Wjechali na siódme piętro, przeszli korytarzem wzdłuż portretów szefów polskiego wywiadu i od razu skierowali się do sekretariatu, ale Władzio zgrabnie zaszedł im drogę, wskazując ręką na drzwi do krypty Faradaya. Zabezpieczona przed podsłuchami sala przeznaczona była do omawiania spraw objętych klauzulą najwyższej tajemnicy i Konrad przez moment poczuł niepokój. Szef bowiem najlepiej czuł się w swoim gabinecie.
Niemożliwe, żeby już wiedzieli… – pomyślał niepewnie. Nooo… chyba że ten jeden już wie.
– Proszę wszystko zdać – przerwał mu znajomy głos.
Konrad dostrzegł bladego kierownika gabinetu stojącego przy drzwiach z wyciągniętą ręką.
Pomyślał, że tyle już razy brał udział w spotkaniach w krypcie, a kierownik nigdy nie wyciągał ręki. Wyglądał teraz jak strażnik przyjmujący nowego więźnia, ze stosowną miną pełną złośliwej satysfakcji, jakby chciał powiedzieć: „Mamy cię, łotrze, i teraz się tobą zajmiemy”. Konrad parsknął śmiechem, aż facet niepewnie cofnął rękę. Zdjął zegarek i włożył go do kasetki.
– Telefon? – zapytał kierownik.
– Nie mam – odparł krótko Konrad i wszedł do krypty.
Sara podążyła tuż za nim.
Zwykle wewnątrz paliło się ciepłe światło boczne, które dodawało spotkaniom tajemniczości, wymuszało atmosferę skupienia i powagi. W komorze zapadały decyzje ważne dla bezpieczeństwa państwa lub zgoła bezsensowne, uzgadniano plany działań operacyjnych w Iranie, Pakistanie czy Rosji lub od nich odstępowano, dyskutowano o przyszłości świata i Polski. Nawet jeśli te rozmowy nie miały żadnego wpływu na los kogokolwiek, zawsze towarzyszyła im atmosfera odpowiedzialności i powagi. Ale nie tym razem. Górne światło jarzeniowe, jak słońce w letni dzień, oświetlało całe pomieszczenie i Sarze się wydawało, jakby była w nim po raz pierwszy. Od razu dało się wyczuć, że spotkanie będzie inne niż wszystkie dotąd.
W rogu krypty skupiło się pięciu mężczyzn, którzy gorączkowo dyskutowali, ale Sarze przyszło na myśl, że spiskują. Na widok Konrada i Sary zamilkli i rozeszli się do swoich foteli. Od razu było widać, że każdy ma przydzielone miejsce, i Konrad zrozumiał, że role są już dokładnie rozpisane, a przedstawienie odpowiednio wyreżyserowane. Czuć było scenariusz szefa, a wykonanie Marka Belika, czyli amatorszczyznę. Było tak, jak przypuszczał.
Przy długim stole pozostało dużo wolnych miejsc, więc Sara i Konrad usiedli tak, by wzajemnie się widzieć i jednocześnie kontrolować pozostałych. Nie było kawy ani wody, nie było ciasteczek. Żadnych dokumentów, kartek, teczek, żadnego długopisu. Zadbano o to, by ani jeden przedmiot na scenie nie zagrał fałszywie i nie przysłonił głównych bohaterów.
Przed szefem, który zajął swoje miejsce na obracanym czarnym fotelu, nie było nawet szklanki z herbatą jabłkową. Konrad nie mógł uwierzyć własnym oczom i przez chwilę zastanawiał się, co to może znaczyć, ale zaraz zrozumiał absurdalność tej myśli i poczuł, że nie jest jeszcze wystarczająco wyluzowany przed pierwszym starciem, skoro rozpraszają go takie głupstwa.
