Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12). Amy Blankenship
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12) - Amy Blankenship страница 4

Название: Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12)

Автор: Amy Blankenship

Издательство: Tektime S.r.l.s.

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия:

isbn: 9788835425984

isbn:

СКАЧАТЬ ramionami, "Kto wie? Dziadek narobił sobie wielu wrogów, zanim wycofał się ze swojej ulubionej działalności. Nikt nie mógł udowodnić, że to on, ponieważ opanował sztukę złodziejstwa do perfekcji. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie ukradł, było urządzenie maskujące, które sprawiało, że był całkowicie niewykrywalny. Jego tarczą ochronną przed większością wrogów, którzy go podejrzewali, był fakt, że wiele z rzeczy, o których sądzili, że mógł je ukraść, było wystarczająco potężnych, by użyć ich przeciwko nim w razie odwetu."

      "Urządzenie maskujące," powtórzyła Gypsy z szerokimi oczami. "Jak peleryna niewidka Harry'ego Pottera?"

      "Nie wiem... Nigdy nie miałam okazji jej zobaczyć, ponieważ zniknęła zanim jeszcze się urodziłyśmy," odpowiedziała Lacey. "Zgaduję, że ktoś inny był jeszcze lepszym złodziejem niż dziadek".

      "Nic dziwnego, że reszta naszej rodziny wyprowadziła się z miasta i ostrzegała nas przed zadawaniem się z dziadkiem. Myślałam, że to tylko dlatego, że zakładali, że jest świrem za wiarę w zjawiska nadprzyrodzone i prowadzenie tego rodzaju sklepu." Gypsy potrząsnęła głową, przypominając sobie wszystkie czasy, kiedy stawała w jego obronie. Jednak nie żałowała tego. Kochała go i tylko to się dla niej liczyło.

      "Nie, nie," zaprzeczyła jej Lacey. "Rodzina nie ma pojęcia. On chciał, aby tak właśnie było. Zawsze celowo zachowywał się dziwnie w ich towarzystwie..., żeby przykleili mu etykietkę dziwnego wyrzutka i trzymali się z daleka. Nie chciał narażać żadnego z nich na niebezpieczeństwo, na wypadek, gdyby ktoś chciał go dopaść."

      Na ustach Lacey pojawił się smutny grymas, gdy przypomniała sobie, kiedy po raz pierwszy zamieszkała z dziadkiem... właśnie tutaj, w tym sklepie. Jej rodzice zginęli w wyniku nietypowego wypadku, kiedy miała dziewięć lat, a dziadek zjawił się po nią w ciągu kilku godzin. Nie miał pojęcia czy wypadek był prawdziwym wypadkiem, czy nie i wyznał jej tę tajemnicę dopiero po tym, jak dowiedziała się o nim prawdy.

      Teoria, że jej rodzice mogli zostać zamordowani z powodu jakiegoś paranormalnego gadżetu, sprawiła, że zapragnęła zemścić się na każdym, kto przechowuje nadprzyrodzone przedmioty, w nadziei, że natknie się na tego, który ich zabił. Mimo, że nigdy nikogo takiego nie znalazła, szybko uzależniła się od tej pracy. Poza tym... pieniądze też nie były złe.

      "To był mój pomysł, aby pójść w jego ślady, a on od początku był temu przeciwny" - wspomina. "Ale po pewnym czasie zmęczyłam go tym, że wychodziłam i kradłam na własną rękę. Zadbałam o to, by mnie na tym przyłapał, więc nie miał innego wyjścia, jak tylko wyszkolić mnie, by nie dać się zdemaskować.

      To nie był jego pomysł, ale nie pozostawiłam mu innego wyboru. Mógł albo pozwolić mi działać na własną rękę i dać się zabić, albo nauczyć mnie wszystkich swoich sztuczek i liczyć na sukces."

      "Rozumiem," Gypsy potrząsnęła głową, gdyż zrobiło jej się żal dziadka. "Biedny dziadzio nie miał szans."

      " Cóż... Te ostatnie zadanie jednak przerosło moje możliwości" - wyznała Lacey. "To była moja wina i dziadek nie powinien był się oskarżać. Wiedział, że jestem uparta i zrobił wszystko, co w jego mocy."

      "O nie," wyszeptała Gypsy z grymasem. "Nie było cię przez ponad rok. Co dokładnie się z Tobą działo?" Wyciągnęła rękę i dotknęła policzka Lacey opuszkiem kciuka, wycierając tam smugę brudu. "Czy to dlatego jesteś ubrana jak brudny chłopiec i skradasz się? Czyżbyś przed kimś uciekała... albo przed czymś?"

