Zimowa opowieść. Stephanie Laurens
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zimowa opowieść - Stephanie Laurens страница 14

Название: Zimowa opowieść

Автор: Stephanie Laurens

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Историческая литература

Серия:

isbn: 978-83-276-1596-1

isbn:

СКАЧАТЬ swoją sakwę, ruszyła za resztą.

      – Trochę bardziej na lewo – zakomenderowała Helena.

      Claire wymieniła spojrzenie z Danielem, a później posłusznie przesunęła gałąź ostrokrzewu nieco w lewą stronę nad centralnym kominkiem w Wielkiej Sali. Ogromne pomieszczenie miało bowiem cztery różnych rozmiarów kominki wbudowane w ściany. Jak dotąd ozdobili dwa z nich – ku zadowoleniu dziewcząt i trójki starszych obserwatorów.

      Louisa, która w towarzystwie trzech kuzynek przyglądała się układaniu ostrokrzewu, skinęła głową energicznie.

      – Idealnie.

      Zerkając na pozostałych i szukając na ich twarzach aprobaty, Claire powstrzymała odruch, aby wznieść oczy do nieba, i położyła gałąź na choinie, którą dziewczęta wcześniej przystroiły kamienny gzyms.

      – Jeszcze tylko kilka gałązek i będzie gotowe. – Annabelle podeszła do wielkiego kosza na polana, w którym złożyły ostrokrzew.

      Juliet ruszyła za nią i we dwie zaczęły wybierać mniejsze gałązki.

      – Weźmy świece i szyszki – dodała Louisa.

      Obie z Therese podeszły do stołu, na którym złożono jedne i drugie.

      Daniel wraz z Claire spojrzał na czterech lokajów dokooptowanych do pomocy w wieszaniu jedliny nad czterema wejściami do sali. Mężczyźni, balansując na drabinach i taboretach, rozciągali sznur między gwoździami, które najwyraźniej wbito w ściany już dawno temu w tym samym celu, by stworzyć sieć mającą utrzymać gałęzie na miejscu. Louisa i dziewczęta udzieliły wyraźnych wskazówek. Jedlina miała zostać powieszona po obu stronach łuków. Później już same zamierzały powtykać w nie gałązki ostrokrzewu.

      Daniel doszedł do wniosku, że w którymś momencie powieszą też pod łukami jemiołę. Nie miał pojęcia, co z nią zrobiły, podejrzewał jednak, że obecnie spoczywa na dnie kosza na drewno, ukryta pod ostrokrzewem. Rozejrzawszy się po sali, zerknął na Claire.

      – Wygląda na to, że pozostaje nam tylko ułożyć choinę na ostatnim kominku.

      Z rozbawieniem w oczach uniosła brwi.

      – I chyba powinniśmy się tym zająć, zanim Louisa albo Helena wymyślą nam jakąś inną robotę.

      Daniel uśmiechnął się szeroko i podszedł razem z nią do ostatniego nieprzystrojonego kominka. Po drodze zatrzymał się tylko, aby wziąć kilka jodłowych gałęzi złożonych w kącie sali.

      Therese, która stała przy jednym z długich stołów i pomagała Lousie wstawiać świece do świeczników z kutego srebra, spojrzała na Daniela i Claire, a potem, opuściwszy wzrok, zbliżyła się do kuzynki i szepnęła:

      – A co z jemiołą?

      Louisa uniosła głowę, gdy dołączyły do nich Annabelle i Juliet, które skończyły ozdabianie choiny ostrokrzewem. Kiedy pozostałe zajęły się sortowaniem szyszek pod względem wielkości, odparła cicho:

      – Chyba powiesimy ją później. – Spojrzała przez ramię na babkę i dwójkę starszych w fotelach na podwyższeniu. – Zawsze uważałam, że to najlepiej działa z zaskoczenia. Mogłybyśmy się tu zakraść, kiedy wszyscy będą przygotowywali się do kolacji. To będzie najlepszy moment. Nie ma sensu wieszać jej wcześniej… zawsze słyszałam, że jemioła nabiera magicznej mocy dopiero o zmierzchu w Wigilię.

