Listy zza grobu. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 12

Название: Listy zza grobu

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Mroczna strona

isbn: 978-83-8075-726-4

isbn:

СКАЧАТЬ w szkole.

      – Cze…

      – Bo byłem bumelantem. A teraz też jestem głodny – rzucił czym prędzej, byleby uciąć temat, a potem zawrócił na jednym z dwóch rond w Żeromicach. – Ale mam pewien pomysł, dzięki któremu szybko dostaniemy coś do jedzenia.

      – Pizza Hut? – zapytała Ada.

      – Tu nie ma Pizzy Hut.

      – Ale na pewno jest jakaś pizzernia.

      Tym razem nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby poprawić córkę. Skierował się z powrotem w stronę domu Burzyńskich, jednocześnie sięgając po telefon. Wybrał numer Kai i przez moment czekał, aż odbierze.

      Kiedy to zrobiła, nie miał zamiaru owijać w bawełnę.

      – Masz w domu coś do jedzenia? – spytał.

      – Co takiego?

      – Właśnie zawracamy i jedziemy do was.

      Odpowiedziało mu chwilowe milczenie.

      – To awaryjna sytuacja – dodał. – Mam w samochodzie dwa głodomory, które zaraz zeżrą własnego ojca, jeśli nie dostarczy im jakiegoś pożywienia.

      – Tateł! – zaoponowała Lidka i zrobiła naburmuszoną minę.

      Zaorski minął stację benzynową, przelotnie myśląc o spotkaniu, które czekało go dzisiejszej nocy. Może właśnie po to, by uniknąć rozważań o nim, starał się zająć tajemnicą Burzyńskiego? A może po prostu szukał okazji, by odnowić kontakt z Kają? Nie, nie, to raczej czysta ciekawość. Wszystko zaczęło się od tego, że to on znalazł dyskietki, więc chciał, by sprawa zakończyła się także z jego udziałem.

      – Jesteś już w domu, tak? – spytał.

      – Zaraz będę – odparła Kaja. – Zastanawiam się, czy moje zasoby lodówkowe wystarczą do wykarmienia tylu osób. I czy nie powinieneś najpierw zapytać, czy nie mam nic przeciwko, że przyjedziecie. I czy…

      – Zawsze snujesz tyle rozważań?

      – Zazwyczaj – przyznała. – A ty zawsze narzucasz się prawie obcym ludziom?

      – Czasem.

      – Więc chcesz zobaczyć, co jest na dyskietkach?

      – Mhm – potwierdził cichym mruknięciem.

      Cisza na dobrą sprawę mogłaby świadczyć o tym, że Burza zastanawia się, czy nic nie stoi temu na przeszkodzie, ale Zaorski miał wrażenie, że decyzję podjęła już na samym początku. Też chciała dokończyć tę sprawę w zespole, który się jej podjął.

      – Spaghetti może być? – zapytała.

      – Tak. Głodomory wsuną wszystko.

      – Tateł…

      – Będziemy za parę minut – powiedział, po czym odłożył komórkę do schowka przy podłokietniku.

      Kiedy dotarli na miejsce, w domu rozchodził się już zapach makaronu. Chwilę później Lidka i Ada usiadły obok Dominika na kanapie w salonie, a Zaorski odniósł wrażenie, że za punkt honoru postawiły sobie, by jak najwięcej kawałków spaghetti spadło im na ubranie.

      – Próbowałaś już wpisać hasło? – spytał, przechodząc za Burzą do kuchni.

      – Nie.

      Wskazała mu miejsce przed komputerem, a on usiadł i szybko włączył starego peceta, którego Kaja kablem podłączyła do sieci. Kiedy jedna z dyskietek znalazła się w stacji, znów rozległ się charakterystyczny dźwięk. Seweryn kliknął dwukrotnie w jedyny plik i wpisał hasło. Potem wskazał Kai enter.

      – Postaw kropkę nad i – powiedział.

      Zerknęła na niego jak na dzieciaka, ale wcisnęła klawisz. Na ekranie pojawiło się okienko z informacją, że brakuje części archiwum lub że zostało ono uszkodzone. Zaorski zaklął w duchu.

      – Nie żartuj… – jęknęła Burzyńska. – Tyle zachodu na nic?

      – Przynajmniej hasło dobre.

      – I co z tego, jeśli plik jest zepsuty?

      Seweryn spojrzał na ułożone jedna na drugiej dyskietki.

      – Niekoniecznie – odparł.

      – Nie?

      Zamiast odpowiadać, skopiował plik na twardy dysk, a potem włożył kolejną dyskietkę i zrobił to samo. Po chwili cała ich zawartość znalazła się na komputerze.

      – Jeśli to podzielone archiwum, wszystkie pliki powinny być w jednym miejscu – odezwał się.

      – Nie wyskoczyłaby informacja, żeby włożyć następną dyskietkę? Lub coś w tym stylu?

      Wzruszył ramionami. Swojego czasu dzielił archiwa na części i nagrywał je na dyskietkach, ale nie pamiętał, czy przy samorozpakowującym się pliku EXE była możliwość, by dodać taki mechanizm. Tak czy owak, nie miało to żadnego znaczenia.

      Kliknął w pierwszy plik z brzegu, ale ponownie pojawiła się informacja o błędzie.

      – Kurwa mać… – mruknął, a potem na chwilę zamilkł. – Wygląda na to, że to tyle.

      – Tak po prostu?

      – A co proponujesz?

      – Nie da się jakoś naprawić tego archiwum?

      Odpowiedź mogła być tylko jedna. W ruch poszedł Google.

      Już po chwili Zaorski przekonał się, że po pierwsze zapomniał przynajmniej o połowie rzeczy, które kiedyś wyczytał w książce o WinRAR-ze, a po drugie – że istnieje wiele aplikacji, których twórcy zapewniali, że złamanie hasła do archiwum to tylko formalność. Być może jednak łatwiejszą metodą była prośba o konsultację z matematyczką.

      Seweryn spróbował z automatyczną naprawą archiwum, a potem głęboko odetchnął, zanim po raz kolejny nacisnął enter. Kiedy to zrobił, ponownie pojawiło się okienko z informacją o błędzie.

      Zastanawiał się przez chwilę, nawet nie odnotowując, kiedy Kaja postawiła na stole kubek kawy. Dopiero po kilku łykach zorientował się, że mógł popełnić błąd już na samym początku.

      – Może źle do tego podeszliśmy – powiedział. – Może te pliki powinny być ułożone po kolei.

      – Czyli?

      Spojrzał na dyskietki, a potem rozsunął je na stole.

      – Może liczby Catalana to nie tylko wskazówka co do hasła, ale też do kolejności, w jakiej СКАЧАТЬ