Echo z otchłani. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Echo z otchłani - Remigiusz Mróz страница 19

Название: Echo z otchłani

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Космическая фантастика

Серия: Chór zapomnianych głosów

isbn: 9788366517653

isbn:

СКАЧАТЬ zdążyła jedynie otworzyć usta, nim Jaccard wyszarpnął swoją berettę.

      Natychmiast jednak przekonał się, że zrobił to niepotrzebnie. Niemiec stał jak słup soli, nie sięgając po broń.

      – Nie zrozumiałeś? – zapytała Wieronika. – Przejmujesz dowodzenie!

      Hans-Dietrich się wyprostował.

      – Odmawiam wykonania rozkazu, świadom konsekwencji w postaci sądu polowego oraz kary…

      – Rób, co każę! – krzyknęła.

      W maszynowni zaległa cisza. Nozomi uśmiechnęła się pod nosem, dochodząc do wniosku, że nie ona jedna zamierzała zrewidować hierarchię służbową. Gerling był ostatnią osobą, którą by o to podejrzewała, ale najwyraźniej zdrowy rozsądek wziął górę nad wyszkoleniem.

      Chyba że to wszystko gra pozorów.

      Wiedział przecież, że wykonując teraz rozkaz, naraziłby się na niebezpieczeństwo i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sam wylądowałby w karcerze. Channary Sang była uzbrojona, podobnie jak Jaccard. Ich dwoje dałoby mu radę bez trudności.

      Ellyse spojrzała na niego badawczo, ale swoim zachowaniem nie zdradzał ukrytych zamiarów.

      – Niewiarygodne… – odezwała się Romanienko. – Wszyscy skończycie na…

      – Nie będzie żadnych sądów polowych – uciął Loïc, chowając broń. – Powołamy prawdziwy sąd, który zajmie się Alhassanem i nami. Nie kapturowe przedstawienie.

      – Nie wiem, gdzie cię szkolono, ale…

      – Teraz nie ma to znaczenia – znów wszedł jej w słowo. – Przeszkolenie miałem na Rah’ma’dul i po drodze tam. Lepiej, żeby miała to pani na uwadze. A teraz zajmiemy się Dija Udinem. – Obrócił się do radiooperatorki. – Ellyse, zakończ połączenie. Mam dosyć.

      Nozomi szybko zrobiła, co polecił. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

      – Channary, przyprowadź go tutaj – dodał Jaccard. – Gideon, przygotuj mu odpowiednio zabezpieczoną kajutę. Chcę widzieć wszystko, co robi.

      – Łącznie z…

      – Wszystko.

      – Rozumiem – odparł niechętnie Hallford.

      – I upewnij się kilkakrotnie, że ze swojej nowej celi nie będzie mógł wysłać sygnału.

      – Tak jest.

      Gideon zasiadł przed jednym ze stanowisk na uboczu i rozpoczął żmudne przygotowania. Sprawdzał każdy scenariusz, na jaki mógł wpaść Alhassan, nawet najbardziej absurdalny. Sang tymczasem przyprowadziła więźnia, który nie krył zadowolenia. Spojrzał po towarzyszach, szeroko się uśmiechając.

      – Serce rośnie, gdy widzę, że rodzaj ludzki potrafi jeszcze myśleć. Dobra decyzja.

      Jaccard stanął przed nim i przez moment mierzyli się wzrokiem.

      – Mów – odezwał się dowódca.

      – Jak tylko ustalimy szczegóły naszej wymiany. Za informację chcę bezpieczeństwa, jednak wasze słowo na niewiele mi się zda.

      – Na nic innego nie możesz liczyć.

      – W takim razie Lindberg już jest martwy.

      Ellyse miała ochotę wyrwać Channary broń i zakończyć tę farsę. Wzięła głęboki wdech, a potem stanęła obok Loïca.

      – Więc co proponujesz? – zapytała.

      – Na początek trzeba umieścić sukinsyna w komorze kriogenicznej. Bez tego możecie pożegnać się z szansą na uratowanie go. W kilka dni niczego nie zrobimy.

      Jaccard skinął głową do Sang, a ta natychmiast udała się do kostnicy.

      – Cała reszta jest banalnie prosta. I może sami byście na nią wpadli, gdyby nie to, że myślicie jednowymiarowo.

      Uśmiechnął się, tocząc wzrokiem po zebranych i czekając, aż ktoś podejmie rzuconą rękawicę. Nikt się nie odezwał.

      – Potrzebujecie Ev’radata do naprawienia konchy, tak?

      – Przejdź do rzeczy – ponagliła go Nozomi.

      – Na Rah’ma’dul nie możecie wrócić, bo zostaniecie wciągnięci do proelium i tyle będzie z przebiegłego planu Skandynawa, by uratować resztki ludzkości.

      Znów zrobił irytującą pauzę.

      – Mów – ponagliła Ellyse, piorunując go wzrokiem.

      – Nie musicie jednak być na orbicie planety, by się na nią dostać – dodał. – Wystarczy, że odnajdziecie jedną z czternastu spośród tych, na które prowadziły korytarze z Terminala. Przejdziecie stamtąd na Rah’ma’dul, a potem do miejsca, gdzie ukrywają się Yan’ghati. Dacie swojemu wybawcy maskę i voilà.

      Milczeli, patrząc po sobie.

      – Dobrze mieć Dija Udina, prawda? – zapytał z satysfakcją. – Bez niego bylibyście jak dzieci we mgle.

      Gideon odsunął się od swojego stanowiska, kręcąc głową.

      – To absurd – powiedział.

      Alhassan wzruszył ramionami.

      – Nie wiemy, gdzie znajdują się te planety.

      – Wy nie – odparł nawigator, a potem westchnął i rozejrzał się wokół. – Macie tu jakiś wyświetlacz fantomatyczny?

      Odpowiedziało mu milczenie.

      – Chociaż przerobione socjalki? Na Accipiterze mieliśmy ich trochę. Gdyby nie to, nie przeżyłbym z tym sukinsynem interwału między diapauzami – dodał Dija Udin. Zrobił pauzę i rozejrzał się. – Ale widzę, że tu o rozrywkę trudno. Nadal zakazywano fantazmatów, gdy opuszczaliście Ziemię?

      Hallford wstał ze swojego miejsca i podszedł do niego.

      – Potrafisz znaleźć planetę z tunelem?

      – Może. Nie wiem. Chyba tak. Jak się postaram.

      Gideon spojrzał bezradnie na dowódcę, ten jednak trwał z kamiennym wyrazem twarzy.

      – Fantazmaty to mój kolejny warunek – ciągnął Alhassan. – Albo dacie mi dostęp do jakichś programów z kuso odzianymi Azjatkami, albo w tej chwili kończymy te konszachty.

      – Nie mamy żadnych generatorów fantazmatów, Dija Udin – odparła Ellyse, chwytając go za ramię. Obróciła go do siebie i spojrzała mu głęboko w oczy. Miała nadzieję zobaczyć cień trwogi wywołanej losem przyjaciela. Dostrzegła jednak tylko pustkę. СКАЧАТЬ