Название: Afekt
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 9788366736245
isbn:
W końcu odłożył telefon i nabrał głęboko tchu.
– Najczęściej czyny pedofilskie przedawniają się po dziesięciu latach – powiedział.
– Że co?
– To znaczy w przypadku kary pozbawienia wolności na trzy lata – dodał. – Przy pięciu termin wzrasta do piętnastu, dalej do dwudziestu, jak przy innych zbrodniach.
– Nie ma tam jakichś zastrzeżeń?
– Są – odparł. – Do przedawnienia nie może dojść wcześniej niż pięć lat po uzyskaniu przez ofiarę pełnoletności.
Oryński spojrzał na Chyłkę w oczekiwaniu na odpowiedź. Potrzebowała jednak chwili, by przejść do porządku dziennego.
– Ja pierdolę… – rzuciła. – Jesteś pewien?
– Tak.
– A co z tym projektem znoszącym przedawnienie?
– Nie został przyjęty.
Joanna pokręciła bezradnie głową, a potem gwałtownie podniosła się z ławki. Potarła nerwowo skronie i przez palce spojrzała na Kordiana.
– Kinga nie miała wtedy nawet piętnastu lat – powiedziała.
– Więc sprawa się przedawniła. Mamy odpowiedź.
Mimo jej odnalezienia żadne z nich nie wyglądało, jakby im ulżyło. Wprost przeciwnie, świadomość tego, że dwie dekady wystarczą, by pedofil nie mógł być sądzony, była druzgocąca.
Kordian potrząsnął głową i odsunął od siebie te myśli. Powinien skupić się na sprawie, a przede wszystkim na tym, że jego klient był niewinny, dopóki nikt przed sądem nie udowodniono nic innego.
– Co teraz? – odezwał się.
– Musimy się dowiedzieć, co się stało na tej imprezie nad jeziorem Bełdany.
– Czyli znowu jedziemy na Mazury?
Chyłka spojrzała na niego niepewnie.
– Nigdy nie byliśmy na Mazurach, Zordon. Przynajmniej nie razem.
– Ale Sajenek…
– Leży na Suwalszczyźnie – przerwała mu Joanna. – Zresztą to bez znaczenia, nie będziemy przecież szukać rezydencji, w której dwadzieścia lat temu była jakaś impreza. Znajdziemy tego, kto ją organizował.
Kordian skinął głową i po raz kolejny pożałował, że nie mają na podorędziu Kormaczyska. Odnalezienie Przemysława Szajnera zajęłoby mu tylko chwilę, a mimochodem pewnie wpadłby na trop kilku innych osób, które były obecne w jego willi.
Bez pomocy chudzielca dwoje prawników musiało jednak zdać się na tradycyjne metody. Skontaktowali się z firmą Szajnera, a potem przeszli przez kilka szczebli w jej hierarchii służbowej, nim dotarli do sekretarki mogącej umówić ich z szefem.
Szajner zgodził się na spotkanie dopiero po tym, jak prawnicy oznajmili, iż reprezentują Mirka Halskiego – przeznaczył dla nich kwadrans następnego dnia.
Żadne z nich nie spodziewało się, że w tym czasie zdążą wyciągnąć z niego cokolwiek przydatnego, ale uznali, że przynajmniej wybadają grunt.
Tuż przed rozmową stało się jasne, że przynajmniej jedno z nich będzie musiało zrezygnować. W siedzibie KMK zjawił się Halski i wystarczyło rzucić na niego okiem, by mieć pewność, że zamierza zarzucić swoich adwokatów pretensjami.
– Dobra – oświadczyła Joanna, kiedy naradzali się w jej gabinecie. – Ja zostanę, ty jedź do Szajnera.
– Jesteś pewna?
– I tak nie dowiemy się od niego wiele. A jak jeszcze trochę rozkolebię emocjonalnie Halskiego, może coś z niego wyciągnę.
Kordian pokiwał głową i ruszył w kierunku drzwi. Nie miał wiele czasu, by dotrzeć na miejsce.
– Weź Zawadę – odezwała się Chyłka, kiedy złapał za klamkę.
Oryński ostrożnie się obrócił, a Joanna rzuciła mu kluczyki od iks piątki.
– Zazwyczaj wiem, kiedy sobie żartujesz, ale…
– Dziewczyna musi się uczyć.
– Od swojej patronki.
Joanna utkwiła w nim stanowcze spojrzenie. Właściwie tyle wystarczyło, by Kordian doszedł do wniosku, że nie ma wyjścia.
Zahaczył o biurko Igi, oznajmił krótko, że aplikantka wybiera się z nim na rozmowę z klientem, a chwilę później oboje jechali już iks piątką w kierunku siedziby firmy Szajnera, która zajmowała się głównie produkcją tańszych zamienników znanych leków.
Na miejscu jedna z sekretarek zaprowadziła ich do pustej sali konferencyjnej, gdzie mieli czekać na jej szefa.
– To jaką mamy strategię? – odezwała się Zawada.
– Prostą. Ja się odzywam, ty nie.
Iga popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Naprawdę się dobraliście.
– Hm?
– Oboje macie dokładnie tyle samo uroku osobistego i uprzejmości.
Kordian rozpiął marynarkę i usiadł przy stole. Nalał sobie i Zawadzie wody, a potem przelotnie na nią spojrzał. Może miała trochę racji – przez całą drogę tutaj odnosił się do niej mniej więcej tak, jak Chyłka do niego, kiedy trafił do Żelaznego & McVaya. Szczególnie gdy Iga próbowała opowiadać mu prawnicze dowcipy.
– Taka robota – odparł.
– Znaczy?
– Dobrze od początku przyzwyczaić się do tego, że będziesz żyła w permanentnym stanie konfliktu z innymi.
– Świetna perspektywa…
– Prawdziwa – rzucił Oryński. – Będziesz ścierać się nie tylko z prokuratorami i sędziami na sali sądowej, ale też z konkurencją w kancelarii. Chętnych na takie zarobki, jakie oferuje KMK, jest wielu, a miejsca są ograniczone.
Iga przez chwilę mu się przypatrywała. Mógł dodać, że w rywalizacji wewnętrznej będzie miała pod górkę także ze względu na swój wygląd. Zarzuty, że jakikolwiek awans zawdzięcza walorom fizycznym, będą pojawiały się notorycznie.
– Nie СКАЧАТЬ