Hajmdal. Tom 5. Relikt. Dariusz Domagalski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hajmdal. Tom 5. Relikt - Dariusz Domagalski страница 8

Название: Hajmdal. Tom 5. Relikt

Автор: Dariusz Domagalski

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: Hajmdal

isbn: 978-83-66375-69-7

isbn:

СКАЧАТЬ zwiadowcami zginęli na pokładzie velmeńskiego pancernika, zabici przez Luusaat. Dopiero dwa miesiące temu powołano oddział na nowo, ale w jego skład wchodzili rekruci.

      – To jeszcze dzieciaki.

      Zalęknieni młodzi żołnierze zajmowali miejsca obok bardziej doświadczonych kolegów z Plutonu 1.

      – Dzieciaki?! – prychnął Campbell. – Niektórzy z nich są starsi od ciebie.

      – Sierżant wie, co mam na myśli.

      – Tak – przyznał weteran. – Lecz w ogniu walki ludzie szybko dorastają.

      – Oni nie dadzą rady.

      – Poradzą sobie. To nie misja bojowa. Jajogłowi pewnie znowu zapomnieli o terminie meldunku albo mają kłopoty z łącznością. Wiesz, przez te zakłócenia pochodzące od dysku protoplanetarnego wszystko się pierdoli. Nie wiem nawet, czy ten cały elektroniczny złom, jaki mają na sobie chłopaki i dziewczyny, zadziała w takich warunkach. Hezal będzie niepocieszony…

      Przerwał i przeniósł ponownie wzrok na Ezrę.

      – Zobaczysz szeregową Torres szybciej, niż myślisz – zmienił temat. – Kapral Ramos i jej ludzie sobie poradzą.

      Ezra spojrzał wprost w oczy Campbella.

      – Jestem przekonany, że Elektra sobie poradzi. Nie wątpię również w chłopaków z Jedynki. Znam ich i wiem, co potrafią. Ale Dwunastka?! Zamiast nich powinien lecieć mój pluton.

      Do siedzących w promie żołnierzy dotarły jego słowa. Rozległy się gniewne pomruki.

      – Ezra ma rację, sierżancie – Leahy usłyszał głos za plecami.

      Obejrzał się i ujrzał Tobiasa Bishopa w pełnym rynsztunku bojowym. Na ramieniu miał niedbale przewieszony C-24. Na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech. Za nim stali pozostali członkowie Plutonu 7. Jasnowłosy Ivar Björk, który obsługiwał w oddziale broń ciężką, przyglądał się drwiąco przestraszonym zwiadowcom z Dwunastki. Obok niego stał Jeremiasz Ruon, który opuścił szeregi szturmowców, żeby dołączyć do Siódemki. Teraz szczerzył się jak dziecko, któremu dano nową zabawkę. W przeciwieństwie do brodatego mężczyzny o niespotykanie błękitnych oczach spoglądał gdzieś w przestrzeń. Julius Malahki dołączył do oddziału najpóźniej. Szybko jednak okazało się, że jest obiecującym żołnierzem i świetnym kompanem, pomimo zamiłowania do filozofii i ardhanariańskiej poezji, którą od czasu do czasu raczył towarzyszy.

      Ezra uśmiechnął się do nich blado i skinął głową w podziękowaniu.

      – Sierżancie – zwrócił się ponownie do Campbella – pozwól nam lecieć zamiast chłopaków z Dwunastki.

      – Nie macie pełnego składu.

      – Już mają!

      Głos należał do Odyna.

      SYSTEM 41 GEMINORUM

      OKRĘT FEDERACJI TERRAŃSKIEJ „HAJMDAL”

      Tycho Brahe stał przy stanowisku taktycznym, próbując zaprogramować optymalne sekwencje ataku na użytek nadchodzącej bitwy. Przesuwał dłoń po holograficznym wyświetlaczu, akceptując bądź odrzucając rozwiązania sugerowane przez komputer. Wybór nie był prosty. Nikt nie wiedział, z czym przyjdzie im się zmierzyć.

      Z relacji świadków i raportów diohdańskiej floty wynikało, że ich przeciwnikiem będzie ciężki krążownik. Ale kto go zbudował? Jakie posiadał uzbrojenie? Jakiego typu pancerz i osłony? Czy korzystał ze standardowych systemów obrony bezpośredniej? Na te pytania porucznik Tycho Brahe nie znał odpowiedzi.

