To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг страница 7

Название: To. Wydanie filmowe

Автор: Стивен Кинг

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия:

isbn: 978-83-6578-178-9

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      W pokoju przesłuchań na końcu korytarza dwaj gliniarze z Derry rozmawiali ze Steve’em Dubayem (lat siedemnaście); w biurze kuratora na piętrze dwóch kolejnych zajmowało się Johnem „Webbym” Gartonem (lat osiemnaście), a w biurze szefa policji na czwartym piętrze szef Andrew Rademacher i zastępca prokuratora okręgowego Tom Boutillier przesłuchiwali piętnastoletniego Christophera Unwina. Unwin, który nosił sprane dżinsy, wysmarowany podkoszulek i robocze buty, płakał. Rademacher i Boutillier zajęli się nim, bo uznali – i słusznie – że jest najsłabszym ogniwem w całym łańcuchu.

      – Powtórzymy to sobie jeszcze raz – rzekł Boutillier, podczas gdy dwa piętra niżej Jeffrey Reeves mówił dokładnie to samo.

      – Nie chcieliśmy go zabić – wymamrotał Unwin. – To ta jego czapka. Nie mogliśmy uwierzyć, że nadal ją nosi po tym, co Webby powiedział mu ostatnim razem. I chcieliśmy go wystraszyć.

      – Za to, co powiedział – wtrącił Rademacher.

      – Tak.

      – Johnowi Gartonowi, po południu siedemnastego.

      – Tak. Webby’emu. – Unwin ponownie wybuchnął płaczem. – Ale próbowaliśmy go uratować, kiedy zobaczyliśmy, że ma kłopoty… w każdym razie ja i Stevie Dubay… nie chcieliśmy go zabić!

      – Nie pierdol, Chris, daj spokój – powiedział Boutillier. – Wrzuciliście tego pedała do kanału.

      – Tak, ale…

      – I wszyscy trzej zgłosiliście się tu sami. Doceniamy to, prawda, Andy?

      – Pewno. Trzeba mieć jaja, żeby przyznać się do tego, co się zrobiło.

      – To teraz nie spieprz tego prostym kłamstwem. Chcieliście go wrzucić do kanału od chwili, kiedy zobaczyliście, jak on i jego pedalski koleś wychodzą z Falcona, tak?

      – Nie! – zaprotestował gwałtownie Chris Unwin. Boutillier wyjął z kieszeni koszuli paczkę marlboro i włożył papierosa do ust. Podsunął paczkę Unwinowi.

      – Papierosa?

      Unwin wyjął jednego. Boutillier musiał nieźle się namęczyć, żeby utrzymać zapałkę przy koniuszku papierosa, którego tamten miał w ustach, bo wargi Unwina trzęsły się niemiłosiernie.

      – Ale kiedy zobaczyliście, że miał na głowie tę czapeczkę? – spytał Rademacher.

      Unwin zaciągnął się głęboko i pochylił głowę, tak że przetłuszczone włosy opadły mu na oczy, i wydmuchnął dym nosem, pokrytym gęsto wągrami.

      – Tak – odparł, niemal zbyt cicho, by można go było usłyszeć.

      Boutillier pochylił się do przodu, jego brązowe oczy błyszczały. Twarz przypominała oblicze drapieżnika, ale głos był miły i uprzejmy.

      – Co, Chris?

      – Powiedziałem „tak”. Chyba tak. Postanowiliśmy go wrzucić. Ale nie chcieliśmy go zabić. – Uniósł wzrok, aby na nich spojrzeć, na jego twarzy malowały się szaleństwo i smutek, wciąż jeszcze nie mógł pojąć ogromu zmian, jakie nastąpiły w jego życiu, odkąd zeszłego wieczoru o wpół do ósmej wyszedł z domu i wybrał się na festyn wraz z dwoma kolesiami. – Nie chcieliśmy go zabić! – powtórzył. – A ten facet pod mostem… nadal nie mam pojęcia, kim on był.

      – Co za facet? – zapytał Rademacher, ale bez większego zainteresowania. Słyszeli to już wcześniej i żaden z nich w to nie uwierzył; prędzej czy później ludzie oskarżeni o morderstwo zawsze przypominali sobie, że na miejscu zdarzenia był jakiś inny facet. Boutillier miał nawet na to nazwę: Syndrom Jednorękiego, od starego serialu telewizyjnego Ścigany.

