Wyzwanie dla milionera. Линн Грэхем
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyzwanie dla milionera - Линн Грэхем страница 5

Название: Wyzwanie dla milionera

Автор: Линн Грэхем

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Vows for Billionaires

isbn: 978-83-276-4504-3

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Jak w mojej bajce?

      – A mały ma na imię Jack – Freddie bezskutecznie próbowała się przebić przez wypowiedzi Eloise.

      – Ciocia Freddie? – podchwycił Zac z nieskrywaną nadzieją w głosie.

      Eloise tymczasem usadowiła mu się bez pytania na kolanach, żeby móc dokładnie zbadać tatuaż. Na nic się zdały ponaglenia ciotki, by natychmiast zeszła.

      – Jak widzisz… nie bardzo się daje przy nich rozmawiać… Poza tym nie chciałabym… moja siostra… odeszła w zeszłym roku.

      – I… nie znalazł się nikt inny?

      – No nie… to znaczy, jest jeszcze moja ciocia, Claire, starsza ode mnie o sześć lat. Czyli ma teraz dwadzieścia osiem. To ona jest oficjalnie ich opiekunką, ja byłam za młoda, ale nasz rzeczywisty układ polega na tym, że praktycznie sama zajmuję się dziećmi. Wychodzę tylko wieczorami do pracy, wtedy śpią przy niej. Jak widzisz, w moim życiu nie ma miejsca na nic innego…

      – Ale ja już… zrezygnowałem – skłamał.

      Jest czytelny, gdy kłamie – rozszyfrowała go bezbłędnie Freddie. Ten nagle wymijający wzrok… zaciskanie dłoni na udzie… Jest mną nadal zainteresowany, tylko udaje, że nie, z jakiegoś tam dziwnego powodu…

      – Dlaczego więc chciałeś się spotkać?

      Gdy Jack z uśmiechem wyrażającym akceptację zaczął się wspinać na kolana Zaca, ten wstał delikatnie i powiedział cicho:

      – Przejdźmy się, to ich zajmie.

      Dzieciom najprawdopodobniej jawił się jak wielka, oszałamiająca, nowa zabawka. Powinna była przewidzieć ich fascynację – tak rzadko przebywali z jakimikolwiek mężczyznami. Claire zawsze narzekała, że gdy tylko mogą, osaczają jej chłopaka.

      – Przeniesiemy się na plac zabaw – przytaknęła, upychając do wózka protestującego Jacka.

      Zac, chcąc nie chcąc, musiał iść za rękę z małą Eloise. Nie bardzo odnajdując się w sytuacji, postanowił skupić się na temacie spotkania i przystąpił od razu do opowieści o zakładzie z Vitalem.

      – O mój Boże… jakaż to dziecinada. Ile wy macie lat?! – zdumiała się szczerze Freddie.

      – Ja… dwadzieścia osiem.

      – Nie wierzę… i w tym wieku bezmyślnie zakładasz się o coś bardzo cennego, ryzykując stratę?! Jak mały chłopiec…

      – Vitale to ten gość, który był ze mną w barze, kiedy… kiedy…

      – Ach! Wtedy kiedy tak na ciebie nawrzeszczałam? – dopowiedziała nagle z rozbawieniem w głosie. – Oj, tak, to był ciężki dzień, po paru jeszcze cięższych z rzędu. Bardzo cię za tamto przepraszam… Czyli ten miły facet to był twój brat?

      Zac skinął głową, starając się ukryć irytację.

      Ciekawe, cóż takiego „miłego” ma w sobie Vitale? Tamtego dnia istotnie uspokoił jej wybuch, okazując zrozumienie i współczucie, ale przecież każde wypowiedziane przezeń słowo było nieprawdziwe, udawane. Naprawdę tego nie widziała? On sam nie potrafił być tak obłudny jak Vitale, lecz najwyraźniej właśnie takie cechy wydawały się Freddie atrakcyjne u mężczyzny.