      A od nich tak wiele zależało. Należało ustalić, jaką zastosować częstotliwość laserów, ile pocisków przydzielić do każdej salwy rakietowej, jakie ustawić opóźnienie detonacji, żeby zmylić wabiki. Brahe westchnął ciężko. Działał na oślep.

      Jeśli się pomyli, nie będzie odwrotu. Losy kosmicznych bitew ważyły się w ciągu zaledwie kilku minut, więc jeśli wybierze źle, nie zostanie czasu na dokonanie korekt. W końcu zdecydował. Wybrał wachlarz sekwencji na tyle szeroki, na ile się tylko dało, i podniósł wzrok.

      Na mostku panował gwar, który boleśnie kontrastował z ciszą, jaka jeszcze niedawno tutaj panowała. Zgodnie z procedurą obowiązującą w momencie ogłoszenia trzeciego stopnia bojowego wszystkie stanowiska powinny być obsadzone. Oficerowie po kolei raportowali gotowość do działania.

      Admirał Nathaniel Kashtaritu siedział w fotelu dowódcy i z uwagą wysłuchiwał meldunków. Na jego pobrużdżonej twarzy malował się niepokój, ale oczy niebezpiecznie błyszczały. Z lekko uniesionymi kącikami ust wyglądał niczym drapieżnik szykujący się do polowania. W istocie „Hajmdal” wyruszał na łowy i cała obsada mostka była tym faktem podekscytowana.

      Obsługująca stanowisko teledetekcji chorąży Gladys Gaumata, która rzadko okazywała jakiekolwiek emocje, co mogło być wynikiem cybernetycznych ulepszeń, jakim została poddana przez Velmenów, teraz wręcz emanowała szczęściem.

      Bosman Mila Todorov ożywiła się i zupełnie gdzieś zniknęło znużenie, jakie okazywała na wachcie. Z napięciem wpatrywała się w wyświetlacz panelu kierowania ogniem, bezwiednie nawijając na palec ciemnobrązowy lok, który wymknął się spod stożkowatej czapki. Na jej ustach błąkał się blady uśmiech.

      Podchorąży Rookson, który na stanowisku teledetekcji ustąpił miejsca Gaumacie, teraz stał przy konsoli łączności. Niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, nie mogąc doczekać się starcia. To będzie jego chrzest bojowy, pierwsza bitwa, w której weźmie udział jako oficer obsady mostka. Był niezwykle podekscytowany. Ale to wszystko minie, gdy tylko zacznie się walka. W momencie gdy w pancerz „Hajmdala” uderzą pierwsze pociski wroga, a laserowe wiązki zaczną ciąć kadłub, pojawi się paraliżujący strach.

      Porucznik Brahe przeniósł spojrzenie na stanowisko sternika, za którym stał Jonathan Anderson. Niski mężczyzna o szczurzej twarzy, w mundurze, który zawsze wydawał się leżeć na nim niechlujnie, niegdyś był doświadczonym żołnierzem i w przeciwieństwie do młodego Rooksona wielokrotnie brał udział w bitwach. Teraz słuchał uważnie koordynat podawanych przez nawigatora i ustawiał odpowiedni kurs. Szczerzył się przy tym radośnie.

      Jedynie Brahe nie podzielał radości panującej na mostku. Coś mu podpowiadało, że sprawa jest poważniejsza, niż się zdaje. Wśród załogi „Hajmdala” panowało przekonanie, że mają do czynienia ze zdezelowanym krążownikiem i niezdyscyplinowaną piracką załogą, która podda się, gdy tylko drednot wystrzeli pierwszą salwę. Ale Tycho długo przeglądał dane dostarczone przez diohdańską flotę i coś mu w tej układance nie pasowało. Z jego analiz wynikało, że okręt widmo dysponował o wiele większym arsenałem niż zwykła piracka jednostka. Ale nie to martwiło porucznika.

      Dobrze wiedział, że „Hajmdal” poradzi obie z każdym wrogim okrętem. Wybudowany w togariańskiej stoczni drednot był najpotężniejszą jednostką w Galaktyce i równać się z nim mogły jedynie toch-emy, ale te zostały ponoć wyeliminowane, wraz ze wszystkimi Khon-Ma. Tak przynajmniej twierdził Ahaswer – przywódca zbuntowanych Velmenów, ich nowy niespodziewany sojusznik.

      Tak СКАЧАТЬ