      Annabelle potwierdziła.

      – A tutaj się mówi, że zachowuje ją do zachodu słońca w Dzień Świętego Szczepana. – Po chwili dodała: – Przez półtorej godziny nikt nie będzie tu zaglądał, nawet żaden ze służących.

      – Myślicie, że możemy zostawić jemiołę tam, gdzie jest? – Therese spojrzała na kosz.

      – Nikt jej nie zauważy, dopóki będzie przykryta porządną warstwą ostrokrzewu – odparła Louisa. – Można by tak to urządzić, by kosz stał się elementem dekoracji.

      – Uprzedzę lokajów – rzuciła Annabelle.

      Juliet zerknęła na dwóch służących, którzy pracowali przy najbliższym wejściu.

      – Musimy zwrócić uwagę, dokąd zabiorą drabiny.

      – Zostawią je gdzieś w pobliżu – mruknęła Annabelle. – Zwykle są trzymane w schowkach w pobliżu stajni, ale nikomu nie będzie się chciało po nie iść, gdyby coś spadło, więc zostaną schowane w jakimś kącie. Wymyślę powód, aby o to spytać.

      – Dobrze… zdecydowałyśmy gdzie i jak. Tyle że, gdy tu wrócimy, będziemy musiały działać szybko i sprawnie. – Louisa spojrzała w oczy reszcie dziewcząt i uśmiechnęła się lekko. – A na razie możemy kontynuować zabawę przy wieszaniu ostatnich dekoracji.

      Pozostałe odpowiedziały uśmiechami.

      Daniel zatrzymał się przy Claire i zlustrował efekty pracy dziewczynek – oraz lokajów.

      – Nie przestanie mnie zdumiewać, ile mogą dokonać nasze uczennice.

      – Jeśli sobie coś postanowią – zwróciła mu uwagę. – W tym przypadku naprawdę im się chciało i muszę przyznać, że rezultaty są wspaniałe.

      Jeszcze niedawno dość ascetyczna Wielka Sala teraz wyglądała odświętnie, przystrojona ostrokrzewem i jedliną, z szyszkami i ze świecami ustawionymi na wszystkich czterech kominkach oraz pośrodku długich stołów. Na kominkach płonął ogień; panowało ciepło, a tańczące płomienie rzucały na ściany pogodny blask.

      Daniel, który przyglądał się przez chwilę czterem dziewczętom kręcącym się pośrodku wielkiego pomieszczenia i wyraźnie zachwyconym swoim dziełem, mruknął:

      – Rzeczywiście miały motywację.

      On też był zmotywowany, ale nagle ogarnęła go niepewność. Skierował wzrok na Claire, która właśnie spoglądała na mały zegarek przypięty do kołnierzyka.

      – Wielkie nieba! Już po południu. Ależ szybko minął ranek! – Podniosła głowę i spojrzała na dziewczęta, nie na niego. – Panienki! Chodźcie, pora umyć ręce i przygotować się do lunchu.

      Daniel czekał w pobliżu, jak przystało na sumiennego guwernera, podczas gdy Claire zebrała dziewczęta, dopilnowała, by wzięły płaszcze, kapelusze i szaliki, a następnie wyprowadziła je z Wielkiej Sali… nawet na niego nie spojrzawszy.

      Ani razu.

      Miał wrażenie, że dobrze się ze sobą czują, że jej opór, z czegokolwiek wynikał, słabnie, znika, a jednak, kiedy wrócili do Wielkiej Sali, coś się zmieniło.

      Wycofała się, zamknęła w sobie, i nagle wytworzył się pomiędzy nimi dystans, którego nie śmiał skrócić. Może ta jej nagła powściągliwość była spowodowana obecnością trójki obserwatorów na podwyższeniu.

      Niepokój СКАЧАТЬ