Название: Chamstwo
Автор: Kacper Pobłocki
Издательство: PDW
Жанр: Историческая литература
Серия: Poza serią
isbn: 9788381912624
isbn:
Doskonale wiedzieli o tym również panowie. Dlatego aby dokonać aktu upodlenia drugiego człowieka, też musieli wyjść z siebie. Zatracić się w biciu. Niewolnik tracił pamięć o własnym człowieczeństwie. Pan tracił nad sobą panowanie, poddawał się instynktowi niepohamowanego okrucieństwa. W akcie przemocy w pana wchodziła bestia: dziedzic przewrócił oczami, które zaiskrzyły mu się jak drapieżnemu zwierzęciu. By za pomocą bicia zrobić z drugiego człowieka bydlę, bijący też musi na chwilę zawiesić swoje człowieczeństwo. Bo człowiek drugiemu człowiekowi nie może czegoś takiego zrobić.
Jak przypomina historyk, w obliczu okrucieństw współczucie dla ofiar jest „normalną reakcją każdego człowieka każdej epoki historycznej”228. Tylko przeistaczając się na chwilę w drapieżną bestię, można było współczucie to odegnać. Gdy panowie wracali do siebie, wracała też i empatia wobec drugiego człowieka. Współczucie jest normalną reakcją, bo nikt nie rodzi się z kamiennym sercem. Nawet najwięksi okrutnicy nie mogli odpędzić świadomości, że koniec końców wszyscy ludzie są sobie równi.
Tak brzmiała jedna z najpilniej strzeżonych publicznych tajemnic w Polszcze. Bardzo rzadko ktoś wypowiadał ją na głos. Jednym z takich wyjątkowych przypadków były słowa, które w 1447 roku, podczas uroczystości powitalnej na cześć nowego króla na Uniwersytecie Jagiellońskim, padły z ust Jana z Ludziska, profesora chłopskiego pochodzenia. Mówił on wprost: „Rolnicy są tu straszliwie uciskani niewolą, więcej niż kiedyś synowie Izraela w Egipcie przez faraona, więcej niż jeńcy kupowani lub wzięci w bitwie i uprowadzani do niewoli. Dlaczegóż w tym kraju bogatym chłopi żyją w niewoli i cierpią taki ucisk […]; jasną bowiem jest rzeczą, że natura wszystkich ludzi zrodziła równymi”229.
Myśl tak stara, jak stara jest ludzka cywilizacja, i tak stara, jak niewolnictwo. Stanowi ona, paradoksalnie, jego lustrzane odbicie. Wymienialność jednego człowieka na drugiego była największym odkryciem starożytności: to, że ręka ręce równa, że głowa głowie równa, że bogactwo można liczyć na głowy, ręce, dusze. Ludzie są sobie równi – bo są porównywalni. Instytucja niewolnictwa nie tylko ukształtowała nasze myślenie o wolności, ale też o równości.
Uprzedmiotowienie człowieka jest fikcją. Fundamentalną dla każdego społeczeństwa opartego na przymusowej pracy i nieodzowną dla ich gospodarek, ale jednak fikcją. Wszyscy wiedzieli, że bici nie przestają być ludźmi. Tym mocniej trzeba było tej fikcji bronić. Jak pisał anonimowy szlachcic: „Niosący ulgę włościanom ściągali na siebie niechęć sąsiadów i nazwę szaleńców chcących zgubić obywatelstwo (to jest szlachtę)”230.
Ci, którzy nie bili, ocierali się o granice szaleństwa, jakby stracili kontakt z rzeczywistością.
„Włościanie pańszczyznowi – pisał Adam Bućkiewicz – […] żyli jakby w mglistej, zgęszczonej i zgniłej atmosferze”231.
W tej grozie życia codziennego bardzo łatwo było się pogubić. Dlatego należało pielęgnować swoje niezbywalne człowieczeństwo, nawet jeśli zostało głęboko ukryte. Duszę niewolną wystawiano na pokaz i na sprzedaż; gdzieś obok tliła się dusza wolna. By podtrzymać ten żar wolności, konieczny był klarowny podział na dwie persony, dwa oblicza, dwa światy.
