamotnił poddasze.
Nie trzeba chyba więcej dowodów, że zasłużył Dziekoński na należne mu miejsce. I czy tylko on? Trudno pod kątem jednej recenzji odczytywać naręcza zapomnianych zbiorów. Wśród tych, którzy nie zostali zapomniani, proszę bez komentarza posłuchać rzeczy Jerzego Lieberta242 z roku 1929 – Przekrój fantastyczny. Wyjątkowy u tego poety, to prawda:
Pokłady wielokropek, średników, przecinków,
W słojach mowy skostniałe okazy muzealne —
O, antyki skojarzeń, przenośnie dyluwialne,
Szkielety przymiotników, skorupy zaimków!
Ślady wszystkich nadirów243 naszych i zenitów —
Warstwice Don Juanów244 z odciskami kobiet,
Ofelie245 – złomy kredy – niosące na sobie
Florę rzek, ziela duńskie – wianki litofitów…
Tu Faust zamajaczy profilem Goethego246…
Tam kochanków przekrojem zniekształcone wdzięki.
Egzemplarz Capuletich w objęciach Montechi —
Litodendrony247, dziwy świata pierwotnego!
Tam symbole dwunożne, Hamlety-rebusy!
Formacje fantastyczne, bajeczne odmiany…
Skamieniałe. Bezbronne. Pięknie zachowane
Furie naszych młodości – pterodaktylusy!
Pytanie dotyczyło nowszej poezji. Lecz istotną analogię daje się wskazać dopiero przy nowszym malarstwie. Odczuwam ją nieustannie, obcując z Obrotami rzeczy – Tadeusz Makowski248.
Ileż podobieństw! Oczywiście nie w tematyce – dzieci równie mało obchodzą Białoszewskiego co leśmianowskie żywioły roślinne – lecz w stanowiskach i artystycznym opracowaniu. Filozoficzna przygoda dziecka i poety spotykającego świat. Uroda rzeczy i spraw peryferyjnych, jak peryferyjne jest dziecko czy podłoga. Humor i ironia. Widzenie obyczaju polskiego, architektury prowincjonalnej, typu ludzkiego poprzez plastyczny i precyzyjny sylogizm. Uroda brzydkich dewocjonaliów, świeckich i liturgicznych, otwierająca furtki podobnej dla wielkiego malarza co dla poetyckiego debiutanta krainy poezji.
Nie powiem, ażeby całkiem identycznej. Białoszewski to precyzja, poezja i aluzyjna logika Makowskiego, mniej wszakże o jego strunę lirycznej naiwności uczuciowej. Białoszewski jest kostyczny249, Makowski liryczny. Reszta krainy chyba wspólna:
Włóżcie, włóżcie papierowe kwiaty do czajników,
pociągajcie za sznury od bielizny
i za dzwony butów
na odpust poezji
na nieustanne uroczyste zdziwienie!…
Urzeczony
Ja Władca Łagodności
chrzciciel drobnych muszek…
I
Kiedy czytać dotychczasowe omówienia Cudów Jerzego Harasymowicza250, jedno w nich uderza. Że tylu przeróżnych poprzedników w kreowaniu fantazjotwórczego dziwu wskazano jako obecnych w owym zbiorze. Oczywista i bez sprzeciwu Gałczyński251, w najlepszej i najsubtelniejszej recenzji (J. Kwiatkowski252, Jest Gałczyński, „Życie Literackie” 1957, nr 3). Dalej – Iłłakowiczówna253, Czechowicz254 (R. Matuszewski255, Baśnie o dzieciach, gilach i zającach, „Nowa Kultura” 1957, nr 7). Poeci polskiego baroku, Morsztyn i inni (M. Głowiński256, Poezja kontrastów, „Twórczość” 1957, nr 3). Z malarzy – Makowski257, Wojtkiewicz258. Na pierwszy ze śladów sam poeta naprowadza. Jeszcze dalej – ktoś czupurny i surowy z Wrocławia dopatrzył się Mickiewicza, Iwaszkiewicza259, Apollinaire'a260, symbolistów (A. Szmidt, Pisk z pieluszek, „Nowe Sygnały” 1957, nr 9).
Cóż za plejada patronów! Ciekawe, że w każdym z tych skojarzeń jest jakieś ziarno racji. Postaram się wszakże dowieść, że suma owych ziaren nie daje mąki i chleba. Bo gdyby uwierzyć skojarzeniom dostrzeżonym przez krytyków (i tym jeszcze, które niżej zaproponuję), poezja Harasymowicza byłaby jakimś erudycyjno-eklektycznym zlepkiem. „Ma to być poezja świadomie eklektyczna, jawnie czerpiąca z osiągnięć nie tylko Gałczyńskiego, lecz i innych uznanych wielkości” – orzeczono we Wrocławiu. Ładne pojęcie o mechanizmie twórczości, naprawdę z pieluszek krytycznych!
Proste doświadczenie czytelnicze przeczy tak rozmnożonemu patronatowi jako zasadzie poezji Harasymowicza. Nie przeczy cząstkowej słuszności podobnych obserwacji, szczególnie w punkcie dotyczącym Gałczyńskiego. I w tym właśnie zdaje się spoczywać główny problem wyobraźni Harasymowicza. Droga po meandrach fantastycznej mapy rzeczywistości, przez wielu poetów i malarzy przebyta już droga – w tej urzekającej poezji zostaje jakoś podjęta na nowo i po swojemu przebyta. Podjęta od jej pradawnego początku, zanurzonego w baśniowym doświadczeniu człowieka.
II
Aleksander ŚwiętochowskiСКАЧАТЬ
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260