      "Obawiam się, że to i to po trochu. Nie powinno mnie tu teraz być, a im mniej wiesz o tym, co się dzieje, tym lepiej." Zerknęła w stronę drzwi, wiedząc, że powinna podążać śladami dziadka i chronić rodzinę, zachowując dystans. "Miałam tu wejść i wyjść bez zwracania na siebie uwagi, ale Twój czujny stróż musiał przyjść i wszystko zepsuć."

      Gypsy zauważyła, jak Lacey zaczyna się kręcić spoglądając w stronę drzwi, jakby chciała wyjść. Gypsy szybko powiedziała nie chcąc, by odeszła: "W testamencie dziadka jest zapis o tobie... nigdy nie stracił nadziei, że wrócisz do domu".

      Lacey uśmiechnęła się czule: "Zawsze się o nas troszczył".

      Gypsy przytaknęła z uznaniem, "Tak było i dlatego w swoim testamencie zostawił ci połowę własności sklepu. '"Krew Czarownicy" jest w połowie twoje, a w połowie moje. Nawet jeśli nie było cię w pobliżu, to i tak kazałem im poprawić akt notarialny dokładnie tak, jak chciał tego dziadek. Jesteśmy teraz partnerami w interesach i możemy prowadzić to miejsce razem, jeśli tylko zostaniesz."

      "Nie wiem," wyszeptała Lacey. Jej dni były policzone. Nawet gdyby zdobyła księgę zaklęć i usunęła znak demona... i tak w końcu by ją dopadli i to byłby koniec. Zaczęła cofać rękę z dłoni Gypsy, ale ona trzymała ją mocno. "Nie wiesz, o co prosisz. Jeśli zostanę... to może być niebezpieczne dla nas obu... nie tylko dla mnie."

      "Mam teraz bardzo potężnych przyjaciół, którzy mogą ci pomóc... ochronić cię przed kimkolwiek lub czymkolwiek, czego tak bardzo się boisz" - powiedziała Gypsy dumnie. "Po tym co się tutaj działo... jestem trochę twardsza niż pamiętasz i dam sobie z tym radę".

      Lacey zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Sklep, który zawsze kochała, był teraz w połowie jej... błogosław duszę dziadka. Zawsze mówił, że przypominała mu jego samego, kiedy był młodszy, i w końcu był z tego dumny, zamiast myśleć, że to coś złego. Oczywiście, pamiętała również jego długie wykłady o tym, że nie powinna dać się zabić. Tak..., gdyby ją teraz widział, pierwszymi słowami z jego ust byłyby "A nie mówiłem?

      Gypsy wiedziała, że powoli przekonuje kuzynkę i dodała: "Możesz mi nawet powiedzieć, co chciałaś zabrać z sejfu, a ja wyślę Rena, żeby ci to zwrócił, jeśli dzięki temu poczujesz się bezpieczniej". Była taka samotna, odkąd Lacey zniknęła, a dziadek odszedł. Wierzyła, że Lacey nie żyje i nawet ją opłakiwała. Widząc ją tutaj teraz... ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było stracić ją na nowo.

      Myśli Lacey kłębiły się jak szalone. Tak strasznie chciała zostać, ale czy ośmieliłaby się zlekceważyć ścigające ją demony, pozwalając im osłabić swoją czujność? Na domiar złego, jeden z przyjaciół Gypsy był demonem... albo nadczłowiekiem, albo czymś w tym rodzaju. Wszystko to sprawiło, że Lacey stała się nieco roztrzęsiona. Wtedy właśnie coś doszło do niej, co powiedziała Gypsy, sprawiło to, że zaczęła się zastanawiać, a na jej ustach zawitał przebiegły uśmieszek.

      "Gypsy," zaczęła refleksyjnie, "powiedziałaś, że zaklęcie, które masz na sklepie... że tylko właściciel może zapraszać ludzi do środka... prawda? Jestem w połowie właścicielem sklepu, więc jeśli powiem komuś, żeby wyszedł... musi wyjść?".

      "To prawda, masz prawo mówić, kto może wejść, a kto nie, jeśli nie jest w stu procentach ludzką istotą," potwierdziła Gypsy szybkim skinieniem głowy, po czym westchnęła, gdy Lacey nagle pochyliła się do przodu i mocno ją przytuliła.

      "To znaczy, że mogę powiedzieć każdemu, kto mi przeszkadza, żeby sobie poszedł, włącznie z twoim przesadnym ochroniarzem," powiedziała Lacey z chichotem, czując się zdenerwowana, teraz gdy przekonała samą siebie, że najmądrzejszym posunięciem, jakie mogła zrobić, było pozostanie tutaj, gdzie miała wokół siebie tarczę demonów. Może zostałaby pustelniczką albo przynajmniej wiedziałaby, kiedy nadejdzie czas, by stawić czoła swoim demonom.

СКАЧАТЬ