– Panie pułkowniku Wolski i pani kapitan Korska… – zaczął szef głosem mesjasza. – Na podstawie decyzji numer zero zero siedemdziesiąt cztery z piątego bieżącego miesiąca zostaliście zawieszeni w czynnościach służbowych do czasu zbadania waszej sprawy przez specjalną komisję dyscyplinarno-śledczą. Wyniki prac komisji niezwłocznie zostaną przedstawione prokuraturze. Właściwie to uwzględniając już dokonane ustalenia, komisja ma wystarczające podstawy, by złożyć zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez was szeregu nadużyć i przestępstw. Przygotowane mieliśmy też zawiadomienie o waszym zaginięciu i gdybyście nie pojawili się do jutra, zostałoby ono skierowane do ABW. Macie jednak szczęście w nieszczęściu. Czekaliśmy na wasz powrót, bo premier nie zgodził się na zawiadomienie prokuratora, jeśli wcześniej nie zostaniecie przesłuchani. – Szef mówił całkiem zgrabnie, lekko i logicznie, widać było, że dobrze sobie rzecz przemyślał. – Wszystkie osoby znajdujące się w tym pomieszczeniu są członkami komisji, której ja przewodniczę. Znacie każdego z obecnych oprócz majora Kempy z pionu śledczego ABW. – Przerwał i rozejrzał się po zebranych, po czym utkwił wzrok w stole, tam gdzie zawsze stała szklanka z herbatą.
– Jakie są wobec nas zarzuty? – zapytała spokojnie Sara i wykrzywiła usta w naiwnym i dość bezczelnym geście zdziwienia, co musiało wszystkich poruszyć, bo dobrze znali jej sztukę grymasów i fochów, ale Konradowi to się podobało, bo we dwoje uzgodnili, że tak właśnie zrobi.
– Mogłabyś okazać przełożonym więcej szacunku – odezwał się Belik jak wezwany do odpowiedzi, bo to na nim Sara zatrzymała wzrok.
– A ty mógłbyś okazać więcej szacunku kobiecie i nie grzebać mi w majtkach – nie wytrzymała Sara i wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. – Co…? Nie pamiętasz już, za co dostałeś po ryju na grillu… Gdzie pchałeś łapy?
Belik otworzył szeroko usta i oczy, ale nic nie powiedział, bo się zapowietrzył. Nawet gdyby chciał zareagować ostrzej, to i tak nie miał szans w starciu z Sarą, bo wiedział, jak bardzo nienawidzi mizoginów i jak jest wrażliwa na punkcie mobbingu kobiet. Mogła przecież zachować się znacznie bardziej agresywnie, a to była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebował. Załatwienie Konrada i Sary było jego życiową misją, więc nie mógł dać się sprowokować. Pożałował głupiego pomysłu z rozłożeniem jej bielizny na łóżku, ale nie mógł się wówczas powstrzymać.
– Proszę skończyć te bzdury – wtrącił się szef, westchnął głęboko i oświadczył: – Za chwilę przejdziecie do pokoju WBW i zostaniecie zapoznani z wynikami kontroli w Wydziale, ustaleniami komisji i zarzutami, jakie przeciwko wam wysunięto. Będziecie mogli się do nich ustosunkować – dodał surowym i znużonym głosem. – Chcemy jednak teraz… przed sporządzeniem protokołu… jeszcze z wami porozmawiać.
– Co z moimi ludźmi? – zapytał Konrad.
– O tym później…
– Co z moimi ludźmi? – powtórzył bardziej zdecydowanie.
– Wydział Q został rozwiązany, funkcjonariusze są w dyspozycji kadr z obowiązkiem stawiania się w pracy. Wszyscy złożyli wyjaśnienia do protokołu. W tej chwili komisja przegląda i zabezpiecza wszystkie dokumenty. Ma pan jeszcze jakieś pytania, panie pułkowniku?
– Nie mam pytań i nie będę teraz udzielał żadnych odpowiedzi. Musimy najpierw zapoznać się z wynikami kontroli i zarzutami…
– Dlaczego to zrobiliście i po co pojechaliście do Finlandii? – odezwał się po raz pierwszy Lego.
– Nic z tego nie rozumiem – włączył się niespodziewanie Kempa z ABW. – Najlepsi oficerowie wywiadu fałszują ściśle tajne dokumenty, wykorzystują bez zgody szefa zaprzyjaźnioną służbę i znikają na tydzień gdzieś w Finlandii… Nooo… kurwa, nigdy nie uwierzę, że to jakaś prywata, bo głupota na pewno nie. Przecież to oczywiste, że musieliście się liczyć z konsekwencjami… nooo… kurwa, mamy tu tak teraz siedzieć i was sądzić? To jakieś przedstawienie… Czuję to! O co w tym wszystkim chodzi? Przecież nie jesteście przestępcami… nooo… kurwa, nie jesteście złymi ludźmi…
СКАЧАТЬ