Cud myślenia i cud czucia. Terapia wszechświatem, leczenie kosmosem. Jacek Poncyliusz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cud myślenia i cud czucia. Terapia wszechświatem, leczenie kosmosem - Jacek Poncyliusz страница 2

Название: Cud myślenia i cud czucia. Terapia wszechświatem, leczenie kosmosem

Автор: Jacek Poncyliusz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия:

isbn: 978-83-8119-510-2

isbn:

СКАЧАТЬ że uczyniliśmy to sami i nikt nami w tym nie kierował.

      Widzieliście kłócących się ludzi. Obserwowaliście nawet samych siebie i jakby z boku czy jakoś z góry, kiedy sprzeczacie się z kimś. Po co? Żeby się dogadać… Porozumiewanie się. Po rozumieniu. Gdzie kilka stron może rozumieć jednocześnie daną sytuację, konkretne zamiary, określone motywy, jednakowe uwarunkowania powodów istnienia jakiś faktów, jedną złożoność dowolnego zjawiska.

      Komunikowanie. Komuna, komunia, wspólnota. Wspólne doświadczanie. Różne. Podobne. Takie samo z zasady, według jakiś praw. Identyczne regułą prawa ją opisującą.

      Współpraca, czyli wzajemne wspieranie, dążenie do jednego celu wielu jednostek, osób, podmiotów.

      Odchodzenie od niewiedzy. Od dzikusa… do intelektualisty, etyka, moralizatora, naukowca

      Niewiedza. Zjawisko. Stan rzeczywistości. Na czym polega? Gdzie występuje? Np. nie wiem, co robię, ale to wykonuję. Nie rozumiem, o co chodzi i na czym to polega, lecz działam, zmieniam, tworzę. Niewiedza. Brak informacji… Co to informacja? Brak. Że nie ma obrazów we mnie? Ciągu historyjki. Opowieści. A co to „opis”? Że nie ma pamięci? A co to pamięć? Że wcześniej, że kiedyś, to już było. Ale skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Rozumieć? A co to rozumieć? Uuuuummmmmmnnnnnn. Nic nie rozumiem. Nic nie wiem. uuuuuuuuuubbbbbbbbrrrrgggggdddd. Zupełnie jak nasz Baltazar. Dzikuś jebany. Pierdolony troglodyta. Skurwiały pojeb. Tak właśnie drastycznie nazwałoby go dzisiaj wielu z nas, ludzi. Tak bezpardonowo określilibyśmy dziś jego dziewiczość, naturalność. Jego niedefiniowalność. Jego prostotę, szczerość, uczciwość, niewinność. Obrażalibyśmy go i poniżali w naszej ocenie intelektualnych ułomności, jakimi BALTAZAR po prostu był. Zwierzę nie człowiek. Nasz przodek. My, jego potomkowie, jego następcy.

      Baltazar biegał po łąkach swojego świata. Ganiały go jakieś inne „cosie”, czego Baltazar nie umiał ani nazwać, ani zrozumieć. Czym te dla nas „cosie”, a dla Baltazara „ummmmgdklntc” były? To temat do pominięcia. Baltazar był. Biegał, choć nie wiedział, że biega, skakał chociaż nie zdawał sobie sprawy z tego, że to się dla nas nazywa skakanie. Wchłaniał, wydalał, patrzył, bo miał oczy i słyszał bo miał uszy i wąchał, bo miał nos. Baltazar bał się, cieszył się. Baltazar był.

      Dla nas, obserwatorów, BALTAZAR był niewiedzą, chociaż był świadomością. Dla nas on był niepamięcią pomimo tego, że był doświadczaniem swojego otoczenia na swój niepowtarzalny sposób. Dzięki temu, czym był według swojej biologii, musiał reagować automatycznie w kontakcie ze swoim najbliższym środowiskiem. Bliskość i zasięg zmysłów, np. dotyku, wyzwala bezpośrednie fakty zjawisk określane prze nas słowem i nazwą „reakcja”, poczucie, odczucie, czucie. Kontakt.

      Nie było nazw. Nie było słów. Nie było abstrakcji obrazów w głowie Baltazara. Abstrakcje może i były, ale było to coś, co pojawiało się i stawało się zaraz inne. Tak „oooooo” zwyczajnie i po prostu albo to „ooooooo” trwało i trwało. Wiatr. Słońce. Deszcz. Noc. Głód. Ból. Kamień. Piach. Ziemia. Woda. Nie było dnia i nocy, chociaż dzień i noc były… co dzień i co noc. Były obrazy, zapachy, smaki, dotyk, dźwięki. Jako co? Bycie? Tak, jako bycie. Istnienie. Jam jest, który jest. Powierzchnia świata, jako jedyna objawiona rzeczywistość była prawami życia i śmierci. Dla nas woda w rzece jest zimna i mokra. Dla małpoluda jest rzeka bez słowa rzeka i bez myśli rzeka. To samo z wodą i jej zimnem i jej mokrością. Małpolud zna czyste zjawiska. My dokładamy do tego opisywanie naszym językiem i wolą sposobu naszego opisywania. Nasz świat, my sami, jesteśmy podwójni. Małpolud jest swoim światem i jest czystym umysłem chwili takiej, jaka w nim powstaje i trwa oraz znika.