      – Tak, i właśnie ten sam miły facet założył się ze mną, że nie zdołam przyprowadzić cię na jego bezcenny bal królewski pod koniec miesiąca, całej zakochanej i uległej.

      Freddie przystanęła i popatrzyła na niego zdumiona.

      – Zaraz, zaraz, chodzi ci… o mnie?!

      – Owszem, „odpowiednio podrasowaną do wymogów królewskich” – z drwiną w głosie zacytował przyrodniego brata.

      – Ja się nie zakochuję ani nie jestem uległa – wyszeptała, próbując przyjąć do wiadomości fakt, że Zac ma w rodzinie jakieś królewskie powiązania. – Czy wy ze sobą rywalizujecie, czy coś innego?

      – Coś innego, zresztą nieważne – przerwał jej szybko. – A jestem tu dziś dlatego, że pomyślałem, czy za bardzo atrakcyjną stawkę…

      – Nie, nie i nie, nawet nie kończ i przestań już peszyć mnie tymi swoimi cyframi. Wściekłam się, gdy mi zaproponowałeś, że zapłacisz mi za godzinę rozmowy, i postanowiłam dać ci nauczkę, przyprowadzając ze sobą dzieci. Ale ten nonsens płacenia mi musi się już wreszcie skończyć.

      – Ale dlaczego? – zapytał Zac, a jego zdziwienie było niestety szczere.

      On naprawdę nie rozumie, że próba kupowania ludzi tak jak produktów w sklepie, jest bardzo obraźliwa – pomyślała sfrustrowana.

      – Bo to jest złe – wyjaśniła jak dziecku.

      – Ale przyjmujesz moje napiwki.

      – Bo idą do wspólnej skarbonki dla całego personelu i kiedy nawrzeszczałam na ciebie i odmówiłam, wszyscy byli wściekli. Dlatego wróciłam wtedy po pieniądze, a potem już nigdy nie odmawiałam.

      Zac poczuł, że nieoczekiwane wyjaśnienie sytuacji wywołuje w nim furię. Postanowił od razu zmienić idiotyczne zasady panujące w barze, żeby każdy mógł zatrzymywać własne napiwki. Freddie rzeczywiście się należały: jej wypłowiałe adidasy miały dziury na palcach, a wózek Jacka był pocerowany. Cała trójka wyglądała dużo biedniej niż ludzie wokół hotelu.

      Gdy Jack zaczął czarować Zaca swym zadziornym uśmieszkiem, nawet on nie potrafił mu się oprzeć.

      – Oczywiście, że… domyślam się, że… – Freddie zaczęła się jąkać, próbując wytłumaczyć Zacowi tak oczywiste sprawy – …no że nie brakuje ci pieniędzy, ale ludzie, którym brakuje, też mają swój honor.

      – Przecież jeśli ja mam coś, czego ty potrzebujesz, i jest sposób, by się wymienić, to nikt nikogo chyba nie obraża?

      – Zac… pod żadnym pozorem nie wezmę od ciebie pieniędzy za spotkanie, bo to nieprzyzwoite i czułabym się jak oszustka. Albo jak dziwka, jednym słowem, jak osoba, którą można kupić!

      – Wcale tak o tobie nie myślę! – zaprotestował, czując, że ogarnia go fala pożądania wymieszana z wściekłością, bo nagle wszystko, co związane z Freddie, okazywało się cholernie zawiłe. Tak jak życie Vitalego, pełne wszystkich tych „wypada i nie wypada” głupot, bez których Zac, w przeciwieństwie do wszystkich innych ludzi, potrafił się cieszyć absolutną wolnością. – Dlaczego miałabyś się czuć jak dziwka, jeśli nawet cię nie dotknąłem?

      Ton i jednoznaczna sugestia w jego głosie sprawiły, że serce Freddie zaczęło walić jak oszalałe. Zac miał w sobie coś z dzikiego buntownika. Dlaczego właśnie to pociągało Freddie, która zawsze była przesadnie ostrożna i unikała wszelkiego ryzyka?

      – Podobasz mi się. Co w tym СКАЧАТЬ