      – Facet w kostiumie klowna – rzekł Chris Unwin i zadrżał. – Facet z balonami.

3

      Festyn pod nazwą Dni Kanału w Derry, trwający od 15 do 21 lipca, okazał się niemałym sukcesem, co potwierdzali zgodnie mieszkańcy miasta. Miał spory wpływ na morale mieszkańców, wizerunek miasta i stan jego finansów. Tygodniowy festyn urządzono z okazji stulecia otwarcia w Derry kanału biegnącego przez środek całego miasta. Kanał ten powstał, aby można nim było w latach 1884—1910 spławiać drewno, i to właśnie on sprawił, że Derry rozrosło się ponad miarę. To był wspaniały okres.

      Miasto zostało oczyszczone i odnowione. Dziury w asfalcie, zdaniem niektórych nienaprawiane od lat, zostały zalane i wygładzone, jak należy. Domy wewnątrz przemeblowano, a z zewnątrz odmalowano. Najgorsze z graffiti w Bassey Park – głównie antyhomoseksualne hasła, takie jak: „Zabić wszystkie cioty!” czy „AIDS to kara boża na pedałów!” – pościerano z ławek i drewnianych ścian małego zabudowanego przejścia nad kanałem, znanym jako Most Pocałunków.

      Muzeum Dni Kanału znajdowało się w trzech pustych magazynach w śródmieściu i wypełniono je eksponatami zebranymi przez Michaela Hanlona, tutejszego bibliotekarza i historyka amatora. Najstarsze rodziny z miasta wypożyczały bardzo chętnie swoje niemal bezcenne skarby, a w czasie tygodnia festynu blisko czterdzieści tysięcy gości zapłaciło po ćwierć dolara, aby obejrzeć karty dań z restauracji sprzed stu lat, urządzenia do cięcia drewna, piły i siekiery z lat osiemdziesiątych XIX wieku, zabawki dla dzieci z lat dwudziestych XX wieku oraz ponad dwa tysiące zdjęć i dziewięć rolek filmów opowiadających o życiu Derry w minionym stuleciu. Muzeum sponsorowała Liga Kobiet z Derry, która sprzeciwiła się przedstawieniu przez Hanlona niektórych eksponatów, takich jak niesławny fotel włóczęgów, i zdjęć (na przykład Gangu Bradleya po głośnej strzelaninie). Wszyscy jednak zgodnie twierdzili, że był to wielki sukces, i nikt naprawdę nie miał ochoty oglądać staroci kojarzących się z krwawymi wydarzeniami. Lepiej było skoncentrować się na podkreśleniu dobrych rzeczy i eliminowaniu złych, jak mówi stara piosenka.

      W parku Derry rozbito olbrzymi namiot, gdzie podawano napoje orzeźwiające i co wieczór odbywały się koncerty. W Bassey Park znajdowało się wesołe miasteczko – prowadzone przez członków Smokey’s Greater Shows – z karuzelami i salonem gier obsługiwanymi przez tutejszych mieszkańców. Po historycznych dzielnicach miasta jeździł co dzień specjalny tramwaj, który kończył swój godzinny kurs w tej krzykliwej i miłej maszynce do wyciągania pieniędzy. To właśnie tu Adrian Mellon wygrał swoją czapeczkę, która ściągnęła na niego śmierć – papierową czapeczkę z kwiatkiem i napisem I <3 Derry.

4

      – Jestem zmęczony – rzekł John „Webby” Garton. Podobnie jak jego dwaj przyjaciele, był ubrany jak Bruce Springsteen, choć zapewne gdyby go zapytano, określiłby Springsteena mianem „pedzia” albo „cioty” i wybrał którąś z bardziej „hałaśliwych” grup heavymetalowych, takich jak Def Leppard, Twisted Sister albo Judas Priest. Rękawy niebieskiego podkoszulka były poobrywane, ukazując mocno umięśnione ramiona chłopaka. Gęste, brązowe włosy opadały mu na jedno oko, co sprawiało, że bardziej niż Springsteena przypominał teraz Johna Cougara Mellencampa. Na ramionach miał tatuaże, niezwykłe symbole. – Nie chcę już nic mówić.

      – Opowiedz nam o tym wtorkowym popołudniu na festynie – rzekł Paul Hughes, który był zmęczony, zszokowany i roztrzęsiony po całej tej aferze. Miał СКАЧАТЬ