Urodzony w 1800 roku Kazimierz Deczyński o pańszczyźniakach pilnujących czasu roboczego: „Nadużyciom i gwałtom opierają się włościanie z największą zaciętością. […] Rozgniewany pan dzierżawca z nieposłuszeństwa bije, tłucze chłopów po gębie, targa za długie włosy, każe pokładać na ziemię i bić czterdzieści lub pięćdziesiąt batów, mówiąc: »Szelmo, chłopie, bat to jest dla ciebie prawo, a twój przywilej i skargę każę ci na twojej dupie przykleić i batem posiekać«. Gdy jednak pan dzierżawca biciem chłopów zmusić nie może, sprowadza żandarmów, którzy razem z ekonomem, karbowym, włodarzem etc. chodzą po wsi od chałupy do chałupy, zabierają włościanom ich odzież, pierzyny z łóżka, zboże i powiadają: »[…] egzekutne za nieposłuszeństwo dotąd opłacać będziesz, dopokąd pan tej egzekucji nie odwoła, i jeżeli zabranych fantów nie wykupisz w trzy dni, to Żydom sprzedane zostaną, a gdyby za te fanty pieniądze jeszcze nie wystarczyły, zabierzemy ci twoje konie lub woły«. Włościanie, nie mogąc się oprzeć przemocy, musieli podlec absolutyzmowi pana dzierżawcy”232.
Trudno powiedzieć, którędy przebiegała granica pomiędzy oporem a współdziałaniem. Decyzja, czy przyzwyczaić się do nieustannego noszenia maski potulnego poddanego, czy też posłuchać swojej zuchwałej, krnąbrnej woli, była być może najważniejszą w życiu.
Wyrozumiałość, z jaką pańszczyźniacy odnosili się do tych, którzy zdecydowali się poddać absolutnej władzy dworu, może zaskakiwać. Karbowy Filip wspominany przez Nocznickiego – ten wybitny znawca dworskich kar – na starość został przygarnięty przez bliźnich. Mimo że przez większość życia służył panu i zapewne niejedne plecy garbował. Być może tłumaczono to sobie właśnie tym, że Filip, który bił, nie był tym Filipem, jakiego znali. Że w chwili, gdy brał w rękę bat lub rózgę, wchodził w niego zwierz, a to sprawiało, że kaźń odbywała się w jakimś innym, równoległym świecie. W świecie nierzeczywistym, nieludzkim, w którym byli tylko, sam na sam, ogarnięty instynktem przemocy drapieżnik oraz bite bez opamiętania bydlę.
W starożytności niewolnicy praktycznie nigdy nie stanowili przeważającej części populacji. Obok panów i niewolników zawsze funkcjonowała cała rzesza ludzi plasujących się pomiędzy bijącym a bitym. Milcząca większość, która dawała zgodę na uprzedmiotowienie jednego człowieka przez drugiego, chociaż sama nie była gnojona. W nowożytnej Polszcze zniknęła jednak wyraźnie naznaczona grupa ze statusem niewolników. Sytuacja stała się niejednoznaczna, mglista. Przemoc, która wcześniej ograniczała się do relacji pana i niewolnika, rozlała się na całe społeczeństwo.
Nawet fakt, że ktoś posiadał formalne prawo do obrony – na przykład możliwość złożenia skargi na okrutnego dzierżawcę – nie miał większego znaczenia. Można było chłopu powiedzieć prosto w oczy: bat to jest dla ciebie prawo, a twój przywilej i skargę każę ci na dupie przykleić i batem posiekać. W sytuacji, gdy nie istniała już wyraźna granica między osobą zniewoloną a wolną, w sytuacji, gdy każdy mógł zostać wypchnięty poza społeczny nawias – każdy też musiał zadbać o to, by utrzymać głowę ponad taflą upodlenia.
Dlatego panowie nie mieli trudności z wciąganiem chłopów w aparat grozy.
Piotr Ściegienny: „Za pomocą nas samych wydzierają nam pracę i dzieci, za pomocą nas samych zmuszają nas do odrabiania i opłacania niesprawiedliwych narzutów, za pomocą nas samych biją nas i jak bydło zaprzedają jeden drugiemu, za pomocą nas samych męczą i zabijają nas”. I dalej: „Jeden włościanin, któremu żona w nocy zachorowała, nie wyszedł na pańszczyznę. Ekonom o śniadannej porze przypędził go batem na pole, gdzie inni orali, zwołał chłopów i rozkazał, aby późno przybywającego na pańszczyznę przytrzymali, i miał mu wyliczyć dziesięć СКАЧАТЬ
227
J. Bojko,
228
D. B. Davis,
229
Jan z Ludziska,
230
231
A. Bućkiewicz,
232
K. Deczyński,