Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 4

Название: Listy zza grobu

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Mroczna strona

isbn: 978-83-8075-726-4

isbn:

СКАЧАТЬ zainteresowania medialnego – i całkiem możliwe, że nigdy już się nie doczekają.

      Kaja podziękowała listonoszowi i wróciła z kopertą do kuchni. Nie otworzyła jej od razu, bo jeśli kierowała się w życiu jakąkolwiek żelazną zasadą, to sprowadzała się ona do prostego: najpierw kawa, potem wszystko inne.

      Wypiła kilka łyków, po czym rozcięła papier. Miejsce, w którym powinny być dane nadawcy, jak zawsze było puste, choć Burza przypuszczała, że ojciec wysłał wszystkie listy z domu.

      Domu, z którego wyprowadziła się po jego śmierci. Nie chciała mieć z tym miejscem nic wspólnego, starała się o nim zapomnieć. Pozwoliła, by latami niszczało, przekonana, że nikt nie zdecyduje się kupić gruntu. Mieszkańcy Żeromic mieli ziemi pod dostatkiem, a zrujnowany budynek nie był nikomu do szczęścia potrzebny.

      Kiedy Michał oświadczył, że mają kupca, początkowo wzięła to za niezbyt wyszukany żart. Po tym, jak dodał, że chodzi o Seweryna Zaorskiego, uznała, że na pewno robi sobie z niej jaja.

      A jednak okazało się, że to prawda. Zaorski wrócił po dwudziestu dwóch latach.

      Znikł z Żeromic nagle, tuż po maturze. Z dnia na dzień po prostu się rozpłynął. Zostawił rodzinę i przyjaciół, nie oglądał się na nikogo i zdawał się zapomnieć o przyszłości, którą tu planował. Po jakimś czasie zrobiło się o nim głośno – podobno skończył z dobrymi wynikami jakąś uczelnię medyczną i współpracował z Instytutem Ekspertyz Sądowych imienia Sehna w Krakowie.

      W komisariacie raz po raz ktoś przebąkiwał na jego temat, ale jakiś czas temu wszyscy o nim zapomnieli. Nikt nie spodziewał się, że Seweryn kiedykolwiek wróci na stare śmieci. A już szczególnie, że zainteresuje się starym domem rodzinnym Burzyńskich.

      Kaja dopiła kawę i w końcu wyjęła list z koperty.

      Zawsze przeprowadzała trzy czytania. Pierwsze – pobieżne, by przekonać się, czy w wiadomości nie ma czegoś przełomowego. Drugie – dokładniejsze, ze zrozumieniem, by nic jej nie umknęło. I trzecie – drobiazgowe, by ustalić, czy ojciec nie starał się przemycić czegoś między wierszami.

      Nie miałby powodu tego robić. I nie powinna spodziewać się, że w którymkolwiek liście znajdzie coś, co mogłoby zwalić ją z nóg.

      Właściwie były to dość banalne, może nawet sztampowe wiadomości. Ojciec zazwyczaj podkreślał, że cieszy go, iż może chociaż w ten sposób być obecny w jej życiu. Zastanawiał się nad tą czy inną kwestią – zazwyczaj związaną z jej hipotetycznym mężem, dziećmi lub pracą zawodową. Tym razem najwięcej uwagi poświęcił rozważaniom dotyczącym tego ostatniego, po czym przeszedł do obowiązkowej złotej myśli. Z jakiegoś powodu uznawał, że każdy list musi zakończyć mniej lub bardziej wyszukanym aforyzmem. Czasem poważnym, czasem lekkim, ale zawsze dotyczącym treści wiadomości.

      Zanim Burzyńska zdążyła skupić się na tym, który kończył dzisiejszą wiadomość, rozległ się dzwonek telefonu. Zerknęła na ekran i zobaczyła zdjęcie męża. On też doskonale wiedział, o której zjawia się listonosz – i o której Kaja będzie już po lekturze.

      – I jak? – spytał.

      – U mnie bez zmian. Oprócz tego, że dziś mój mąż po raz pierwszy odwiózł syna do szkoły.

      Michał prychnął do słuchawki.

      – Nie pierwszy…

      – Ale ostatni? – wpadła mu w słowo. – Zmolestowały cię gospodynie domowe?

      – Nie. W sumie nikt mnie nie zauważył.

      Burza uśmiechnęła się pod nosem. Powtarzała mu, że zjawienie się rankiem pod szkołą niespecjalnie przysłuży się jego kampanii wyborczej. Matki i ojców odwożących dzieciaki interesowało jedynie to, by ich pociecha jak najszybciej opuściła samochód, a oni mogli popędzić do pracy.

      – Może oprócz Zaorskiego – dodał Michał.

      – Spotkałeś go?

      Potwierdził cichym mruknięciem, a Kaja odnotowała niewielki sukces. Od kiedy Seweryn zaczął interesować się jej starym domem, namawiała męża, by odnowił znajomość z Zaorskim. Po wejściu do lokalnej polityki właściwie nie miał już żadnych zwykłych przyjaciół – wszyscy byli albo interesantami, albo osobami, z którymi wypadało utrzymywać dobre relacje.

      Najlepszy przyjaciel z czasów szkolnych z pewnością przydałby się teraz bardziej niż kiedykolwiek.

      – I? – spytała Burzyńska.

      – Pogadaliśmy chwilę – burknął. – Ale powiedz mi lepiej…

      – O czym gadaliście?

      – O bzdurach.

      – To się rozumie samo przez się, kiedy rozmawia ze sobą dwóch facetów – odparła i podeszła z pustym kubkiem do ekspresu. – Pytam o szczegóły.

      Mąż przez moment się zastanawiał, a ona zrobiła sobie nieco słabszą kawę.

      – Seweryn znalazł coś w garażu.

      – Co?

      – Jakieś graty po twoim ojcu, nic ciekawego. Powiedziałem, żeby się tego pozbył.

      – Czego konkretnie?

      Po kilkunastu latach małżeństwa mogła bez trudu ustalić, że Michał w tym momencie wzrusza ramionami.

      – Jakieś stare komputerowe bzdety, dyskietki i tak dalej.

      Usiadła z powrotem przy stole i uniosła wzrok, zastanawiając się przez chwilę. Zabrała z domu rodzinnego wszystko, co nadawało się do użytku i co miało jakąkolwiek wartość sentymentalną. Sprawdzała dwukrotnie, wiele lat temu, by już nigdy nie musiała tam wracać i się upewniać.

      – To nic ważnego – dodał Michał. – Powiedz mi lepiej, jak list?

      – Jak zawsze.

      Nie musiała dodawać nic więcej. Mąż wiedział, że jak zwykle będzie to dla niej miły akcent, ale nic ponadto. Już od dawna nie wiązało się to z takimi silnymi przeżyciami, jak na początku. Wszystko powszedniało. Nawet głosy zza grobu.

      – Miałam nadzieję, że ojciec weźmie na warsztat ciebie – dodała. – Ale tym razem skupił się przede wszystkim na pracy.

      – I? Trafił z tym, że pójdziesz w jego ślady?

      – Wręcz przeciwnie. – Z uśmiechem przesunęła ręką po kartce. – Spodziewał się, że będę trzymała się jak najdalej od policji.

      Miał ku temu powody. Całe dzieciństwo spędziła na obserwowaniu, jak wiele ojca kosztowała służba. Dochrapał się wprawdzie stanowiska komendanta w Żeromicach, został ulubieńcem mieszkańców i dla wielu prawdziwą ostoją sprawiedliwości, ale wszystko to odbyło się kosztem życia rodzinnego.

      – Tak СКАЧАТЬ