      Pojawia się, rozwija, ucieka.

      Turniej w labiryncie i podczas amnezji

      Życie. Istnienie. Istnienie nie jest grą. Jest prawdziwe. To pełna powaga i przejęcie przebiegiem sytuacji oraz efektami konsekwencji. Turniej to dla ludzi konieczność naszych serc, umysłów i ciał. Turniej był zawsze. Jest zawarty w stworzeniu, jakim jesteśmy kosmicznie, w pustko-punkcie pierwotnym.

      Turniej jest elementem wieloósemkowej nieskończoności wszechświata w jego bezustannym mnożeniu-klonowaniu kosmosów metodą drukowania sobą siebie z siebie. Istnieje wieczność istnieje nieskończoność, istnieje pełnia. W skali makro i mikro jest wszystko i to samo. Tunelowość zawierania się w sobie czegokolwiek.

      Dwie świadome siebie oraz postrzegające wzajemnie istoty, tworzenie i niszczenie, dyskutują ze sobą. Przepychają się aż do przenikania się.

      Niszczenie – to pogarda dla śmierci. Drwienie z końca trwania. Wyśmiewa odpowiedzialność za istnienie. Niszczenie jest przerwaniem kontynuacji stanu. Generalna osoba niszczenia to kpina z szacunku dla stanów. To poświęcanie stanów nazwanych życiem. Dlaczego? Dla krańcowych doświadczeń i granicznych przeżyć. Z podziwu dla możliwości zaistnienia okrucieństwa, nieszczęść, cierpień. Niszczenie samo siebie nazywa złem, przekorą, władzą wbrew woli przetrwania stanów. Osoba NISZCZENIA to chęć i odwaga krzywdzenia, zasmucania, wzbudzania tęsknoty i żalu. Niszczenie zmusza trwanie do obrony, atakując je.

      Tworzenie – to zachowanie stanów i żywienie ich bycia. Tworzenie to podtrzymywanie form oraz treści na stałym, niezmiennym etapie. Osoba tworzenia szanuje poszczególne fazy. Boi się je stracić. To też lęk przed bólem straty, zagubienie w zmienności. To także podziwianie opieki, czułości, wyrażanie szacunku, docenianie tego, co jest, wspieranie bytów takimi, jakie są. Tworzenie jest prowokowane przez niszczenie. Te ataki są ciągłe. Są pożywieniem dla niszczenia.

      W transcendencji podczas turnieju nie słychać braw, jęków, nie leje się krew i nie fruwają wyrywane wnętrzności. Ale są takie miejsca w transcendencji, gdzie dzieją się takie rzeczy, np. na Błękitnej Planecie takie sprawy mają miejsce.

      Baltazar nie był wzniosły. Tylko był. Chciał być? Nie odpowiemy na to pytanie. Żył na swojej planecie i nie wiedział nawet o tym, że jest to planeta. Ciało niebieski zawieszone w pustce kosmosu. Zawieszone? Istniejące w nim i pędzące w nim z ogromną prędkością spiralnego ruchu, jak wkręcający się w nicość korkociąg. Baltazar nie miał pojęcia o tym, co to jest kosmos, czym jest grawitacja, jak powstała i jak zginie jego planeta. Baltazar tylko chciał być. Być może właśnie tak było… A może nawet i tego nie chciał, ponieważ niedostępna była dla niego możliwość identyfikacji, czym jest życie, czyli jego, Baltazara, istnienie. Nie wiedział też biedaczyna, że dla nas jest Baltazarem… obiektem badań.

      FIKCYJNA historia ludzkości. Wersja dla bufonów…

      To dla zwolenników napuszenia i nadęcia. Wysublimowania i szczególności. Dla chorujących na wielkość oraz chwałę.

      Lecimy do was. Wiemy, gdzie istniejecie, żyjecie, działacie. Mamy zamiar wam się przyjrzeć dokładnie. To nasza rozrywka. Bo co można robić, kiedy się już osiągnie wysoki stopień rozwoju mentalnego, technologicznego, społecznego? Trzeba coś robić i po coś żyć. No to wzięliśmy się za podróżowanie, odkrywanie i pomaganie… albo tępienie szkodników. Istnieje wielu Baltazarów, jakich warto obserwować i przyglądać się ich poczynaniom. A później analizy, syntezy, wnioski, doświadczenia itd.

      To jest jedyne. To jest. To wydarzyło się już nieskończoną ilość razy i będzie zawsze powtarzać się nieskończoną ilość razy. W skali wszystkiego. W zbiorze całkowitym СКАЧАТЬ